Oto, jak swoje występy w II dniu HMPS w Spale komentowali uczestnicy tych zawodów:
Oto, jak swoje występy w II dniu HMPS w Spale komentowali uczestnicy tych zawodów:
KAMIL KRYŃSKI (1. miejsce na 200 m – 21.50; w el. 21.22)
Jestem bardzo zadowolony z czasu, jaki osiągnąłem w eliminacjach. W finale biegło mi się gorzej, ale wiadomo, że skupiałem się bardziej na rywalizacji o pierwsze miejsce. Starty halowe to był przerwynik w treningu. Udało mi się poprawić rekordy życiowe na 60 i na 200 metrów, a więc prognostyk przed sezonem letnim jest bardzo dobry. Niewiele zabrakło mi do wypełnienia minimum na „sześćdziesiątkę“. Szkoda, ale myśę już o sezonie letnim. Chcę obronić tytuł mistrza Polski, wywalczyć prawo startu w mistrzostwach świata w Daegu, sztafecie i w biegu indywidualnym na 200 metrów.
ANNA KIEŁBASIŃSKA (1. Miejsce na 200 m – 23.62)
Mój rekord życiowy na otwartym stadionie na 200 metrów wynosi 23.51 sek, a w spalskiej hali pobiegłam niewiele wolniej. Jestem przeszczęśliwa, spełniłam dziś swoje ogromne marzenie! W przeciwieństwie do wielu zawodniczek i zawodników, bardzo lubię tę halę, jest dla mnie szcześliwa. Oczywiście tutejsze wiraże mogą być zabójcze dla stawów. Byłam tu ostatnio na dwutygodniowym obozie z trenerem Edwardem Bugałą i ta bieżnia weszła mi w nogi. Zmagałam sie z bólem lewego kolana. Na szczęście dziś nic nie czułam. Oczywiście poza mocą, która przełożyła się na bardzo dobry bieg. Bardzo dużo dało mi 3,5-tygodniowe zgrupowanie w RPA. Treningi w słońcu naładowały mnie taką ilością endorfin, że teraz cały czas mam uśmiech na twarzy. Już się cieszę na kolejny, 3-tygodniowy obóz w Afryce. Starty w hali napawają mnie dużym optymizmem w perspektywie sezonu letniego. Na otwartym stadionie w tym roku postawię na 200 metrow, trochę będę się już przyzwyczajać do 400 metrów. Ale do czasu igrzysk w Londynie będę się przygotowywała do dystansów sprinterskich. Co dalej? Raczej 400 metrów. Trzeba patrzeć realnie, w sprincie nie ma szans dla białych...
fot. Marek Biczyk
ANNA ROGOWSKA (1. miejsce w skoku o tyczce – 4.61)
Szkoda, że nie udało mi się dziś pokonać poprzeczki na 4.82. Myślę, że to wynik zmęczenia ostatnimi konkursami, których w ciągu 8 dni było trzy. To było widać. Ale do czasu HME w Paryżu na pewno nie będę odpoczywała. Czekają mnie jeszcze treningi, po jednym dziennie. Dowiedziałam się, że we Francji nie wystartuje Swietłana Fieofanowa, więc jedna silna rywalka odpadła. Podczas mistrzostw w Spale trochę przeszkodziło to, że ponad półtorej godziny czekałam na pierwszy skok, ciągle musiałam się dogrzewać i to na pewno trochę mnie wymęczyło. Ale taka jest specyfika skakania w tego typu imprezach. Podobnie będzie w eliminacjach HME. Lubię skakać w hali, więc przed Paryżem jestem pozytywnie nastawiona. Sezon jest krótki, zanim na dobre go zaczęłam, już się kończy. Przydałby się na koniec mocny akcent, taka wisienka na torcie.
MARCIN MARCINISZYN (1. miejsce w biegu na 400 m - 47.57; w el. 47.21)
Jestem zadowolony z biegu eliminacyjnego. Z finału już mniej, bo musiałem kontrolować to, co działo się za moimi plecami. No cóż, młodzież naciska. To już nie te czasy, kiedy wygrywało się z dużą przewagą. W sztafecie, która wystartuje w halowych mistrzostwach Europy w Paryżu będę najstarszy. Mam nadzieję, że chłopaki pomogą i pokażą się we Francji z dobrej strony. Hala ma to do siebie, że tu wszystko może się zdarzyć. Chciałbym, żeby latem wynik 45.50 w ogóle nie dawał awansu do sztafety. Musimy biegać naprawdę szybko, żeby liczyć się w świecie.
ADAM KSZCZOT (1. miejsce w biegu na 800 m - 1:48.0) – członek grupy Orlen Tem
To mój trzeci tytuł halowego mistrza Polski. Czuję, że jestem w formie, chyba nawet lepszej niż obaj z trenerem oczekiwaliśmy. Mam nadzieję, że za kilka dni będę mógł pokazać, na co mnie stać. W dwóch otatnich sezonach zebralem doświadczenie, które nie pójdzie na marne. Wciąż się rozwijam, uczę się taktyki biegu. Zdaję sobie sprawę, że presja z każdym rokiem jest większa. Nie chodzi tylko o oczekiwania ludzi z mojego otoczenia, ale również o moje oczekiwania wzgledem samego siebie. Teraz czekają mnie jeszcze egzaminy na uczelni i dwa mocne akcenty treningowe. A później już wyjazd do Paryża. Plan minimum na HME to brązowy medal, ale mam nadzieję na coś więcej. Tym bardziej, że w hali nie startują Bram Som i Jurij Borzakowski. Nie spodziewam się tam szybkiego biegu, to będzie typowa rywalizacja na miejsca.
RAFAŁ AUGUSTYN (1. miejsce w chodzie na 5000 m – 19:35:65)
Ostatnio ciężko pracowałem, ten start miał być przerwynikiem w tych reningach. Dlatego nie czułem jakiegoś powiewu świeżości w nogach. Start w Spale oceniam bardzo dobrze. Na początku dostałem co prawda upomnienie, bo musiałem wyhamowywać przed Grześkiem, ale później wszystko z techniką było już w porządku, co potwierdzili sędziowie. Miałem małe problemy z kostką, która spuchła mi po naciągnięciu podcas obozu. Ale w trakcie zaodów nie czułem bólu. To mój drugi złoty medal mistrzostw Polski w spalskiej hali. Starty pod dachem to dobry sprawdzian szybkości. Oczywiście wiraże nie są takie komfortowe, nie mamy przecież kolców, czasem człowiek się ześlizguje. Dodatkowo, w tym roku dopisało tu zawodników, wyprzedzanie było utrudnione. Ale cieszę się, że coraz więcej ludzi startuje w chodzie. Oczywiście obecnie w halowych mistrzostwach Europy i świata nie rozgrywa się chodu, ale nie żałuję, bo od wczesnej wiosny mamy wystarczająco dużo różnych zawodów. Na razie mam wypełnioną normę na MŚ w Daegu na 50 km, ale w trakcie sezonu będę chciał uzyskać kolejne minimu, na 20 km. Wtedy podejmę decyzję co do dystansu, na któym wystartuję w Korei. Skłaniam się raczej ku 50 kilometrom.
fot. Marek Biczyk
GRZEGORZ SUDOŁ (dyskwalifikacja w chodzie na 5000 m)
Od początku dystansu czułem się bardzo dobrze, nie forsowałem tempa, było dla mnie odpowiednie. Od paru lat nikt na dystansie nie daje mi żadnej zmiany, nie przejmuje prowadzenia. Dobrze, że teraz zdecydował się na to Rafał Augustyn. Dzięki temu mogłem chwilę odetchnąć. Później – niestety – wydarzyło się to, co się wydarzyło. Na jednym kółku dostałem ostrzeżenia, a na niespełna dwa okrążenia przed metą zostałem zdyskwalifikowany. Podobnie sytuacja wyglądała dwa lata temu. Wtedy powiedziałem sędziom kilka słów za dużo i być może pokutuje to do dziś. Cóż, mam nadzieję, że jest to wypadek przy pracy i że kolejne zawody będę już kończył „na czysto“. Co ciekawe, startując poza Polską od trzech lat nigdzie nie dostałem upomnienia...
Szczerze mówiąc, nie odniosłem wrażenia, żebym miał dziś problemy z techniką. Pracujemy nad nią dużo, monitorujemy treningi. Na zawodach to jest automatyzm. W tym roku chcę się trochę rozpędzić na krótszych dystansach żeby mieć większy zapas prędkości na 50 km. Wykonałem ogromną pracę. Teraz kolejne zgrupowanie i pierwszy start, na 35 kilometrów, 12 marca. Później czekają mnie dwie „dwudziestki“ – w kwietniu i w maju. Na mistrzostwach świata w Daegu wystartuję na 50 km.
Wysłuchał rb