Jako pierwsi z Polaków na starcie II DME w Bergen staną Anna Rogowska i Wojciech Kondratowicz. Nasza tyczkarka to wielka postać światowej lekkoatletyki. A czego możemy się spodziewać po wracającym po latach utalentowanym młociarzu?
Jako pierwsi z Polaków na starcie II DME w Bergen staną Anna Rogowska i Wojciech Kondratowicz. Nasza tyczkarka to wielka postać światowej lekkoatletyki, faworytka konkursu. Czego możemy się spodziewać po wracającym po latach utalentowanym młociarzu?
Kondratowicz był znakomicie zapowiadającym się zawodnikiem. W 2003 roku w Bydgoszczy ustanowił imponujący rekord życiowy – 81.35 m. Jednak półtora roku później zrezygnował z uprawiania sportu. Wrócił dopiero kilkanaście miesięcy temu. Został wicemistrzem Polski, a w sobotę znów wystartuje w biało-czerwonych barwach.
- To Twój drugi występ w zawodach Pucharu Europy. Jak wspominasz ten poprzedni?
- Bardzo dobrze. W 2003 roku we Florencji zająłem drugie miejsce z rezultatem 78.37 m. Do dziś to mój trzeci wynik w karierze. Przegrałem wtedy tylko z Karstenem Kobsem.
- Co przekonało Cię, że warto wrócić do lekkiej atletyki?
- Postanowiłem jeszcze raz spróbować. Zacząłem trenować w marcu ubiegłego roku, po kilku miesiącach wywalczyłem wicemistrzostwo Polski. Byłem bardzo zadowolony i chciałem - na przekór przeciwnościom - przygotować się do kolejnego sezonu już na pełnych obrotach. W sumie od mojego ostatniego rzutu w 2005 roku, do pierwszego w 2009 roku minęło prawie 5 lat.
- Jesteś zadowolony ze swoich tegorocznych wyników?
- I tak i nie. Cieszę się, że już dwa razy wypełniłem normę PZLA na mistrzostwa Europy w Barcelonie. Liczę jednak na więcej. Już dziś w moim zasięgu są rzuty w granicach 78 metrów. Na więcej muszę jeszcze popracować.
- Kiedy mówisz o lekkiej atletyce widać tę iskrę w oku. Czy to oznacza, że już na dobre wróciłeś do sportu?
- Zależy od tego, jak potoczą się moje losy jeśli chodzi o ewentualne stypendium sportowe. Pracuję w Ministerstwie Finansów, obecnie jestem na bezpłatnym urlopie. Chciałbym dotrwać jako młociarz do igrzysk w Londynie, ale wiele będzie zależało od mojej sytuacji finansowej. Mam zdrowie i możliwości, ale jednocześnie pewne zobowiązania, do wypełnienia których konieczne są pieniądze. Głównym powodem tego, że przerwałem karierę sportową nie był brak perspektyw czy chęci do treningu. Po prostu znalazłem się w takiej sytuacji finansowej, w której trzeba było podjąć inną pracę. Przez te lata trochę sobie w życiu poukładałem i teraz nadarzyła się okazja, by jeszcze raz przeżyć przygodę ze sportem. Nic nie tracę, w razie czego, jeśli tu noga mi się powinie mam do czego wrócić.
- Ciężko było wznowić treningi młociarskie?
- Niespecjalnie. Przez ostatnie lata nie ćwiczyłem tak mocno, ale wykonywałem pracę, która wymaga dobrej kondycji fizycznej. Rozwinąłem cechy motoryczne, które wcześniej zaniedbywałem. To pewnie mogę sobie zapisać na plus. Przebiegłem na przykład poznański maraton w czasie krótszym niż cztery godziny. To chyba nieźle jak na młociarza. Ważyłem około 100 kilogramów, a w czasach gdy startowałem moja waga oscylowała w granicach 120 kilogramów.
- Czy dużo się zmieniło w środowisku młociarzy pod Twoją nieobecność?
- Jeśli chodzi o technikę, styl oczywiście nie ma niczego nowego. Wszystko co było do odkrycia zostało już odkryte. W zawodach startuje wielu młociarzy, z którymi kiedyś rzucałem i których pokonywałem. Niedawno skończyłem 30 lat, a przecież wciąż rywalizują zawodnicy 36-37-letni. W tej konkurencji wiek nie jest wielką przeszkodą.
- Co jest Twoim atutem?
- Nigdy nie miałem kłopotów z presją, poza jednym startem – podczas mistrzostw świata w 2003 roku w Paryżu. Generalnie sprawdzam się, rzucam na swoim poziomie. Chociaż jeszcze nigdy nie miałem idealnego rzutu, po którym mógłbym krzyknąć na całe gardło, jak to robią niektórzy zawodnicy. A obiecałem sobie, że kiedyś tak zrobię.
- Czyli najlepsze rzuty jeszcze przed Tobą. Jakie jest Twoje sportowe marzenie?
- Chciałbym zdobyć medal olimpijski w Londynie. Taki mam cel. A czy to jest możliwe? Zobaczymy. W każdym razie z tą myślą trenuję i rzucam.
W tym kole na stadionie Fana będą rywalizowali młociarze i dyskobole, startujący w II DME (fot. rb)
- Na co liczysz podczas startu w Bergen?
- Chciałbym rzucić co najmniej tyle, ile wynosi mój najlepszy tegoroczny wynik. Ale liczę nawet na więcej, czyli 77-78 metrów. Stać mnie na to. Czy to wyjdzie? Zobaczymy.
Rozmawiał w Bergen
Rafał Bała