To był udany dzień dla polskich lekkoatletów startujących w Goteborgu. W ciągu kilkudziesięciu minut na koncie naszej ekipy pojawiły się dwa medale – za sprawą tyczkarki Anny Rogowskiej i milerki Katarzyny Broniatowskiej.
To był udany dzień dla polskich lekkoatletów startujących w Goteborgu. W ciągu kilkudziesięciu minut na koncie naszej ekipy pojawiły się dwa medale – za sprawą tyczkarki Anny Rogowskiej i milerki Katarzyny Broniatowskiej.
Rano z dobrej strony pokazała się młodzież – tyczkarz Robert Sobera ustanowił „życiówkę” 5.60 i awansował do finału, jego kolega po fachu – Piotr Lisek wyrównał PB (5.50), ale nie udało mu się znaleźć w czołowej ósemce. Adrian Strzałkowski został sklasyfikowany na 10 miejscu, po tym jak skoczył w dal 7.87 (jego rek. życ. to 7.88). Do finału na 1500 m awansowali Marcin Lewandowski i Bartosz Nowicki (nie powiodło się Szymonowi Krawczykowi), podobnie jak Adam Kszczot na 800 m. Odpadła natomiast w skoku wzwyż Kamila Stepaniuk.
Robert Sobera w trakcie eliminacji HME w Goteborgu zalicza wysokośc 5.50 w I próbie
(fot. Marek Biczyk)
Ale prawdziwe emocje miały nadejść w sesji wieczornej. Tuż po 16-stej na rozbieg do skoku o tyczce wyszła Anna Rogowska. Na jej koszulce (z tyłu – tak jest u wszystkich tyczkarek i tyczkarzy) na złotym tle wypisane było nazwisko „Rogowska”. Taki kolor tła oznaczał, że Ania broniła tytułu mistrzowskiego, wywalczonego 2 lata temu w Paryżu. Wtedy skoczyła 4.85, ustanawiając rekord Polski. Tym razem nie było potrzeby, by szybować aż tak wysoko. Rozpoczęła bezbłędnie od 4.37. Na 4.52 najpierw strąciła, ale w drugiej próbie oddała chyba najlepszy skok w konkursie. Miała ogromne przewyższenie, na rozbiegu i w trakcie skoku była bardzo dynamiczna. To zapowiadało dobre skakanie w kolejnych podejściach. 4.62 znów za pierwszym razem, a 4.67 za drugim. Z tą wysokością – oprócz Ani – poradziła sobie tylko liderka tegorocznych tabel europejskich, Holly Bleasdale. Jednak miała tyle samo zrzutek co Polka. Ponieważ obie nie poradziły sobie z wysokością 4.72, zajmowały ex aequo pierwsze miejsce. Do rozstrzygnięcia potrzebna była zatem dogrywka. To oznaczało czwarty skok na 4.72 – obie strąciły poprzeczkę, którą sędziowie zawiesili następnie na 4.67. Tu Ania strąciła, a skacząca po niej Bleasdale zaliczyła próbę i zdobyła złoto. Srebro przypadło Rogowskiej, a brąz 21-letniej Rosjance Anżelice Sidorowej, która wynikiem 4.62 ustanowiła „życiówkę”. – Zważywszy na moje problemy w tym sezonie, również zdrowotne, które nie pozwoliły mi się w stu procentach przygotować, jestem zadowolona – zapewniała Ania. – Dzisiaj przytrzymałam nerwy na wodzy i wykorzystałam wszystkie swoje atuty. Liczę na to, że to co pokazuję na treningach wkrótce przełoży się na zawody. Jeśli chodzi o dogrywkę w walce o złoto, to pierwszy taki przypadek w historii damskiej tyczki. Ale śledząc skoki swoje i Brytyjki, przygotowywałam się na to. Po tylu latach w moim treningu przyda się coś nowego, świeże spojrzenie jest wskazane. Dlatego zaproponowaliśmy współprace Wiaczesławowi Kaliniczence. To wyśmienity fachowiec, mam nadzieję na dobre efekty tej współpracy. Musimy się o sobie jeszcze dużo dowiedzieć. Liczymy na dobre skakanie latem – powiedziała Rogowska.
Po srebrze w tyczce kolejna Polka dorzuciła do dorobku naszej ekipy brąz na 1500 m. Mało kto spodziewał się, że Katarzyna Broniatowska, debiutująca w seniorskiej imprezie tej rangi, tak dobrze poradzi sobie w biegu półfinałowym. Sukcesem był już awans do czołowej dziewiątki, ale krakowiance było tego mało. Zaznaczała, że myśli o medalu i liczy na wolny bieg. – Jestem dobra na finiszu, więc w tym upatruję swojej szansy – mówiła. I nie zawiodła ani siebie ani kibiców. Bieg znów był wolny – oczywiście poza pochodzącą z Etiopii Szwedką Aregawi, która narzuciła mordercze tempo. Ale pozostałe zawodniczki nie kwapiły się, by ją gonić. Broniatowska trzymała się w czołówce, a na 200 metrów przed metą zaatakowała. To był strzał w „10-tkę”, bo mając jeszcze sporo sił przesuwała się do przodu i odpierała ataki rywalek. Minęła metę jako trzecia – po Aregawi i Hiszpance Isabel Macias. Czas Polki: 4:14.30. Daleko za Kasią finiszowała m.in. halowa rekordzistka świata na 1500 m, Rosjanka Jelena Sobolewa… - Po cichu marzyłam o medalu. A poza tym, zmobilizował mnie jeden z dziennikarzy, który dzień wcześniej powiedział, że nie mam żadnych szans w finale. Pokazałam co potrafię, trzeba mieć charakter do sportu. To był trochę inny bieg niż w eliminacjach, nie mogłam już ciągle trzymać się bandy, musiałam nadłożyć trochę metrów, ale to mi nie przeszkodziło. Chciałam dać z siebie wszystko, na ile wystarczy i sił. Teraz będę próbowała poprawić swoje wyniki w sezonie letnim. Mam też nadzieję na występ w przyszłorocznych halowych mistrzostwach świata w Sopocie – powiedziała szczęśliwa podopieczna trenera Zbigniewa Króla.
Trener Zbigniew Król i Katarzyna Broniatowska tuż po dekoracji najlepszych
zawodniczek HME 2013 w biegu na 1500 m (fot. Marek Biczyk)
Na krótszym dystansie – 800 m – w sobotnie popołudnie biegał Adam Kszczot. W swojej serii półfinałowej zajął 3. miejsce, znów – jak w eliminacjach – przyjmując taktykę stopniowego przesuwania się z ostatniego miejsca. Na końcówce zaatakował go Joe Thomas, ale Brytyjczykowi zabrakło sił. – Oczywiście mogłem wygrać ten bieg, ale nie o to chodziło – przyznał Kszczot. – Liczyła się kwalifikacja do finału. – Nie zdecydowałem jeszczem jaką taktykę przyjmę w biegu finałowym, to zależy od tego, jaka będzie tam sytuacja, muszę być przygotowany na wszystko. Czuję się dobrze po tych obu biegach, nie był to dla mnie jakiś wielki wyczyn.
W niedzielę, ostatniego dnia HME w Göteborgu o medal na 800 m powalczy Adam Kszczot, na 1500 m Bartosz Nowicki i Marcin Lewandowski, w skoku o tyczce Robert Sobera, a w ostatniej konkurencji zawodów – nasi czterystumetrowcy w sztafecie 4x400 m.
Link do wyników: http://la.sportresult.com/ajax/eaa2.asp?event_id=10012100000003&event_day=3&module=timetable_date&lang=en
Polecamy galerię zdjęć: http://www.pzla.pl/index.php?_a=1&kat_id=6
i wywiady z Polakami na YouTube: http://www.youtube.com/user/PZLAwideo