Z dużą obawą oczekiwali wszyscy na te mistrzostwa. Przedłużająca się zima sprawiła, że jeszcze kilka dni przed zawodami na trasie zalegał śnieg i nawierzchnia dostatecznie nie obeschła.
Z dużą obawą oczekiwali wszyscy na te mistrzostwa. Przedłużająca się zima sprawiła, że jeszcze kilka dni przed zawodami na trasie zalegał śnieg i nawierzchnia dostatecznie nie obeschła.
Swoje zrobiły też obfite opady deszczu, które według prognoz pogody apogeum miały osiągnąć w dniu zawodów, a wielkość opadów w czasie rywalizacji miała sięgać 60 litrów na metr kwadratowy w ciągu godziny, co jest ilością wystarczającą do wywołania powodzi. Jeszcze w nocy poprzedzającej zawody padało jak z przysłowiowego cebra, ale gdy w Ustrzykach Dolnych nastał dzień, deszcz ustał, a w czasie imprezy pojawiło się nawet słońce. Na tym jednak lista cudów skończyła się. Rekonesans na trasie, wytyczonej podobnie jak w roku poprzednim w Parku pod Dębami, na zboczu góry Kamienna Laworta, potwierdził, że warunki będą bardzo ciężkie. Właściwie iść po trasie się nie dało, ale nie po raz pierwszy okazało się, że trasy biegów górskich nie są od tego, żeby po nich chodzić, tylko istnieją po to, aby się na nich ścigać. W tych warunkach cieszyć się należy, że strat w ludziach nie zanotowano, natomiast straty w sprzęcie i owszem. Po każdym biegu, a było ich w w sumie 10, w błocie na trasie pozostawały utopione buty. Niektórzy dobiegali do mety na boso, a archeolog, który odkopie kiedyś tę trasę, będzie miał niezłą zagadkę do rozwiązania, skąd w w tym miejscu takie nagromadzenie obuwia sportowego. Może wtedy, w przyszłości, w wątpliwość zostanie podany pogląd, że obuwie sportowe na przełomie XX i XXI wieku produkowano tylko w Azji, bo przecież skąd wzięło się takie nagromadzenie bardzo dobrej jakości butów sportowych w Polsce? Może bliskość granicy z Ukrainą sprzyjała zaangażowaniu tańszej siły roboczej z tego kraju? Ale zostawmy te dylematy do rozwiązania przyszłym pokoleniom archeologów.
Już biegi dzieci pokazały, że ściganie jednak będzie. Najmłodsi adepci biegania górskiego walczyli ambitnie i do samego końca, a fotokomórka na mecie pracowała bardzo ciężko.
Jako pierwsze o medale mistrzostw Polski walczyły młodziczki. Miejscowa zawodniczka, Joanna Bielec (MKS Halicz Ustrzyki Dolne) pozwoliła na początku wyszumieć się rywalkom, na drugim, dłuższym okrążeniu ruszyła do przodu, wyprzedziła wszystkie rywalki i zdobyła złoty medal. Na miejscu drugim dobiegła prowadząca przez większą część dystansu Łucja Wiktorowicz (Opoczno Sport Team), a trzecie zdobyła dzięki wspaniałemu finiszowi Martyna Lachowska (MKS Halicz Ustrzyki Dolne), córka dyrektora imprezy.
Wśród młodzików przez większą cześć dystansu prowadził Grzegorz Klocek (MKS Start Lublin). Na końcówce zaatakował jednak Arkadiusz Urbaniak ze Stali Nowa Dęba i to jemu przypadł tytuł mistrzowski w tej kategorii. Na miejsce trzecim - Krystian Mleczko (MLUKS Tarnów).
Po młodzikach na 4-kilometrową, morderczą w tych warunkach, trasę ruszyli juniorzy młodsi. Wśród nich 4 zawodników z pierwszej szóstki niedawnych przełajowych mistrzostw Polski w Kwidzynie, ze złotym i srebrnym medalistą tamtych zawodów. Na czele początkowo biegła wspomniana czwórka zawodników. Pierwszym, który zaczął słabnąć okazał się debiutujący w biegu górskim Michał Roguski z Pogoni Siedlce. Stopniowo przewagę zaczął zdobywać Patryk Błaszczyk, który rok temu w Ustrzykach doświadczył traumatycznego przeżycia, kiedy to po dobiegnięciu do mety na 10. miejscu zemdlał i trzeba było go dłuższy czas cucić. W tym roku zawodnik ten jest jednak w doskonałej formie, o czym świadczył złoty medal zdobyty w Kwidzynie i co potwierdził bieg w Ustrzykach. Patryk biegł swoje, tak jakby rywale nie istnieli. Próbował dotrzymać mu kroku drugi w Kwidzynie Mateusz Borkowski (LKB Rudnik), który jeszcze nigdy nie doznał porażki w biegu górskim. Na Błaszczyka jednak mocnych nie było, a Mateusz Borkowski stoczył jeszcze zaciętą walkę o srebrny medal z mocno naciskającym go Damianem Satorem (KS Słoneczko Busko Zdrój), którą rozstrzygnął na swoją korzyść dzięki większemu doświadczeniu.
Juniorki młodsze zjawiły się w Ustrzykach w bardzo silnej obsadzie. Z czołówki przełajowych mistrzostw Polski poza złotą i srebrną medalistką zjawiło się jeszcze 5 zawodniczek z pierwszej 11. W sumie 7 biegaczek z krajowej czołówki biegów płaskich, z tego 6 z medalami mistrzostw Polski w biegach górskich i ubiegłoroczna mistrzyni Europy w biegach górskich w tej kategorii wiekowej. Początkowo na czele biegła grupa zawodniczek. Bardzo szybko okazało się, że tym razem nie będzie siły na Agnieszkę Filipowską, czterokrotną mistrzynię Polski młodziczek w biegach górskich, srebrną medalistkę przełajowych mistrzostw Polski, złotą medalistkę halowych mistrzostw Polski na dystansie 2000 m. Nie zdołała dotrzymać jej kroku aktualna mistrzyni Europy juniorek młodszych Weronika Pyzik (LKS Znicz Biłgoraj), która wygrała z nią dwa tygodnie wcześniej w Kwidzynie. Na trzecim miejscu dobiegła Magda Dias (WKS Flota Gdynia), na czwartym Ewelina Gostomczyk (UKS Wiking Rychnowy), na piątym Edyta Bielec (MKS Halicz Ustrzyki Dolne), a na szóstym Karolina Kordalska (GKS Piast Gliwice) i te 6 zawodniczek uzyskało lepszy czas niż pierwsza juniorka. Tak licznej grupy klasowych juniorek młodszych w biegach górskich nie było w Polsce jeszcze nigdy.
Na prowadzeniu Agnieszka Filipowska
W kategorii juniorów oczekiwano na pojedynek Rafała Matuszczaka (LLKS Osowa Sień) z Marcinem Żychskim (UKS Wiking Rychnowy). Zawodnicy znają się bardzo dobrze. Ich największe sukcesy to złoty medal Rafała i brązowy Marcina zdobyte dwa lata temu na mistrzostwach Europy juniorów młodszych. W roku 2011 lepszy był Rafał. W roku ubiegłym wygrywał Marcin. W tym roku zawodnicy spotkali się już podczas mistrzostw Polski juniorów w przełajach. Rafał zdobył medal złoty, a Marcin zajął czwarte miejsce. Tym razem Marcin Żychski był w doskonałej dyspozycji. Do połowy dystansu Rafał dotrzymywał mu kroku, potem jednak przewaga Żychskiego rosła i to on dobiegł do mety na pierwszym miejscu zdobywając pierwszy w swojej karierze złoty medal mistrzostw Polski. Na drugim miejscu Rafał Matuszczak, na trzecim Sebastian Sienkiewicz (MKS Pogoń Siedlce), a na czwartym Nataniel Swat (GKS Piast Gliwice).
W kategorii juniorek miało miejsce szczególne zdarzenie. Reprezentantka Polski na ostatnich mistrzostwach świata w przełajach Paulina Pawłowska (MKS Pogoń Siedlce) dwukrotnie zażyła kąpieli błotnych na trasie i to od czubka głowy po koniuszki palców u nóg. Po pierwszym okrążeniu twarz miała tak oklejoną błotem, że trudno było uwierzyć, iż zawodniczka cokolwiek widzi. Ten swoisty makijaż nie przeszkodził jej w pewnym zwycięstwie i zdobyciu złotego medalu mistrzostw Polski juniorek w swoim debiucie w biegu górskim. Na drugim miejscu zza pleców rywalek finiszowała ubiegłoroczna brązowa medalistka z Ustrzyk Agata Dziura (SKB Kraśnik), a na trzecim - Natalia Sadowska (UKS Budowlani Nowy Sącz).
Kąpiele błotne nie przeszkodziły Paulinie Pawłowskiej w zwycięstwie
Łącznie w zawodach wzięło udział 132 zawodniczek i zawodników z 27 klubów, a medale zdobywali reprezentanci 8 województw.
W kontekście tegorocznych imprez, a w szczególności Mistrzostw Świata w Krynicy można pozwolić sobie na stwierdzenie, że w kategoriach juniorek i juniorów mamy prawdziwe kłopoty bogactwa.
A.Puchacz