Menu
1 / 0
Aktualności /

TOMASZ SZYMKOWIAK: Rekord Polski? Czemu nie!

Kilkanaście dni temu w Bergen wygrał bieg na 3000 m z przeszkodami i zdobył dla naszej ekipy 12 punktów w Drużynowych Mistrzostwach Europy. Tomasz Szymkowiak wyrasta więc na jednego z kandydatów do medalu podczas ME w Barcelonie.

Kilkanaście dni temu w Bergen wygrał bieg na 3000 m z przeszkodami i zdobył dla naszej ekipy 12 punktów w Drużynowych Mistrzostwach Europy. Tomasz Szymkowiak wyrasta więc na jednego z kandydatów do medalu podczas ME w Barcelonie.

 

 

 

Na razie prześladuje go „siódemka”. W trzech ostatnich wielkich imprezach – ME 2006, IO 2008 i MŚ 2009 – zawsze zajmował siódme miejsca w swoich seriach eliminacyjnych początek… odpadał początek dalszej rywalizacji. Teraz jednak Tomasz Szymkowiak ma trzeci czas w tegorocznych europejskich tabelach (8:21.12) i liczy na znacznie więcej podczas ME w Barcelonie, które rozpoczynają się 26 lipca.

 

Na początek wróćmy do Twojego występu w Bergen. Znakomicie rozegrałeś tamten bieg i pokonałeś kilku utytułowanych rywali.

Pierwszy raz nie pobiegłem „na wariata”. Zazwyczaj nie potrafię się powstrzymać przed wyjściem do przodu i potem często brakuje mi sił na decydujących metrach. Tym razem cierpliwie czekałem, ale nikt nie kwapił się do rozpoczęcia finiszu. Dlatego na 400 metrów przed metą podkręciłem tempo, utrzymałem je i nie dałem sobie wydrzeć zwycięstwa.

 

W Bergen Tomasz Szymkowiak pokonał m.in. mistrza Europy z 2006 roku, Fina Jukkę Keskisalo (na drugim planie) (fot. rb)

 

 

Wygląda na to, że jesteś w tym sezonie bardzo mocny.

Jednak przed startem w Bergen nie czułem się mocny. Po biegu na 1500 metrów w Pradze miałem problem z kolanem. Kiedy przyleciałem do Bergen prawie nie mogłem chodzić. Ale ja potrafię biegać z bólem. Martwiłem się, jednak byłem pewien, że sobie poradzę. Odpocząłem dwa dni, wziąłem tabletkę przeciwbólową i było dobrze. W trakcie biegu w Norwegii już nic nie czułem. Zawodnicy, którzy startowali ze mną mają lepsze życiówki. Udało się ich pokonać. Z czterema w tej serii jeszcze nigdy nie wygrałem. Liczyłem na trzecie miejsce. Rywalizowałem przecież z mistrzem Europy Jukką Keskisalo, wicemistrzem Jose Luisem Blanco. Do tego jeszcze Rosjanin i Francuz, którzy też zawsze byli lepsi ode mnie. Czułem, że są w stosunku do mnie duże oczekiwania. Stając na starcie chciałem, żeby Polska znalazła się na podium tych drużynowych mistrzostw. Bardzo mi na tym zależało i zrobiłem wszystko, żeby tak się stało. Prawdę mówiąc, zamieniłbym swoje indywidualne zwycięstwo na drużynowe podium. Szkoda, że naszej ekipie się nie udało.

Ostatnio biegasz swobodnie, umiejętnie rozkładasz siły na całym dystansie. Jesteś dobrze przygotowany do sezonu.

Dobrze mi się biega, ale wiem, że mam jeszcze dużo rzeczy do poprawienia. Zdecydowanie stać mnie na więcej. Nie wiem, czy przed mistrzostwami w Barcelonie zdążę wskoczyć na poziom, jakiego sam bym od siebie oczekiwał. Tak naprawdę, potrzebuję jeszcze rok porządnego treningu. Brak mi sił i szybkości. Jestem wytrzymały i właśnie na wytrzymałości opieram swoje bieganie. Często siadają mi nogi, nad tym muszę pracować.

Potrzeba Ci więc startów na płaskich dystansach?

Dokładnie. Niedawno biegałem na 1500 metrów w Pradze, ale teraz znów czekają mnie przeszkody podczas mistrzostw Polski w Bielsku-Białej. Chciałbym jeszcze spróbować sił na płaskim dystansie. Mam słabe rekordy życiowe na 3000 m i 5000 m, wypadałoby je poprawić. Ale nie ma kiedy.

 

Tomasz Szymkowiak na mecie biegu w Bergen (fot. rb)

 

 

30 lipca czekają Cię eliminacje, a 1 sierpnia – miejmy nadzieję – finał mistrzostw Europy w Barcelonie. Na co liczysz podczas zawodów w Katalonii?

Przed mistrzostwami Europy pewnie zobaczymy jeszcze parę dobrych biegów w wykonaniu Europejczyków, na poziomie 8:15. Mnie też stać na taki rezultat. Tak naprawdę poza zasięgiem są dwaj Francuzi – Tahri, rekordzista Europy z życiówką 8:01.18 i pięć sekund wolniejszy od niego wicemistrz olimpijski z Pekinu, Mekhissi. Obaj są Algierczykami, lecz startują w barwach Francji, więc spotkamy się w Barcelonie. Jak z nimi wygrać? Na pewno jest taka możliwość, ale nie sądzę, żeby zdarzyło się to już w tym roku. Często spotykam ich podczas obozów wysokogórskich w Font Romeu. Widzę, jak trenują. Są naprawdę mocni.

Możesz coś u nich podpatrzeć i wykorzystać w swoim treningu?

Ciężko, to naprawdę przepaść. Może i byłbym w stanie zrobić niektóre takie treningi, ale pewnie nie oddałyby mi tyle podczas startów co im. Dla nich to normalka. Ja musze jeszcze poczekać na swój czas. Dopiero w tym roku uwierzyłem w swoje siły.

Jakie są Twoje najbliższe plany startowe?

Już niedługo mistrzostwa Polski w Bielsku-Białej. Tydzień później, 16 lipca mam załatwiony start na Diamentowej Lidze w Paryżu. Chciałbym pobiec tam dobrze, w końcu się „wstrzelić”, trafić na „dzień konia”.

Marzy Ci się rekord Polski?

Oczywiście. Najpierw muszę jednak pobiec 8:15… Z drugiej strony, po co trenować, jeśli myśli się tylko o 8:15? Skoro przed laty Polak Bronisław Malinowski zdołał przebiec ten dystans w 8:09, to dlaczego nie miałbym tego powtórzyć? Wierzę, że kiedyś mi się uda.

 

Rozmawiał Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej