Po raz pierwszy wiosną Ustrzyki Dolne gościły czołówkę polskich biegaczy górskich. Tym razem najstarszą kategorią wiekową byli juniorzy, a oprócz nich także juniorzy młodsi i młodzicy rozegrali swoje mistrzostwa kraju na krótkiej trasie.
Po raz pierwszy wiosną Ustrzyki Dolne gościły czołówkę polskich biegaczy górskich. Tym razem najstarszą kategorią wiekową byli juniorzy, a oprócz nich także juniorzy młodsi i młodzicy rozegrali swoje mistrzostwa kraju na krótkiej trasie.
Trasa zawodów wydawała się na pozór łatwa, nawet zbyt łatwa. Ta łatwość okazała się złudna. Najpierw znaczący podbieg, sięgający nawet powyżej 15%, stopniowo łagodniejący, potem płaski odcinek drogi osiedlowej i zbieg w malowniczym wąwozie, bez wystających kamieni, czy innych niebezpiecznych elementów. Oznaczało to jednak trzy rodzaje biegu na jednokilometrowej pętli, którą trzeba było pokonać w wypadku juniorów nawet czterokrotnie.
Po biegach dzieci młodszych i starszych, przyszła kolej na mistrzostwa Polski. W kategorii młodziczek obecni zadawali sobie pytanie, czy Agnieszka Filipowska potwierdzi ubiegłoroczną supremację w tej kategorii? Po pierwszej krótszej pętli wyglądało na to, że tak. Potem jednak na drugim podbiegu faworytka wyraźnie dostała zadyszki i na prowadzenie wyszła miejscowa kieszonkowych rozmiarów gladiatorka Edyta Bielec. Filipowska udowodniła jednak, że nieprzypadkowo zdobyła w ubiegłym roku 2 złote medale. Pozbierała się już na łatwiejszej części podbiegu, na płaskim odcinku wyszła na prowadzenie i ostatecznie wygrała pewnie zdobywając swój trzeci pod rząd złoty medal mistrzostw Polski. Druga Edyta Bielec, a trzecia Kamila Zatorska, córka Izabeli.
Na prowadzeniu Patryk Lachowski
Inaczej przebiegała rywalizacja w kategorii młodzików. Kolega klubowy Agnieszki Mateusz Borkowski od początku ustawił się na pierwszej pozycji, a potem już tylko powoli, ale systematycznie powiększał swoją przewagę i wygrał niezagrożony. Na końcówce brawurowo finiszujący Marcin Kuliga wyprzedził debiutującego w biegu górskim Marcina Jacniaka (brata Ewy i Małgorzaty).
W kategorii juniorów młodszych obserwowaliśmy teatr jednego aktora. Patryk Lachowski (syn dyrektora Biegu), jedyny członek złotej drużyny ubiegłorocznych Mistrzostw Europy Juniorów Młodszych, który pozostał w tej kategorii wiekowej najpierw dał się wyszumieć swoim rywalom - po pierwszej pętli był na 5-6 pozycji, po czym od drugiego okrążenia zaczął wychodzić na prowadzenie i wygrał swobodnie „na jednej nodze”. Za nim dobiegł do mety debiutant w górach Damian Sator, a zaciętą walkę o brązowy medal wygrał na ostatnim okrążeniu wygrał Konrad Dziedzic.
Gwiazdą rywalizacji w kategorii juniorek młodszych okazała się Weronika Pyzik, ubiegłoroczna wicemistrzyni Polski młodziczek, a tegoroczna wicemistrzyni Polski w przełajach. W trakcie rywalizacji na czele pokazywały się różne zawodniczki, ale to 'Pyzia” zwracała uwagę stylem biegu, umiejętnością zmiany rytmu z luźnego zbiegania na siłowy podbieg, umiejętnością regulowania oddechu. Jednym słowem rasowa biegaczka górska, choć to był dopiero jej drugi start w biegu górskim. Oba dotychczasowe - w Ustrzykach, wypada mieć nadzieję, że trzeci będzie w Irlandii. Nic dziwnego, że rywalkom pozostała walka o pozostałe medale, a przypadły one – srebrny Monice Kaliwodzie, a brązowy - górskiej debiutantce Lidii Zając.
Rywalizacja juniorów miała być szczytowym punktem zawodów i trzeba przyznać, że chłopaki nie zawiedli. Od początku na czele ustawiła się piątka faworytów, ale i zaplecze też zbytnio nie odstawało. Pierwszy z walki o medale zaczął odpadać Rafał Matuszczak, który nie może dojść do siebie po zimowych perypetiach zdrowotnych. Na pierwszym zbiegu tracił do prowadzącej czwórki kilka metrów. Na podbiegu zdołał dojść do grupy, ale potem odpadł już ostatecznie z walki o medale. Czterech zawodników biegło solidarnie przez prawie trzy okrążenia, kiedy to zaczął odstawać Sylwester Lepiarz. Na czwartej, ostatniej pętli Andrzej Rogiewicz, który dał się poznać jako ostrożny taktyk ruszył do przodu i nie było na niego silnych. Srebro po zaciętej walce zdobył wreszcie Krzysztof Szymanowski, który dotychczas nie miał szczęścia do rywalizacji w mistrzostwach Polski, a brąz Marcin Żychski, ubiegłoroczny brązowy medalista Mistrzostw Europy Juniorów Młodszych. Potem byliśmy świadkami szaleńczego ataku na czwarte miejsce Rafała Matuszczaka, który nie tylko nie dał się połknąć napierającym z dalszych pozycji rywalom, ale na końcówce wykazał imponującą wolę walki. Sylwek Lepiarz, który ma za sobą największą liczbę startów w biegach górskich spośród uczestniczących w mistrzostwach zawodników nie dał jednak odebrać sobie czwartego miejsca. I po takiej walce nikt już chyba nie powie, że czwarte miejsce jest najgorsze.
Juniorzy mieli do pokonania cztery pełne pętle, a juniorki jedną krótszą i dwie pełne, ale emocji też nie zabrakło. Po pierwszej pętli prowadziła Marta Orłowska, która broniła tytułu mistrzyni Polski w tej konkurencji zdobytego w Złotym Stoku, w listopadzie ubiegłego roku. Jej pierwsza pozycja po pierwszej pętli omal nie wywołała palpitacji serca u trenera Oleksyka, który krzyknął z desperacji „Za szybko !” Wysoka była cena za to przedwczesne prowadzenie. Marta ukończyła bieg na 6 pozycji, a przez następną pętlę wszyscy emocjonowali się walką Kamili Paluch z Karoliną Mierzejewską. Kamila jest lepsza na podbiegu, a Karolina bardzo poprawiła się na zbiegu. Po drugiej pętli prowadziła Mierzejewska, ale na ostatnim podbiegu Paluch nadal biegła, podczas gdy Mierzejewska zaczęła iść. I w tym momencie „było pozamiatane”. Ostatni zbieg nie dał już Mierzejewskiej możliwości odrobienia strat. Paluch wygrała pewnie, a na trzecim miejscu znalazła się nieoczekiwanie, dla siebie i trenera debiutantka z Kraśnika – Agata Dziura. Dodać należy, że po zaciętej walce z dwiema rywalkami.
Po 10 edycjach Otwartych Mistrzostw Podkarpacia w wersji 8-kilometrowego biegu przez szczyt Laworty, tym razem odbyły się typowe zawody w kategoriach młodzieżowych i dziecięcych. I choć najwyższy punkt trasy niewiele wznosił się nad podnóże Laworty, to aspekt sportowy nic na tym nie ucieriał. „Łatwa” trasa okazała się prawdziwą masakrą, a ci, którzy sobie na niej poradzili mają wszelkie dane po temu, aby święcić także triumfy w międzynarodowym gronie.
A. Puchacz