Menu
1 / 0
Aktualności /

MŚ W BERLINIE: Czterystumetrowcy w finale, sprinterki odpadły

Polscy czterystumetrowcy awansowali do finału biegu rozstawnego 4x400 m. Ta sztuka nie udała się ich koleżankom, rywalizującym na dystansie 4x100 m. Polki miały 9. czas eliminacji.

Polscy czterystumetrowcy awansowali do finału biegu rozstawnego 4x400 m. Ta sztuka nie udała się ich koleżankom, rywalizującym na dystansie 4x100 m. Polki miały 9. czas eliminacji.

 

Lisowczycy pobiegli w składzie: Piotr Klimczak, Marcin Marciniszyn, Rafał Wieruszewski i Jan Ciepiela. Plasowali się to na piątej to na szóstej pozycji. Dopiero Ciepiela, który kończył rywalizację, na ostatniej prostej wyprzedził Jamajczyka i Niemca. Wbiegł na metę jako czwarty ze słabym czasem – 3:03.23. Jednak zwycięzcy tej serii – reprezentanci Bahama – zostali zdyskwalifikowani i biało-czerwoni awansowali do niedzielnego finału z trzeciego miejsca w swoim półfinale.

Rywalizację na I rundzie zakończyły nasze sprinterki. Startowały w trzeciej serii, m.in. razem z Amerykankami. Ale reprezentantki USA pogubiły się na trzeciej zmianie. Muna Lee doznała kontuzji uda i faworytki nie ukończyły biegu. Polki – w składzie: Iwona Ziółkowska, Marta Jeschke, Dorota Jędrusińska i Iwona Brzezińska – zajęły trzecią lokatę z czasem 43.63, który jednak nie dał awansu do finału. Wieczorem decydującą walkę wygrały Jamajki, uzyskując rezultat 42.06 sek.

 

Oto, co powiedziały Polski po swoim występie w Berlinie:

Iwona Ziółkowska:

Stres – jak to przy okazji mistrzostw świata – spory, ale zamienił się raczej w pozytywną mobilizację. Nasz skład nie był zły. Treningi wychodziły nam fajnie. Biegałyśmy ostatnio krótką sztafetę 4x50 metrów i osiągnęłyśmy rekord życiowy, byłyśmy więc dobrze przygotowane. Zmiany wyszły w porządku, tu nie straciłyśmy wiele. Raczej chyba na dystansie. Od razu po wyjściu z bloków goniłam Amerykankę. Wiedziałam, że mi odjedzie, ale liczyłam na to, że niezbyt daleko. Za rok mistrzostwa Europy. Mam nadzieję, że dziewczyny się wyleczą, wewnętrzna rywalizacja będzie ostrzejsza.

 

Marta Jeschke:

Zmiany były niezłe. Ale w strefie, gdzie zmieniałam z Dorotą Amerykanki zgubiły pałeczkę, która wpadła na nasz tor. Było trochę zamieszania. Nie możemy mieć sobie nic do zarzucenia, każda dała z siebie wszystko. Po prostu nie wyszło.

 

 

Dorota Jędrusińska:

Zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie udało się awansować. Pierwszy raz od czterech lat nie zaliczam finału. Szkoda. W tym roku nasza sztafeta przeżywała pechowych momentów, przede wszystkim kłopoty zdrowotne Eweliny Klocek, która miała bardzo dobry rekord życiowy na 200 m. Widać było dziś, że jej brakuje. Zabrakło też Mariki Popowicz, która doznała kontuzji w ostatniej chwili. Biegamy w osłabiony składzie, a i tak uzyskałyśmy drugi wynik sezonu. Amerykanki chyba w ogóle nie ćwiczą zmian. Wydaje im się, że każdy może wyjść i pobiec sztafetę. Ale to są lata praktyki.

 

 

Iwona Brzezińska:

Gdy odbierałam pałeczkę miałam sporą stratę, ale byłam tak skupiona i tak chciałam walczyć, że nie wiedziałam nawet, że Amerykanki zgubiły pałeczkę. Dałam z siebie wszystko. To nasz drugi czas w sezonie. Ze sztafety, która miała ten najlepszy została nas połowa – początek i koniec – dwie Iwony. Środek, czyli Ewelina i Marika – nam wypadł. Na treningach zmiany wychodziły nam płynnie, dawno tak ładnie nie biegałyśmy. Amerykanki strasznie błaznowały przed biegiem. Śmiały się, krzyczały, skakały. Podeszły do tego bardzo luźno, dla nich to miała być formalność. Ale okazało się, że nie wytrzymały i pogubiły się na zmianie.

Powrót do listy

Więcej