Jest jedną z dwóch – obok Katarzyny Kowalskiej – Polek, które będą reprezentowały Polskę na igrzyskach olimpijskich w Londynie w biegu na 3000 m z przeszkodami. Matylda Szlęzak ma nadzieję na awans do olimpijskiego finału.
Jest jedną z dwóch – obok Katarzyny Kowalskiej – Polek, które będą reprezentowały Polskę na igrzyskach olimpijskich w Londynie w biegu na 3000 m z przeszkodami. Matylda Szlęzak ma nadzieję na awans do olimpijskiego finału.
7 czerwca podczas zawodów w hiszpańskiej Huelvie zajęła 6. miejsce w biegu na 3000 m z przeszkodami. Czas 9:39.87 oznacza wypełnienie minimum na igrzyska olimpijskie, a jednocześnie nowy rekord życiowy Matyldy, poprawiony o prawie 9 sekund!
- Wykonałam ciężką pracę już na obozie w Portugalii, później byłam jeszcze na zagranicznym zgrupowaniu w RPA i w Font Romeu. Przepracowałam więc solidnie całą zimę i teraz to procentuje.
- Już rok temu podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Ostrawie pokazałaś się z dobrej strony. Zajęłaś tam czwarte miejsce.
- Byłam przygotowana na medal. Biegło mi się bardzo dobrze, forma była optymalna. Na 300 metrów do mety zaryzykowałam i wyszłam na prowadzenie. Niestety, trochę zabrakło na finiszu i zostałam z czwartym miejscem. Ale miałam szanse nawet na złoto. Zrobiłam rekord życiowy, ale czuję niedosyt, bo nie stanęłam na podium.
Biegaczka podczas MME 2011 w Ostrawie (foto Marek Biczyk)
- Masz już za sobą kilka startów w kadrze. Stresujesz się jeszcze startując zagranicą z czołówką?
- Wydaje mi się, że już mniej niż na pierwszej tak poważnej imprezie, czyli na drużynowych mistrzostwach Europy w Sztokholmie. Oczywiście na każdych zawodach występuje stres, ale to mobilizuje, więc dobrze, że jest. Ale po tym, jak zebrałam trochę doświadczenia zdecydowanie mniej się denerwuję.
- Jesteś delikatną, drobną dziewczyną. Czemu wybrałaś bieg z przeszkodami, który wymaga więcej siły niż biegi płaskie?
- Po prostu rywalizacja na tym dystansie bardzo mi się podoba. I to już od wieku juniorki, gdy zdobyłam medal na 2000 metrów z przeszkodami. Później skupiłam się na biegach płaskich, ale teraz wróciłam na przeszkody. Lubię ten dystans, przede wszystkim nie boję się przeszkód. To taki inny bieg, cały czas coś się dzieje, trzeba być bardzo skupionym.
- Plan na sezon 2012 to była kwalifikacja olimpijska?
- Tak. Razem z trenerem mocno w to wierzyliśmy. Celowaliśmy więc w normę PZLA. Udało się osiągnąć taki rezultat w Huelvie. Bieg odbył się w bardzo dobrych warunkach pogodowych, wieczorem. Czułam się wyśmienicie już podczas rozgrzewki. Rywalki dyktowały dobre tempo, biegłam w grupie na taki właśnie wynik.
- Kiedy zobaczyłaś na tablicy wyników czas 9:39.87 to…
- …bardzo się ucieszyłam. To oznaczało, że będę olimpijką. Po raz pierwszy w karierze osiągnęłam rezultat poniżej 9:40. Wielkim marzeniem jest już sam start w igrzyskach, ale trzeba liczyć na coś więcej. Natomiast trener już to wszystko zaplanował i spokojnie mogę się skupić na przygotowaniach, wypełniając jego treningowe zalecenia.
- A te treningi na przeszkodach bardzo różnią się od przygotowań do płaskich dystansów?
- Nie. Trening jest bardzo podobny. Choć oczywiście trzeba robić technikę, ćwiczyć na płotkach i na przeszkodach, skakać przez rów. Pod względem techniki trener bardzo mnie pilnuje. Ale ja już czuję co robię dobrze, a co źle. Wiem, jak trzeba pokonywać przeszkody. Ale z upływem czasu moja technika jest chyba coraz lepsza.
- Jak zaczęła się Twoja przygoda z lekkoatletyką?
- Pochodzę spod Rzeszowa, na początku moim klubem była Resovia, zaczęłam w drugiej klasie gimnazjum. Dojeżdżałam na treningi, mieszkałam niedaleko. Moim trenerem był Jacek Kawa, a następnie Piotr Kowal. U niego zdobyłam pierwszy medal mistrzostw Polski na 2000 metrów z przeszkodami. Ale kiedy rozpoczęłam studia na AWF w Krakowie przeszłam do tamtejszego AZS-u. Tym samym trafiłam do trenera Romana Kołodzieja, a po roku moimi przygotowaniami zajął się Wacław Mirek, z którym trenuję do dziś
- Twój obecny trener to ciekawa osobowość. Sam kiedyś biegał całkiem dobrze, a teraz pracuje jako specjalista od przygotowania fizycznego z gwiazdami polskiego sportu…
- To prawda. Wcześniej trener współpracował z piłkarzami Cracovii, teraz pomaga tenisistkom – siostrom Radwańskim. Poznałam je, czasem widujemy się na tych samych obiektach. Ale trenujemy oczywiście osobno.
- Kiedyś rekord świata w biegu na 3000 metrów z przeszkodami należał do Polki, Justyny Bąk. Później bardzo dobrze na tym dystansie prezentowała się Wioletta Frankiewicz. Pamiętasz ich najlepsze biegi?
- Oczywiście, że pamiętam. Te ich sukcesy są bardzo motywujące. Jeśli one potrafią to ja też…
- Igrzyska olimpijskie w Londynie to będzie dla Ciebie czas zdobywania doświadczeń, ale za cztery lata w Rio de Janeiro możesz myśleć o odniesieniu sukcesu. Jednak żeby tak się stało, przed Tobą jeszcze dużo pracy.
- Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę. Muszę poprawić technikę, wytrzymałość i powinno być dobrze. Czasu mam jeszcze sporo.
- Powiedz jeszcze kilka słów o biegach przełajowych. Często startujesz w tej specjalności.
- Tak, bardzo lubię przełaje, to coś zupełnie innego niż startu na bieżni. W tym roku też brałam udział w takich zawodach, jako AZS AWF już dwa razy z rzędu zdobyłyśmy drużynowe mistrzostwo Polski. Kiedyś startowałam w klubowych mistrzostwach Europy.
----------------------------------
Matylda Szlęzak urodziła się 11 stycznia 1989 roku. Pochodzi ze wsi Pogwizdów Nowy, oddalonej o kilka kilometrów od Rzeszowa. Zaczęła trenować bieganie jako 14-latka. Była zawodniczką Resovii, a po rozpoczęciu studiów na krakowskiej AWF przeszła do tamtejszego AZS-u. W 2008 roku zdobyła srebro MP juniorek w biegu na 2000 metrów z przeszkodami. Jest aktualną wicemistrzynią kraju na 3000 m z przeszkodami. Ma też na koncie brąz HMP na 3000 m, oraz dwa złota młodzieżowych MP w biegu przeszkodowym. Dwukrotnie stawała na najwyższym stopniu podium akademickich mistrzostw Polski.
W sezonie 2011 była 4. w młodzieżowych ME, 10. w drużynowych ME, a podczas Uniwersjady w Shenzhen odpadła w eliminacjach.