Już tylko godziny zostały do rozpoczęcia 13. Halowych Mistrzostw Świata. W stolicy Kataru czuć atmosferę wyczekiwania na wielkie wydarzenie – w przypadku kilku reprezentantów Polski – największe w ich dotychczasowej karierze.
Już tylko godziny zostały do rozpoczęcia 13. Halowych Mistrzostw Świata. W stolicy Kataru czuć atmosferę wyczekiwania na wielkie wydarzenie – w przypadku kilku reprezentantów Polski – największe w ich dotychczasowej karierze.
Czwartek był dniem ostatnich treningów i formalnych spotkań. Rano w hali rozgrzewkowej trenowali tylko Karolina Tymińska i Tomasz Majewski. Mistrz olimpijski w pchnięciu kulą najpierw ćwiczył na siłowni, a później wykonał w kole kilka próbnych pchnięć – bez kuli. Kiedy wreszcie trener Henryk Olszewski oznajmił „teraz było dobrze” Tomek zakończył ćwiczenia i przeszedł do głównej hali, gdzie trwały jeszcze ostatnie prace organizacyjne (sprawdzanie instalacji internetowej i telewizyjnej, ustawianie tablic informacyjnych itd.). Ochroniarze pozwolili jednak naszemu kulomiotowi wejść do koła. – Tępe – stwierdził Majewski, sunąc podeszwą buta po wybetonowanej powierzchni i kręcąc głową na znak dezaprobaty.
Jednak już po kilku godzinach koło nie było tak tępe, bo zaradni kulomioci (i ich trenerzy) starli tępą powierzchnię… papierem ściernym. Nasz mistrz olimpijski nie powinien mieć więc problemów w piątkowych eliminacjach. Minimum kwalifikacyjne do finału wynosi 20.30, a Majewskich pcha w drugiej grupie. Po południu Polak odpoczywał, natomiast jeden z jego największych rywali, Ralf Bartels, zafundował sobie ostry trening techniczny.
Po 16.00 w obiekcie, który w piątek oficjalnie przywita uczestników Halowych Mistrzostw Świata, pojawili się wszyscy pozostali Polacy. Anna Rogowska odmierzała rozbieg. Minimum kwalifikacyjne do finału, wyznaczone przez organizatorów wynosi 4.60. – Zaczniemy od 4.45, a kolejną wysokością, którą zaatakuje Ania będzie właśnie 4.60 – mówi mąż i trener naszej mistrzyni olimpijskiej, Jacek Torliński. Na rozbiegu skoczni o tyczce pojawili się też Łukasz Michalski i trener Roman Dakiniewicz. Halowego mistrza Polski również czekają w piątek eliminacje. Minimum zapewniające udział w finale to 5.75. – O tym od jakiej wysokości zacznie Łukasz zdecydujemy po rozgrzewce – mówi trener Dakiniewicz.
W hali Aspire Dome pojawili się też nasi czterystumetrowcy z legendarnym już szkoleniowcem, Józefem Lisowskim. „Przebieżki” po bieżni położonej na deskach - dudniących po każdym mocniejszym kroku – zrobiły specjalistki od średnich dystansów – Angelika Cichocka, Sylwia Ejdys i Lidia Chojecka. Sprężystą nawierzchnię wypróbował też Adam Kszczot.
Wieczorem w niewielkiej sali na 11 piętrze hotelu Holiday Villa (tu mieszka 900 uczestników mistrzostw – m.in. Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, Francuzi, Brytyjczycy – w drugim hotelu – Ramada – około 300 osób) odbyło się spotkanie całej ekipy. – Miałem wygłosić kilka zdań, żeby was zmobilizować, ale obserwuję tę grupę i widzę, jak pozytywnie jesteście nastawieni, waleczni, nie potrzebujecie dodatkowej mobilizacji – powiedział prezes PZLA, Jerzy Skucha. – Po prostu wejdźcie do hali i zróbcie swoje. Jesteście dobrze przygotowani, bijcie rekordy życiowe i rekordy Polski, a wysokie miejsca na pewno będą szły z tym w parze. Życzę wszystkim uczucia satysfakcji ze startu w Doha.
Po tym przemówieniu dyrektor sportowy PZLA, Piotr Haczek i prezes Skucha wręczyli wszystkim (zawodnikom, trenerom, lekarzowi i fizjoterapeutom) nominacje. – Życzę wam powodzenia i tego, żeby te mistrzostwa były dla każdego z was tak udane jak moje pierwsze, przed laty – powiedział na zakończenie Haczek, mając na myśli halowy czempionat globu w 1999 roku w Maebashi, kiedy zdobył srebro w sztafecie 4x400 m. Wtedy biało-czerwoni wywalczyli aż 5 medali, w tym siedmiobojowe złoto Sebastiana Chmary. Czy teraz będzie równie dużo powodów do radości?
Przekonamy się już w niedzielę wieczorem.
z Dohy
Rafał Bała
fot. Adam Nurkiewicz/www.mediasport.pl