Polska męska sztafeta 4x400 metrów zajęła w Berlinie piąte miejsce. Biało-czerwonym, biegającym w składzie: Marciniszyn, Klimczak, Kozłowski, Ciepiela zabrakło do podium ponad 1,3 sekundy.
Polska męska sztafeta 4x400 metrów zajęła w Berlinie piąte miejsce. Biało-czerwonym, biegającym w składzie: Marciniszyn, Klimczak, Kozłowski, Ciepiela zabrakło do podium ponad 1,3 sekundy.
Trener Józef Lisowski zmienił ustawienie sztafety w porównaniu z biegiem eliminacyjnym (Rafał Wieruszewskiego zastąpił Kacper Kozłowski). Jako pierwszy ruszył Marcin Marciniszyn. Mistrz Polski pobiegł po ósmym torze bardzo dobrze. Na zmianie zmierzono mu czas 45.27! Biało-czerwoni prowadzili. Jednak przy zejściu do Bandy Piotr Klimczak ustawił się już za rywalami. Miał mocne 300 metrów, a na ostatniej setce dobiegł do Kacpra Kozłowskiego ostatkiem sił. Kozłowski, który byłe rewelacją finału dwa lata temu w Osace, gdzie Polacy zgarnęli brąz, rozpoczął od mocnego uderzenia. Wyprzedził Belga i ustawił się na czwartek pozycji, za Australijczykiem. Jednak w końcówce i jemu „odcięło prąd”. Jan Ciepiela przejmował pałeczkę jako siódmy. Walczył dzielnie, na ostatnich metrach wyprzedzając Felixa Sancheza z Dominikany. Polacy zajęli piątą lokatę, uzyskując najlepszy czas sezonu: 3:02.23.
Oto co powiedzieli tuż po biegu:
Marcin Marciniszyn:
Chcieliśmy ten ostatni dzień zakończyć medalem polskiej sztafety. Takie mieliśmy ambicje. Daliśmy z siebie wszystko, ale nie udało się. Amerykanie byli poza zasięgiem, ale za ich plecami wszystko było możliwe. Podsumowując: jesteśmy zadowoleni, bo widać, ze ten rok jest w naszym wykonaniu słabszy. To nie jest to. Ale na przyszły sezon, czyli na mistrzostwa Europy w Barcelonie będziemy znakomicie przygotowani i możemy obiecać walkę o złoto.
Piotr Klimczak:
Obudziłem się rano i pomyślałem sobie: jest 0:0 i gramy od nowa. W półfinale trochę się wymęczyłem, ale w niedzielę udało mi się pobiec na maksa. Tak zrobiłem przez 300 metrów, a potem ile byłem w stanie wytrzymać. Uważam, że było całkiem nieźle, choć mogło być trochę lepiej. Sezon 2010? Kwestia odpowiedniej motywacji i będzie dobrze.
Kacper Kozłowski:
Zrobiłem to, co do mnie należało. Na końcówce odcięło mi trochę prąd, ale biegnąc 400 metrów trzeba się z tym liczyć. Nasz czas jest przeciętny, mimo że najlepszy w tym sezonie. Zabrakło nam średnio pół sekundy na głowę. Byłby medal. Ale byliśmy przygotowani na tyle, ile pobiegliśmy. W tym dniu to było sto procent naszych możliwości. Za rok będzie lepiej. W każdym z nas tkwi jakaś rezerwa. Jeden może poprawić trochę wytrzymałości, drugi szybkości. Gdzieś te ułamki sekund trzeba urywać.
Jan Ciepiela:
Niedosyt zawsze pozostaje. Trochę zabrakło nam do medalu. Trzeba jeszcze pracować. Po półfinale miałem problemy, głównie ze ścięgnem Achillesa. Ale fizjoterapeuci postawili mnie na nogi. Bałem się trochę o tą nogę, lecz na bieżni dałem z siebie wszystko.
Z Berlina Rafał Bała