W poniedziałkowy wieczór biało-czerwoni mieli kilka szans medalowych. Wykorzystali jedną – Paweł Wojciechowski zdobył złoto w skoku o tyczce. Z kolei żadnemu z naszych młociarzy nie udało się stanąć na podium.
W poniedziałkowy wieczór biało-czerwoni mieli kilka szans medalowych. Wykorzystali jedną – Paweł Wojciechowski zdobył złoto w skoku o tyczce. Z kolei żadnemu z naszych młociarzy nie udało się stanąć na podium.
Szymon Ziółkowski i Paweł Fajdek nie byli w stanie rzucić w finale w granicach 80 metrów, a prawie tyle trzeba było uzyskać, by znaleźć się na podium. Fajdek miał problemy z mięśniem dwugłowym, który naciągnął kilka dni wcześniej podczas zgrupowania w Geochang. – W Daegu nie mogłem zbyt nisko schodzić na nogach, a bez tego nie można było rzucać daleko – przyznał podopieczny trenera Czesława Cybulskiego, który zajął 11. miejsce z wynikiem 75.20. – Szkoda, bo byłem dobrze przygotowany. Duże uznanie należy się rywalom, którzy rzucali dziś naprawdę daleko. To jeszcze nie koniec sezonu dla mnie. Mam nadzieję, że po tygodniu przerwy wrócę do normalnej dyspozycji.
Ziółkowski wystartował w mistrzostwach świata już po raz siódmy i piąty raz znalazł się w finale. Nie było czwartego medalu, ale nie było też wstydu. Wynik 77.64 dał siódmą lokatę. Zwyciężył Koji Murofushi (81.24) przed Kristianem Parsem (81.18). – Nie mam pojęcia, czemu dziś rzuty tak słabo mi wychodziły. Rozgrzewka wyglądała całkiem nieźle, ale później było kiepsko. W sumie nie ma się jednak co załamywać, bo przecież siódme miejsce w mistrzostwach świata nie jest tragedią. Biorąc pod uwagę ten sezon, który od początku mi nie wychodził, nie jest źle. Nie myślałem jeszcze nad przygotowaniami do igrzysk w Londynie. Po zakończeniu tego sezonu usiądziemy z trenerem i wszystko zaplanujemy – powiedział „Ziółek”. Z trybun dopingowała go Anita Włodarczyk, która eliminacje ma zaplanowane na piątek, 2 września.
W półfinałowym biegu na 400 m wystartował Marcin Marciniszyn. Tym razem jednak nie zaprezentował się tak dobrze jak w eliminacjach i z czasem 45.94 zajął 6-te miejsce w II serii, odpadając z rywalizacji. Po biegu był na siebie zły. – Nie wiem dlaczego tak słabo wypadłem – kręcił głową. – Może za bardzo chciałem. Wynik w granicach mojego rekordu życiowego dawałby awans do finału. A to byłoby już coś. Cóż, schrzaniłem ten bieg. Nie mogę się z tym pogodzić.
Dobra końcówkę pierwszego dnia rywalizacji w siedmioboju miała Karolina Tymińska. Po skoku wzwyż była trzynasta. W kuli dzięki najlepszemu wynikowi w sezonie (14.70) nadrobiła trzy lokaty, a po biegu na 200 m (czas 23.87 pod wiatr -1,5 m/s) awansowała na 5. miejsce. Do trzeciej (Amerykanki Hyleas Fountain) traci 44 punkty. Przed siedmioboistkami jeszcze trzy wtorkowe konkurencje: skok w dal (silna strona Karoliny), rzut oszczepem (największa bolączka) i bieg na 800 m (tu jest wręcz rewelacyjna). Kwestia rekordu Polski (6616 pkt) i medalu MŚ pozostaje więc otwarta. – Jestem zadowolona, choć liczyłam na lepszy wynik na 200 m. Nienajlepiej czułam się w skoku wzwyż. Na rozgrzewce pociągnęłam mięsień łydki, poczułam też ból w stopie. Dość mocno bolało, ale starałam się o tym nie myśleć. Mam nadzieję, że przed skokiem w dal fizjoterapeutom uda się doprowadzić mnie do dobrej dyspozycji – powiedziała Karolina.
Z Daegu
Rafał Bała
Wywiady z naszymi zawodnikami znajdą Państwo na stronie: www.youtube.pl/PZLAwideo