W połowie lat 90. ciężko chorował na serce. Dziś cieszy się, że może biegać. Dotychczas ukończył 71 maratonów. 66-letni wałbrzyszanin Witold Radke po ukończeniu biegu w Chicago spełnił ostatni warunek, by szczycić się Koroną Maratonów.
W połowie lat 90. ciężko chorował na serce. Dziś cieszy się, że może biegać. Dotychczas ukończył 71 maratonów. 66-letni wałbrzyszanin Witold Radke po ukończeniu biegu w Chicago spełnił ostatni warunek, by szczycić się Koroną Maratonów.
Wcześniej pokonał 42 km 195 m w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku i Bostonie. W Chicago wystartowało prawie 35 tys. osób. Radke zajął czwarte miejsce w swojej kategorii wiekowej wynikiem 3:40:14. „Jestem dumny, że zrealizowałem kolejne marzenie, a teraz myślę o następnych wyzwaniach" - powiedział. Od organizatorów otrzymał parę dni temu specjalny medal z wygrawerowanym swoim imieniem i nazwiskiem. Przyznaje się je tym, którzy zajmą w poszczególnych kategoriach wiekowych lokaty 1-5.
Metę w Berlinie osiągnął we wrześniu 1997 roku, w Londynie - w kwietniu 1999, w Nowym Jorku - w październiku 2008, w Bostonie - w kwietniu 2009 i w Chicago - w październiku 2009. Zamierza przebiec 42 km 195 m we wszystkich stolicach europejskich. „Mam ich już w dorobku 41, brakuje mi tylko kilku. Dotychczas zaliczyłem 71 maratonów, w tym 67 zagranicą. Nigdy nie startowałem dwukrotnie w tym samym mieście" - dodał Radke.
Pierwszą europejską stolicą, w której przebiegł maraton, była w 1997 roku Praga. W 2001 roku w Madrycie ustanowił rekord życiowy - 3:17:08. „Najdalsze europejskie podróże odbyłem do Reykjaviku i Lizbony. W Księstwie Liechtenstein, w 30-stopniowym upale, pokonałem przewyższenie wynoszące 1800 m! Byłem na Wyspach Owczych, Malcie, Cyprze i w Monaco, finiszowałem w Atenach, a także przemierzałem most nad Bosforem w Stambule, łączący Europę z Azją. Po maratonie w Rzymie w 1999 roku grupę biegaczy przyjął na audiencji papież Jan Paweł II. Znalazł się przy mnie na wyciągnięcie ręki, gdy klęczałem z medalem na piersi. Takie momenty pamięta się do końca życia" - mówił ze wzruszeniem.
Radke jest dumny także i z tego, że kilkakrotnie kończył bieg przed sławnymi niegdyś maratończykami. „W Berlinie pokonałem Niemca Waldemara Cierpinskiego, mistrza olimpijskiego z Montrealu i Moskwy, w Nowym Jorku Walijczyka Steve’a Jonesa, ostatniego rekordzistę świata w maratonie rasy białej, a w Bostonie Amerykanina Billa Rodgersa, kilkakrotnego triumfatora maratonu w tym mieście. Za mną przybiegali na metę także słynni przedstawiciele innych dyscyplin, np. kolarski mistrz świata i zwycięzca Tour de France Duńczyk Bjoerne Riis, słynny fiński biegacz narciarski Juha Mieto, jak również znani politycy, Joschka Fischer, były niemiecki minister spraw zagranicznych oraz Grzegorz Kołodko, nasz były wicepremier" - wyliczył.
Wałbrzyszanin jest członkiem londyńskiego „100 Marathon Club". „Chociaż nie mam na koncie stu liczących się maratonów, przyjęto mnie w drodze wyjątku, m.in. z uwagi na osiągane wyniki i pokonanie maratonów we wszystkich stolicach na Wyspach Brytyjskich" - wyjaśnił.
Radke długo walczył z ciężką chorobą serca, która uniemożliwiała mu nawet poruszanie się po domu. „Właściwie to stałem nad grobem. Miałem dość takiego życia i postanowiłem zaryzykować. Zacząłem od truchtania, potem pod opieką lekarzy kardiologów stopniowo przedłużałem dystans. Po kilkunastu miesiącach okazało się, że serce mam zdrowe. Uznano to za ewenement na skalę światową. Bieganie zadziałało jak przeszczep serca. Wtedy wyznaczyłem sobie ambitne maratońskie cele. Miałbym wiele satysfakcji, gdyby moje osiągnięcia zachęciły ludzi zmagających się z chorobami i fizycznymi ułomnościami do pójścia w moje ślady".
29 listopada przebiegł w hiszpańskim San Sebastian swój ostatni w 2009 roku, a 71. w ogóle maraton. „Tym razem wrażenia turystyczne przeważyły nad sportowymi. Urzekło mnie malownicze położenie miasta, gdzie część trasy biegliśmy bulwarem nad piękną zatoką pomiędzy dwoma wzgórzami".
Kilka lat temu zmarła jego żona. "Bardzo mi jej brakuje" - zwierzył się wałbrzyszanin. Uśmiechnął się, gdy mówił o nowych wyzwaniach. „Po Europie i Ameryce Północnej przyjdzie czas na maratony w Afryce, Azji i Ameryce Południowej, a być może nawet na Antarktydzie. Żeby tylko zdrowie dopisało".
PAP