Marysia była nie tylko wielkim sportowcem, ale przede wszystkim człowiekiem wyjątkowym. Jest mi ogromnie żal i smutno, że nie ma już niej wśród nas - powiedziała prezes PZLA Irena Szewińska o zmarłej w środę Marii Kwaśniewskiej- Maleszewskiej.
Marysia była nie tylko wielkim sportowcem, ale przede wszystkim człowiekiem wyjątkowym. Jest mi ogromnie żal i smutno, że nie ma już niej wśród nas - powiedziała prezes PZLA Irena Szewińska o zmarłej w środę Marii Kwaśniewskiej- Maleszewskiej.
"Była ogromnie życzliwa ludziom. Swoje serce, a właściwie to życie, poświęciła tym, którzy najbardziej potrzebowali pomocy, którzy znajdowali się w trudnych sytuacjach. Właśnie na tej niwie udzielała się w Polskim Komitecie Olimpijskim, a także upowszechniała idee olimpizmu poprzez obecność na różnych seminariach, konferencjach, a przede wszystkim na zawodach.
- Na dobrą sprawę to ja przejęłam od Marysi pałeczkę. Jak w 1980 roku zakończyłam zawodniczą karierę, to ona wprowadzała mnie do Komitetu Kobiecego IAAF i mimo że w 1984 r. Polska nie brała udziału w igrzyskach w Los Angeles, to na kongresie IAAF weszłam do tego Komitetu.
- Przyjaźniłyśmy się od lat. Nie tylko na sportowej niwie. Ostatnio Marysia nie chciała za bardzo spotykać się z ludźmi. W rozmowie z córką oświadczyła, że nie chce żadnych uroczystości pogrzebowych. Ma być obecna tylko najbliższa rodzina. Żyła skromnie i zażyczyła sobie skromnego pochówku" - powiedziała Irena Szewińska.