Sylwester Bednarek zajął 10. miejsce w konkursie skoku wzwyż podczas ME w Barcelonie. Łodzianin pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 2.19. To jego ostatni start w sezonie. Teraz prawdopodobnie czeka go operacja.
Brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata, Sylwester Bednarek zajął 10. miejsce w konkursie skoku wzwyż podczas ME w Barcelonie. Łodzianin pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 2.19. To jego ostatni start w sezonie. Teraz prawdopodobnie czeka go operacja.
Godzinę przed rozpoczęciem popołudniowej sesji nad Barceloną przeszła potężna ulewa. Skoczkowie w dal, którzy zaczynali konkurs o 18.30, pierwsze próby oddawali w ekstremalnych warunkach. – Tonęliśmy w wodzie, która gromadziła się na zeskoku – opowiadał Bednarek. – Taka pogoda może działać na korzyść Sylwka. On biega przez piętę, więc w deszczu nie powinien mieć problemów – mówił w drodze na stadion klubowy kolega naszego skoczka wzwyż, Adam Kszczot, który wieczorem miał półfinał na 800 m. Bednarek w pierwszej próbie zaliczył 2.19, ale kolejnej wysokości, 2.23, nie zdołał już pokonać. To dało mu odległe, 10. miejsce, ex aequo z Czechem Peterem Horakiem. Wygrał Rosjanin Aleksander Szustow (2.33). Teraz Bednarka czeka seria badań i – prawdopodobnie – operacja kolana. – W przyszłym sezonie chcę wrócić do wielkiego skakania – zadeklarował.
Sylwester Bednarek (fot. Adam Nurkiewicz)
Z dobrej strony pokazali się w półfinałach nasi ośmiusetmetrowcy. W I serii startował Marcin Lewandowski. Lider europejskich tabel znów obrał taktykę a’la Czapiewski, czyli bieg na końcu stawki. Dopiero na 300 metrów przed metą zaczął się przesuwać. Na ostatnim wirażu wyglądało na to, że może mieć kłopoty. Jednak Polak spokojnie kontrolował ostatnie metry i minimalnie przegrał jedynie z Hiszpanem Kevinem Lopezem. Widać, że właśnie w nim gospodarze upatrują największego rywala dla swoich zawodników. Po biegu Lewandowski udzielił kilku wywiadów lokalnym mediom. – Czuję, że jestem w znakomitej formie, bez problemu wygrałbym ten półfinał, ale chciałem zachować siły na decydującą walkę – tłumaczył.
Marcin Lewandowski (fot. Adam Nurkiewicz)
Jego kolega po fachu, Adam Kszczot, startował w drugiej serii. Obrał inną taktykę. Trzymał się w środku stawki i dość wcześnie ustawił się na trzeciej pozycji. Właśnie na tym miejscu dobiegł do mety, podobnie jak Lewandowski, prawie nie zmęczony. – Finiszowałem pewnie, choć trzeba było się obrócić przez ramię, bo rywale mocno naciskali. Teraz odpoczynek i czas na wielki finał – powiedział brązowy medalista halowych mistrzostw świata.
Adam Kszczot (fot. Adam Nurkiewicz)
W półfinale biegu na 200 metrów startował mistrz Polski w tej konkurencji, Kamil Kryński. Podobnie jak w porannej sesji, znów uzyskał czas 20.81. Zajął 5. miejsce w swojej serii o nie awansował do finału.
Kamil Kryński (fot. Adam Nurkiewicz)
W czwartek dwudniową rywalizację zakończyli dziesięcioboiści. Nasz reprezentant, Marcin Dróżdż, po pierwszym dniu był daleko w klasyfikacji, ale później powoli awansował. Przed biegiem na 1500 m, kończącym rywalizację, zajmował 14. lokatę. Pobiegł jednak słabo i spadł na 18. miejsce. – Cieszę się, że ukończyłem dziesięciobój w tak dużej imprezie, choć jeśli chodzi o wynik oczywiście pozostaje niedosyt. Czeka mnie dużo pracy praktycznie w każdej konkurencji – skomentował swój występ podopieczny Artura Kohutka.
Po trzech dniach rywalizacji Polacy zajmują 14. miejsce w klasyfikacji medalowej i 12. w klasyfikacji punktowej.
Z Barcelony
Rafał Bała