Dyskobolka Żaneta Glanc drugi raz z rzędu zajęła czwartą lokatę w finale mistrzostw świata.
Dyskobolka Żaneta Glanc drugi raz z rzędu zajęła czwartą lokatę w finale mistrzostw świata.
Po czwartym miejscu w MŚ 2009 w Berlinie i ostatniej zwyżce formy (złoto Uniwersjady w Shenzhen), spore oczekiwania towarzyszyły występowi Żanety Glanc. Polka zapewniała, że jest bojowo nastawiona, pracowała z psychologiem i stać ją na wyższe miejsce niż dwa lata temu. I rzeczywiście. Już w pierwszej kolejce dysk wyrzucony przez Żanetę poleciał bardzo daleko (63.91 – tylko 8 cm bliżej od rekordu życiowego). Również kolejne próby były dobre, ale przeciwniczki tego dnia rzucały dużo dalej. Do brązu zabrakło Glanc prawie 2 metrów.
Seria Polki: |
63.91, |
62.30, |
63.11, |
62.69, |
62.17 |
, 60.32. |
- To jest sport, wygrywa najlepszy – stwierdziła Żaneta. - Nie zmienia to jednak faktu, że czuję zawód. Być może zabrakło mi trochę czasu po kontuzji, której doznałam w zeszłym roku. Przygotowania dok obecnego sezonu rozpoczęłam później, forma przyszła na jego końcówkę. Być może właśnie zabrakło mi trochę czasu w okresie zimowym, żeby teraz rzucać jeszcze dalej. Dwa lata temu cieszyłam się z czwartego miejsca w Berlinie, teraz, choć miejsce to samo, odczucia są zupełnie inne. Jestem zawiedziona. Ale cóż, rywalki były lepsze. Mam nadzieję, że w Londynie zajmę lepsze miejsce.
Żaneta Glanc po udanym rzucie w finale MŚ w Daegu (fot. Marek Biczyk)
Wielkie emocje towarzyszyły biegom półfinałowym na 800 m. W I serii startował Marcin Lewandowski. Mistrz Europy miał za rywala m.in. Abubakera Kakiego. Przed dwoma laty w Berlinie Sudańczyk w wyniku przepychanki nie wystąpił w finale. Teraz chciał zrobić wszystko, by tamta sytuacja się nie powtórzyła. Od początku ruszył bardzo mocno. Czas pierwszego okrążenia: 50.19! Jednak na kolejnych czterystu metrach Kaki słabł, z trzeciej-czwartej pozycji w pogoń za nim ruszył natomiast Lewandowski. Na wyjściu z ostatniego wirażu Polak był tuż za plecami Sudańczyka i przeciął linię mety przed nim. Jednak atakujący z prawej strony Etiopczyk Mohammed Aman był minimalnie szybszy od Lewandowskiego. A zatem końcowa kolejność: Aman, Lewandowski (1:44.60 – najlepszy wynik sezonu), Kaki. Sudańczyk musiał czekać na rozstrzygnięcia w kolejnych seriach, bo pewny awans do finału mieli po dwaj z każdego biegu (plus dwaj z najlepszymi czasami).
Adam Kszczot w biegu półfinałowym (fot. Marek Biczyk)
Druga seria dużo wolniejsza (1:45.73), w trzeciej startował kolejny z Polaków, Adam Kszczot. Obok niego – rekordzista świata, David Rudisha. Kenijczyk rozpoczął spokojnie, sekundę wolniej od Kakiego. Prowadził od startu do mety. Kszczot nie opuszczał go na krok i wbiegł na metę tuż za nim (z czasem 1:44.81).
We wtorkowym finale wystąpią więc dwaj Polacy, dwaj Kenijczycy, Amerykanin, Sudańczyk, Etiopczyk i Rosjanin (Jurij Borżakowski).
W niedzielę wieczorem w półfinale na 100 m wystartował Dariusz Kuć. Miał niepowtarzalną okazję pobiec z Usainem Boltem. Niepowtarzalną (w każdym razie w tych mistrzostwach, w stumetrówce), bo w finale rekordzista świata popełnił falstart i został zdyskwalifikowany. Najszybszy w tym roku z Polaków pobiegł jednak poniżej swoich możliwości. Był ostatni w swojej serii, uzyskując rezultat 10.51 (wiatr -1,0 m/s). – Teraz muszę skupić się na sztafecie. Mam nadzieję, że uda nam się awansować do finału i zatrzeć złe wrażenie jakie pozostawiliśmy po poprzednich mistrzostwach świata – powiedział Kuć.
Usain Bolt przeżywa dyskwalifikację w finale MŚ w Daegu (fot. Marek Biczyk)
Z Daegu
Rafał Bała
Wyniki na str:
http://daegu2011.iaaf.org/ResultsByDate.aspx