Pięć zwycięstw indywidualnych (dwa drugiego dnia – Anity Włodarczyk i Piotra Małachowskiego) i piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. To bilans reprezentacji Polski w I Drużynowych Mistrzostwach Europy, które w niedzielę zakończyły się w Leirii.
Pięć zwycięstw indywidualnych (dwa drugiego dnia – Anity Włodarczyk i Piotra Małachowskiego) i piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. To bilans reprezentacji Polski w I Drużynowych Mistrzostwach Europy, które w niedzielę zakończyły się w Leirii.
Na początek drugiego dnia znakomicie zaprezentowała się Anita Włodarczyk. Jej rzut na 75 metrów i 23 centymetry nie pozostawił wątpliwości – Polka jest w tym sezonie najlepszą młociarką świata. Co prawda Niemka Betty Heidler zbliżyła się do zawodniczki Czesława Cybulskiego (74.97 m), ale nie zdołała przekroczyć granicy 75 metrów. A dla Anity to staje się ostatnio normą. W Leirii zdobyła dla Polski komplet punktów. W trakcie konkursu młociarek mieliśmy na bieżni dodatkową serię sztafet 4x100 metrów. Nasze panie – w składzie: Iwona Ziółkowska, Marika Popowicz, Ewelina Klocek i Iwona Brzezińska uzyskały bardzo dobry czas – 43.57 sek. Dzięki temu wypełniły normę na mistrzostwa świata w Berlinie.
Nie zawiódł też Piotr Małachowski. Wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem o prawie metr pokonał Niemca Rooberta Hartinga i niespełna 2 metry Hiszpana Mario Pestano, ale nie był zadowolony z wyniku 66.24 m. – Warunki miałem idealne, szkoda, że tak naprawdę nie trafiłem żadnego rzutu – mówił, kręcąc głową. Ale 12 punktów dla reprezentacji zdobył na dużym luzie i bez cienia wątpliwości. Problemy miał za to inny nasz bohater z Pekinu, Artur Noga. Dwutygodniowa przerwa w treningach (z powodu kontuzji) pozostawiła trwały ślad w dyspozycji najlepszego polskiego płotkarza. Co prawda podopieczny trenera Andrzeja Radiuka uzyskał najlepszy wynik w sezonie – 13.78 sek. – ale liczył na więcej. Skończyło się na 6. pozycji i siedmiu punktach dla biało-czerwonych.
W gorącym słońcu Leirii po raz kolejny z bardzo dobrej strony pokazał się Łukasz Michalski. Tyczkarz z Bydgoszczy, który przywiózł do Portugalii książki i w wolnych chwilach uczył się do egzaminów z medycyny (studiuje na tym kierunku) szedł jak burza. Rozpoczął od 5.35 z takim impetem, że... złamał tyczkę. Uderzył się przy tym w nadgarstek, który bolał go do końca konkursu (musiał okleić go plastrami). Ale nie przeszkodziło mu to pokonać 5.70 w pierwszej próbie. Trzykrotnie strącił 5.80, choć był bliski zaliczenia tej wysokości. Trzecie miejsce i 10 punktów to nieźle jak na 20-latka. Klasą dla siebie był Francuz Renaud Lavillenie, który ustanowił rekord kraju i uzyskał najlepszy wynik w tym roku na świecie (6.01 m).
Dzielnie walczyła też Agnieszka Ciołek. O kilkanaście sekund poprawiła rekord życiowy na 5000 metrów i uchroniła się przed konsekwencjami nowych przepisów (uciekała z końca stawki, by nie dać się zdjąć z trasy sędziom). Dobrze pobiegła też płotkarka Joanna Kocielnik, wygrywając I serię biegu na 100 m ppł z czasem 13.16 sek. Rewelacyjnie pod względem punktów dla reprezentacji (2. pozycja i 11. „oczek“) zaprezentowała się Marta Jeschke na dystansie 200 metrów. Wygrała m.in. z dużo bardziej doświadczonymi – Francuzką Muriel Hurtis i Brytyjką Christiną Ohuruogu (mistrzyni olimpijska na 400 m). Dobre wrażenie pozostawiły też po sobie skoczkini w dal Teresa Dobija (3. lokata) i kulomiotka Magdalena Sobieszek (4. miejsce). Nie udało się natomiast skoczkini wzwyż Kamili Stepaniuk. Białostocczanka bezskutecznie próbowała pokonać poprzeczkę zawieszoną na 191 cm i zakończyła zawody jako dziewiąta (1.87 m).
Sytuacja w klasyfikacji generalnej zmieniała się z konkurencji na konkurencję. Biało-czerwoni balansowali między 4 a 6 pozycją. Jedną z naszych największych nadziei w końcówce zawodów był Igor Janik. W tym sezonie rzucił już ponad 83 metry. Ale w Leirii wyraźnie mu nie szło. W pierwszej kolejce oszczep nie przekroczył nawet granicy 70 metrów i Igor... z premedytacją przekroczył linię, paląc próbę. Na szczęście w następnej uzyskał 76.48 m i został „w grze“. Jednak dalej rzucali Niemiec Mark Frank i Rosjanin Ilia Korotkow. Polak zajął więc trzecią lokatę i nie był z siebie zadowolony.
Podobnie Adam Kszczot, który miał w dodatku wielkiego pecha. Na ostatnim okrążeniu dystansu 800 m któryś z rywali nadepnął mu na but. Ostatnie 100 metrów czwarty zawodnik halowych mistrzostw Europy przebiegł więc... w skarpetce. Gdyby nie to, na pewno stać byłoby go na lepsze niż 9. miejsce. Niezadowolona po zejściu z bieżni była też Lidia Chojecka. Szósta lokata i czas 4:11.71 sek. Na 1500 m. To oczywiście nie jest szczyt jej możliwości. Lidia narzekała jednak na zbyt wolne tempo i... na brak sił w końcówce.
Dwie ostatnie konkurencje to – tradycyjnie podczas mistrzowskich imprez – sztafety 4x400 metrów. Najpierw na starcie stanęły panie. Rozpoczęła Anna Kiełbasińska, która za kilka dni skończy 19 lat. Poszło jej słabiutko. Wiele nie nadrobiła też Jolanta Wójcik. Skuteczną pogoń rozpoczęła dopiero Agnieszka Karpiesiuk. Na ostatniej zmianie mieliśmy co prawda Annę Jesień, ale nawet indywidualna zwyciężczyni na dystansie 400 m ppł nie zdołała pomóc. Polki, z powodu dyskwalifikacji (Anna Kiełbasińska nadepnęła na linię), nie zapewniły drużynie nawet punktu.
Ich koledzy „po fachu“ – biegnący w składzie: Piotr Klimczak, Kacper Kozłowski, Marcin Marciniszyn i Jan Ciepiela – uplasowali się na czwartej pozycji. Tym samym w klasyfikacji generalnej biało-czerwoni zostali na piątym miejscu.
Pierwsze Drużynowe Mistrzostwa Europy zakończyły się sukcesem Niemców. W sobotę spośród naszych zachodnich sąsiadów wygrywali: oszczepniczka Christina Obergfoll oraz Antje Moldner (3000 m z przeszkodami). Drugiego dnia komplet punktów zdobyli dla nich: skoczkini wzwyż Ariane Friedrich, kulomiotka Nadine Kleinert oraz oszczepnik Mark Frank. Niemcy zgromadzili 326,5 pkt. 320 zapisali na swoim koncie Rosjanie, 303 Brytyjczycy, 301 Francuzi, 289 Polacy, 278 Włosi, 265,5 Ukraińcy, 257 Hiszpanie, 216,5 Grecy, 213,5 Czesi, 200 Portugalczycy i 138 Szwedzi.
Komplet wyników na str.
http://www.sportresult.com/sports/la/framework/eaa2.asp
Z Portugalii
Rafał Bała