Menu
1 / 0
Aktualności /

AGNIESZKA SZWARNÓG: Architekt olimpijskiego sukcesu

AGNIESZKA SZWARNÓG: Architekt olimpijskiego sukcesu

Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie w reprezentacji Polski wystartuje aż dziewięcioro chodziarzy. Oznacza to, że nasz kraj wystawi do rywalizacji komplet w tej lekkoatletycznej specjalności – sześciu mężczyzn i trzy kobiety. Jedną z nich będzie Agnieszka Szwarnóg.

Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie w reprezentacji Polski wystartuje aż dziewięcioro chodziarzy. Oznacza to, że nasz kraj wystawi do rywalizacji komplet w tej lekkoatletycznej specjalności – sześciu mężczyzn i trzy kobiety. Jedną z nich będzie Agnieszka Szwarnóg.

 

Podczas czerwcowych mistrzostw Polski w Bielsku-Białej doszła do mety spokojnie, na drugiej pozycji, za Pauliną Buziak. To pozwoliło jej odetchnąć zapewniło już w stu procentach miejsce w ekipie olimpijskiej. Agnieszka przyznaje jednak, że przed tym decydującym startem miała obawy.

 

- To jest sport, nigdy nic nie wiadomo. Tym bardziej, że niektórych w pogodni za minimami olimpijskimi łapią kontuzje. Na szczęście mnie nic nie dolega. Czuję się dobrze, praca do igrzysk przebiega zgodnie z planem.

- To widać, bo w tym sezonie zrobiłaś niesamowity postęp, śrubując rekord życiowy.

- Poprawiłam się o ponad 3 minuty w porównaniu z poprzednim sezonem. Byłam mocno zmotywowana mając w perspektywie szansę startu w igrzyskach. Udało się, choć jeszcze w styczniu miałam problemy zdrowotne, przeszłam operację. Prawie miesiąc nie mogłam nic robić. Dopiero w lutym zaczęłam normalnie chodzić. Miałam więc podwójną mobilizację, żeby wrócić na wysoki poziom. Pracowałam ciężko przez dwa miesiące, a w kwietniu wystartowałam już w Zaniemyślu.

- Masz już plan jeśli chodzi o swój występ w Londynie?

- Oczywiście – tak jak większości sportowców – nie chodzi mi tylko o sam wyjazd i pojawienie się na trasie. Realnie patrząc, stać mnie na miejsce w czołowej dwunastce. Chciałabym pokazać się tam z najlepszej strony, tym bardziej, że warunki atmosferyczne powinny nam sprzyjać. Są przecież zbliżone do polskich. Wolę jak jest lekki deszczyk, chłód. Upał mnie wykańcza.

- A jakieś założenia taktyczne na olimpijski start?

- Nie można się za bardzo dać ponieść emocjom. Można za to słono zapłacić. Należy konsekwentnie, z kilometra na kilometr patrzeć na swoje tempo. Oczywiście trzeba dokładnie obserwować co robią rywalki. Najważniejsze jest jednak dokładne określenie granic wytrzymałości własnego organizmu. Ktoś, kto „wiezie się” za kimś może naprawdę wiele stracić. Na szczęście ja jestem na etapie przesuwania tych granic. Wciąż się rozwijam, razem z trenerem sięgamy po nowe rozwiązania, chcemy ulepszać mój chód. Mam jeszcze spore rezerwy. Jestem przecież najkrócej w chodzie jeśli mowa o dziewczynach z polskiej czołówki. Dla mnie to dopiero szósty sezon. Jeszcze dużo przede mną.

- Od czego się zaczęło?

- Na początku liceum bawiłam się w bieganie na 1500 i 3000 metrów. Ale bolały mnie ścięgna Achillesa. Kolega namówił mnie na to, żebym spróbowała sił chodzie i jakoś mnie to wciągnęło. Pierwsze zawody to były halowe mistrzostwa Polski juniorów. Wywalczyłam w nich brązowy medal i złapałam bakcyla, była motywacja do dalszego trenowania. Startowałam już w Pucharze Świata, w Pucharze Europy, Uniwersjadzie.

- Masz już zatem trochę doświadczenia. Może stres w Londynie będzie mniejszy…

- Mam taką nadzieję. Ubiegłoroczna Uniwersjada w Shenzhen pozwoliła mi poczuć atmosferę dużej międzynarodowej imprezy. Zobaczyłam jak to wszystko działa. To był taki przedsmak igrzysk.

- Najdłuższym dystansem dla kobiet w chodzie na dużych imprezach jest 20 kilometrów. W takiej konkurencji będziecie też rywalizować podczas igrzysk. W porównaniu z 50-tką mężczyzn to dużo mniejszy wysiłek.

- Tak, ale jestem przekonana, że gdybyśmy miały chodzić na 30-40 kilometrów też dałybyśmy radę. Nie sądzę jednak, żeby światowe władze dążyły do przedłużenia dystansu dla kobiet.

- Trenujesz od sześciu lat, masz przed sobą jeszcze większość sportowej kariery. A co chciałabyś robić po rozstaniu ze sportem?

- Z wykształcenia jestem architektem. Rok temu obroniłam pracę magisterską na Politechnice Krakowskiej. Sport nie trwa wiecznie, chciałabym później pracować w wyuczonym zawodzie. Mój szwagier też jest architektem chcielibyśmy wspólnie otworzyć działalność, coś w kierunku projektowania domów jednorodzinnych.

- Marzy Ci się zaprojektowanie swojego domu?

- Oczywiście. Chciałabym go zaprojektować i wybudować (śmiech).

 

------------------------------

Agnieszka Szwarnóg urodziła się 28 grudnia 1986 roku w Myślenicach. Reprezentuje klub AZS AWF Kraków, jej trenerem jest Wacław Mirek.

Dwukrotnie startowała w zawodach Pucharu Świata – w 2010 roku była 50., a w 2012 – 36. W sezonie 2011 zajęła 32. pozycję w Pucharze Europy. Jej największe dotychczasowe osiągniecie to 8. lokata w Ubiegłorocznej Uniwersjadzie w Shenzhen. Szwarnóg ma na koncie trzy medale MP na 20 km (dwa srebra i brąz) oraz dwa krążki halowych MP na 3000 m (srebro 2009 i brąz 2010). Ma też w dorobku medale juniorskich i młodzieżowych mistrzostw kraju

Rekord życiowy Agnieszki w chodzie na 20 km wynosi: 1:30:56 i ustanowiony został w tym roku w Zaniemyślu.

Powrót do listy

Więcej