Podczas niedawnej Gali Lauru Królowej Sportu mistrz Europy w biegu na 800 metrów, Marcin Lewandowski został uznany Zawodnikiem Roku w regionie kujawsko-pomorskim, a jego brat – Tomasz – Trenerem Roku w tej kategorii.
Podczas niedawnej Gali Lauru Królowej Sportu mistrz Europy w biegu na 800 metrów, Marcin Lewandowski został uznany Zawodnikiem Roku w regionie kujawsko-pomorskim, a jego brat – Tomasz – Trenerem Roku w tej kategorii.
Obaj reprezentowali do niedawna klub z Polic, ale ostatnio przenieśli się do bydgoskiego Zawiszy. Przy okazji imprezy w tamtejszej operze rozmawialiśmy z naszym mistrzem Europy.
- Dotychczas byłem zawodnikiem polickiego klubu, jednak zmieniłem barwy na Zawiszę Bydgoszcz. Powodem była sytuacja w jakiej się znalazłem. Trenuje się po to, żeby uzyskiwać jak najlepsze wyniki sportowe i właśnie Bydgoszcz mi je zapewniła. Nie będę musiał się przejmować, za co pojadę na obóz, tylko po prostu będę na ten obóz jechał. Chodzi też ogólnie o całą otoczkę wokół bydgoskiego sportu. Zaplecze treningowe jest tu rewelacyjne, między innego dlatego zmieniłem barwy. Tym bardziej więc czuję satysfakcję z tej nagrody, bo od razu po tym, jak związałem się z województwem kujawsko-pomorskim zostałem przez ten region doceniony. Miło było wyjść na scenę Opery i podziękować wszystkim, którzy mnie docenili. Pierwszy raz znalazłem się na takiej imprezie, atmosfera była bardzo fajna.
- W tym roku prezentowałeś się na bieżni znakomicie, ale to jednak Piotr Małachowski został Zawodnikiem Roku.
- Byłem jednym z kandydatów do zdobycia głównej nagrody podczas Gali, ale oddaję honor Piotrkowi, który jest rewelacyjnym sportowcem. Został mistrzem Europy – podobnie jak ja. Wygrał cykl Diamentowej Ligi, pobił rekord Polski. Przegrać z kimś takim to żadna ujma. Jestem jeszcze młody, mój czas nadejdzie.
- Wspomniałeś Diamentową Ligę, Ty też świetnie sobie w niej radziłeś, choć oczywiście rywalizację na 800 m zdominował David Rudisha. Myślisz, że jesteś w stanie z każdym rokiem zbliżać się do jego poziomu, czy Rudisha może być kimś pokroju Wilsona Kipketera, który na kilka lat zostanie bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem globu.
- David jest niesamowity, ale z tego co wiem ma skłonność do kontuzji. Życzę mu z całego serca, żeby jednak kontuzje go omijały i żeby uzyskiwał jak najlepsze wyniki. Znamy się bardzo dobrze, już od 2006 roku, czyli od mistrzostw świata juniorów w Pekinie. Tam Rudisha wygrał, ja byłem jedynym Europejczykiem i jedynym białym w finale – zająłem czwarte miejsce. Ale jeśli porównujemy Davida z Kipketerem, na razie Rudisha nie jest jeszcze tej klasy biegaczem, co kiedyś Wilson. Wielokrotnie poprawiał rekord świata, nie tylko na stadionie, ale i w hali. No i przede wszystkim królował na bieżni przez kilka lat. Zobaczymy, czy David wytrzyma ten wysiłek i presje.
- Jeśli już mowa o rekordach, Ty też masz apetyt na jeden z nich. Rekord Polski na dystansie 800 metrów wciąż należy do Pawła Czapiewskiego.
- Marzę o poprawieniu tego rekordu, ale tak naprawdę mam inne priorytety. Wynik nie jest najważniejszy, liczą się medale wielkich imprez. Po rekord Polski będę oczywiście również zmierzał. Prawda jest taka, że już w tym sezonie byłem przygotowany, by go ustanowić. Wie o tym nawet Paweł Czapiewski, co przyznawał w naszych rozmowach. Ale żeby osiągnąć taki wynik musi się złożyć kilka czynników – dobry bieg, pogoda, samopoczucie itd. Nie skupiam się więc na tym, chcę zrobić swoje, a wtedy wynik na pewno przyjdzie.
- Przed Tobą sezon 2011, czyli znów starty w Diamentowej Lidze oraz trudne, bo rozgrywane późno i daleko mistrzostwa świata.
- Rok temu byłem na zawodach w Daegu na mityngu Super Grand Prix, ostatni mój start w sezonie i bardzo dobry rezultat. Na pewno poradzę sobie z aklimatyzacją. A jeśli chodzi ogólnie o sezon 2011 – są różne koncepcje. Z trenerem myślimy nawet o tym, by odpuścić sobie przygotowania pod kątem 800 m i skoncentrować się na dystansie 400 m. Liczą się przecież igrzyska olimpijskie w Londynie, a nawet w Rio de Janeiro. Będę więc w stanie poświęcić ten rok, co nie oznacza oczywiście zupełnego odpuszczenia dwóch okrążeń. Wystartuję na 800 m i pewnie na mistrzostwa świata w Daegu pojadę, jednak na początku sezonu skupię się na wypracowaniu szybkości.
- Bierzesz przykład z Jurija Borżakowskiego.
- Oczywiście, Jurij to znakomity zawodnik. W jego przypadku pomysł łączenia 400 m i 800 m się sprawdził. U mnie też powinno tak być.
- Zanim jednak zaczniesz starty, czeka Cię kolejne zgrupowanie w Kenii. Lecicie z bratem w to samo miejsce co rok temu?
- To będzie ta sama miejscowość, ale tym razem nie będę mieszkał w domu Wilfreda Bungei. Co prawda on znów mnie zaprosił do siebie, ale nie chcę mu się narzucać. Ma swoją rodzinę i swoje obowiązki. Jestem mu wdzięczny. Teraz znów będziemy razem trenowali, ale zamieszkam gdzie indziej. Przed rokiem „operacja Kenia” się sprawdziła - zapoczątkowała cały cykl przygotowań do mistrzostw Europy, dzięki tamtejszym treningom mogłem wejść później na wyższe obroty.
- Marcin Lewandowski zawodnik i Tomasz Lewandowski trener – ten duet funkcjonuje bez zarzutu. Jednym momentem, w którym możecie od siebie odpocząć sa chyba tylko wakacje…
- To prawda, na wakacje nie wyjeżdżamy razem, to już byłaby przesada. Spędzamy ze sobą więcej dni w roku niż ze swoimi partnerkami – Tomek z żoną, a ja z dziewczyną. Mamy więc siebie dość. Na szczęście w roku jest taki moment jak teraz, kiedy można odpocząć od sportu…
Rozmawiał Rafał Bała