Menu
1 / 0
Aktualności /

Katarzyna Kowalska: przeszkody z automatu

Katarzyna Kowalska: przeszkody z automatu

Jest jedną z dwóch – obok Matyldy Szlęzak – polskich zawodniczek, które zapewniły sobie miejsce w reprezentacji Polski na igrzyska jeśli chodzi o dystans 3000 metrów z przeszkodami. Dla Katarzyny Kowalskiej występ w Londynie będzie drugą przygodą olimpijską, po starcie przed czterema laty w Pekinie.

Jest jedną z dwóch – obok Matyldy Szlęzak – polskich zawodniczek, które zapewniły sobie miejsce w reprezentacji Polski na igrzyska jeśli chodzi o dystans 3000 metrów z przeszkodami. Dla Katarzyny Kowalskiej występ w Londynie będzie drugą przygodą olimpijską, po starcie przed czterema laty w Pekinie.

Minimum Polskiego Związku Lekkiej Atletyki w tej konkurencji wynosiło 9:43.00. Kowalska 19 maja w mityngu Diamentowej Ligi w Szanghaju zajęła 9. pozycję, uzyskując rezultat 9:41.29.

- Minimum PZLA wypełniłaś już w pierwszy starcie sezonu na przeszkodach. Musiałaś się mocno sprężać, czy po prostu jesteś już w tym roku w olimpijskiej formie?

- Walka o minimum była, bo wróciłam z Meksyku i chyba trochę przedobrzyłam tam z treningiem. Miałam dwa starty – na akademickich mistrzostwach świata i w mistrzostwach Polski na 10 kilometrów. Między tymi startami miałam dość ciężkie akcenty treningowe, wiec nie biegałam „na świeżości”. Przyznam, że później nie mogłam się nawet odnaleźć w treningu. Dlatego do Szanghaju poleciałam z myślą o zrobieniu minimum, bez nastawiania się na dużo lepszy wynik. Na szczęście udało się. Teraz jestem już po obozie w Szklarskiej Porębie i czuję, że powoli dochodzę do formy.

- Masz już zapewniony udział w igrzyskach olimpijskich. Ale tam będzie trzeba już biegać bardzo szybko, bo Twoje rywalki są naprawdę mocne.

- To prawda, widać to chociażby w trakcie sezonu, kiedy ciężko się dostać na jakikolwiek duży mityng. Zawodniczek prezentujących wysoki poziom jest sporo, chcą startować. Moim menedżerem jest Gianni de Madonna, który stara się znaleźć mi jakieś dobre biegi. Jeśli chodzi o igrzyska, chciałabym w Londynie dostać się do finału i powalczyć tam o jak najwyższe miejsce. Jestem już na tyle doświadczoną zawodniczką, że powinnam coś osiągnąć w rywalizacji wśród seniorek. Tego od siebie oczekuję, nie mam taryfy ulgowej, stawiam sobie wysokie wymagania. Na pewno liczę na rekord życiowy. To powinno dać mi niezłą pozycję, choć oczywiście - patrząc na wyniki jakie rywalki osiągają w tym sezonie - nie będzie łatwo.

- W Londynie nie powinnaś mieć problemów z tremą, bo stratowałaś już w dużych międzynarodowych imprezach.

- Tak, zaczynałam w 2005 roku w młodzieżowych mistrzostwach Europy. W Erfurcie sprawiłam niespodziankę, bo poprawiłam rekord życiowy o pół minuty i zdobyłam złoty medal. W kolejnym sezonie wystartowałam w Pucharze Europy, następnie biegałam w mistrzostwach Europy w Barcelonie, gdzie po dyskwalifikacji Rosjanki zostałam sklasyfikowana na ósmej pozycji. No i tak z roku na rok były kolejne imprezy. Żałuję, że nie wykorzystałam swojej wysokiej formy na mistrzostwach świata w Osace. Widocznie nie trafiam tam w odpowiedni dzień.

- Masz za sobą duży obóz przygotowawczy w Meksyku. Treningi w tej części świata rzeczywiście przynoszą tak dobre efekty?

- Meksyk jest specyficzny. W zeszłym roku byłam tam dwukrotnie, w tym sezonie raz. Trenujemy tam na wysokości 2600 metrów, we wsi Santa Maria w pobliżu stolicy kraju, u znajomych polskiego trenera, Tadeusza Kępki. Mieliśmy tam zapewnione wszystko, co potrzeba. Wysokie góry są jednak zmiennie – czasem „oddają”, czasem nie. Liczyłam, że teraz będzie pozytywnie, ale niespecjalnie to wyszło. Musiałam więc jeszcze trochę potrenować, przeczekać moment kryzysu i doszłam do jako takiej dyspozycji. Mam nadzieję, że będzie to widać na przeszkodach.

- Czy coś w Twoim treningu zmieniło się jeśli chodzi o przygotowania do sezonu olimpijskiego?

- Poprawiłam technikę biegu. Czuję, że mam lepsze tylne odbicie, wyrzucam podudzie. Wcześniej po prostu przestawiałam nogi i byle do przodu. Jeśli chodzi o pokonywanie przeszkód chyba niewiele się zmieniło, bo nie miałam w tym elemencie jakichś większych problemów. Jestem wysoka, więc łatwiej mi w tej konkurencji niż niższym dziewczynom. Przeszkody mają wysokość 76 centymetrów. To niby niedużo, ale im dalej się biegnie tym wydają się wyższe…

- Twoim koronnym dystansem jest 3000 metrów z przeszkodami, ale próbujesz także swoich sił w innych konkurencjach, nawet w biegach ulicznych czy w przełajach. Traktujesz to jako odskocznię od rywalizacji na bieżni, element treningu?

- Ulicę biegam tylko poza sezonem, w okresie przygotowawczym. Podobnie na przykład dystans 10 000 metrów. Natomiast w sezonie startowym chciałabym się sprawdzić na krótszych dystansach – jak widać – tej prędkości trochę mi brakuje.

- Dlaczego wybrałaś rywalizację w tej konkurencji? Pamiętasz swój pierwszy bieg na przeszkodach?

- Do lekkoatletyki trafiłam w szkole podstawowej, dzięki mojemu wf-iście w szkole podstawowej w miejscowości Wielgie, między Lipnem a Włocławkiem – panu Andrzejowi Wilmowiczowi. Początkowo miałam skakać wzwyż, bo nieźle mi to wychodziło. Ale zostałam skierowana do trenera Mariana Nowakowskiego i tak we Włocławku rozpoczęło się bieganie na poważnie. Jako ciekawostkę mogę dodać, że we Włocławku nie mam w tej chwili stadionu, na którym mogłabym trenować. Od początku nie miałam też do dyspozycji rowu z wodą. Było pięć płotków, które się rozklekotały i już nie mam gdzie zrobić treningu. Czasem mam do siebie pretensje jeśli chodzi o pewne sprawy czysto sportowe, ale z drugiej strony, patrząc na warunki w jakich trenuję u siebie w mieście, to i tak moje osiągnięcia to swoisty majstersztyk. Cieszę się, że mam zapewnione szkolenie przez PZLA, dzięki temu mogę wyjeżdżać na obozy. Brakuje mi jednak odpowiedniej bazy treningowej, kiedy wracam do domu. Jeśli chodzi o mój pierwszy bieg na przeszkodach, oczywiście, że go pamiętam. To było w Bydgoszczy, jakiś lokalny mityng. Miałam 16 lat, rywalizowałyśmy wtedy na dystansie 1500 metrów przez przeszkody. Uzyskałam wynik 5:09. Trener poradził mi, żebym spróbowała swoich sił w tej specjalności, która właśnie wtedy wchodziła do programu jeśli chodzi o kobiecą lekkoatletykę. Jako juniorka biegałam na 2000 metrów z przeszkodami, miałam wtedy rekord życiowy na poziomie 6:37.99. Z kolei na 3000 metrów z przeszkodami również po raz pierwszy pobiegłam w Bydgoszczy – mój ówczesny rezultat to 10:24.

- Co jest najtrudniejsze w rywalizacji na przeszkodach?

- To zależy od doświadczenia i wytrenowania zawodnika. Im się jest młodszym, tym trzeba poświęcić więcej czasu na wypracowywanie techniki na płotkach. Później wygląda to już lepiej, nie trzeba skupiać się tylko na tym, żeby płynnie pokonywać przeszkody i rów. Robi się to z automatu.

- A co trzeba zrobić, żeby na początku przygody z przeszkodami przełamać barierę strachu przed skokiem do rowu z wodą?

- Dopóki ktoś nie przebiegnie pełnego dystansu na przeszkodach, łącznie z rowem, wydaje mu się to łatwe. Jednak ten moment, gdy wskakuje się do wody jest trudny pod względem psychologicznym. Trzeba więc dużo ćwiczyć ten element podczas treningów. Problem w tym, że w Polsce nie ma zbyt wielu stadionów, gdzie można pokonywać rów z wodą.

- Zdarzyło Ci się kiedyś zaliczyć niekontrolowany upadek do rowu z wodą?

- Owszem. To były moje pierwsze seniorskie zawody międzynarodowe. Puchar Europy w Maladze, a więc ważny start. Na ostatnich metrach przed przeszkodą któraś z rywalek się rozłożyła. Zatrzymałam się, położyłam ręce na przeszkodzie i wskoczyłam do roku - tuż za belką. Jest tam dość głęboko, nie mogłam się wydostać. Ale i tak ukończyłam ten bieg jako trzecia.

- Powodzenia w Londynie i obyś nie miała już tak… mokrych przygód.

- Dziękuję, postaram się wypaść w igrzyskach jak najlepiej.

---------------------------------------

Katarzyna Kowalska urodziła się 7 kwietnia 1985 roku w Lipnie. Mieszka we Włocławku i reprezentuje tamtejszy klub (Vectra Włocławek). Jest wielokrotną mistrzynią Polski w kategoriach młodzieżowych jak i seniorskich (6-krotnie zdobywała złoto w gronie seniorek na 3000 m z przeszkodami – w tym w ciągu ostatnich pięciu lat) – nie tylko w biegach przeszkodowych ale także na 5000, 10 000 m oraz w przełajach. W 2005 roku w Erfurcie została młodzieżową mistrzynią Europy, a dwa lata później w Debreczynie obroniła tytuł. W sezonie 2007 wygrała rywalizację podczas Pucharu Europy w Monachium. Dwukrotnie startowała w MŚ (w 2007 roku odpadła w eliminacjach, a w 2009 zajęła 12. pozycję). W ME w Barcelonie była 10, w tym samym roku uplasowała się na 3. miejscu w drużynowych ME. Dwa lata wcześniej zakończyła udział w igrzyskach na biegu eliminacyjnym, a w sezonie 2006 była 8. w Pucharze Świata w Atenach (na 5000 m). Startowała też w ME i MŚ w biegach przełajowych. W kategorii młodzieżowców ma na koncie brąz wywalczony indywidualnie oraz srebro i brąz w drużynie.

(foto: bieganie.pl)

Powrót do listy

Więcej