Anita Włodarczyk zajęła drugie miejsce w rzucie młotem, a Tomasz Majewski był szósty w pchnięciu kulą w 7. dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata.
Anita Włodarczyk zajęła drugie miejsce w rzucie młotem, a Tomasz Majewski był szósty w pchnięciu kulą w 7. dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata.
To był bardzo emocjonujący wieczór na moskiewskim stadionie Łużniki. W rolach głównych wystąpiły młociarki – Tatiana Łysenko i Anita Włodarczyk, które walcząc o złoto zbliżyły się do rekordu świata. Polka zaczęła ostrożnie, na zaliczenie (70.75). Rosjanka z wysokiego „C” (77.58). Tylko że Anita nie zamierzał tego wieczora łatwo wypuścić z rąk złota. Przed rokiem w Londynie była druga w igrzyskach, właśnie za Łysenko, teraz chciała się zrewanżować. Machnęła więc 74.21, a w trzeciej kolejce 77.97 i wyszła na prowadzenie. Wtedy jednak poczuła skurcz nogi, poprosiła Tomasza Majewskiego, który rozgrzewał się obok przed konkursem kulomiotów, o maść rozgrzewającą. Trochę pomogło. W kolejnej próbie nasz młociarka musiała jednak odpowiedzieć na fenomenalny rzut Tatiany: 78.80! To nowy rekord mistrzostw świata, drugi wynik w historii. Anita zachowała zimną krew. Młot po jej próbie wylądował w miejscu, gdzie zmierzono: 78.46! Nowy rekord Polski, poprawiony o 16 centymetrów. Ale złota nie gwarantował. Anita walczyła jeszcze w ostatnich dwóch kolejkach, lecz nie zdołała przerzucić Łysenko. – Czuję satysfakcję, bo pobiłam rekord Polski, na najważniejszej imprezie sezonu zaprezentowałam najwyższą formę. Tatiana rzucała znakomicie, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się jej zrewanżować. Najbliższa okazja 25 sierpnia w Warszawie, podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej – powiedziała wicemistrzyni świata. Medal wręczała jej na podium legenda polskiej i światowej lekkoatletyki, Irena Szewińska. – Gratuluję Anicie, to był emocjonujący konkurs, a ona zaprezentowała się znakomicie i pobiła rekord Polski. Ściskałam za nią kciuki, podobnie jak za naszych pozostałych zawodników – powiedziała członkini MKOl i Rady IAAF.
Kiedy końca dobiegał konkurs młociarek, do koła obok wchodzili kulomioci. Wśród nich Tomasz Majewski, który miał – podobnie jak polscy kibice – nadzieję na medal. Rozpoczął od 20.46, później wyrównał swój najlepszy tegoroczny wynik (20.89), w czwartej kolejce miał 20.91, a w piątek 20.98. Nie udało mu się więc przekroczyć granicy 21 metrów i zajął 6. lokatę (ten sam wynik miał piąty, Czech Lukas Prasil, ale uzyskał minimalnie lepszy drugi rezultat – 20.93). Złoto dla Niemca Davida Storla, który pchnął 21.73 (sędziowie najpierw stwierdzili, że próba była nieważna, bo Storl dotknął górnej części progu, ale po chwili cofnęli decyzję i zaliczyli to pchnięcie). Drugi Amerykanin Ryan Whiting (21.54), a trzeci Australijczyk Dylan Armstrong (21.34). Czy przy tym poziomie stać było Tomka na brąz? – Musiałbym pchnąć dużo dalej, a to nie był dobry konkurs w moim wykonaniu. Szkoda. Mam nadzieję, że po tym dość słabym sezonie przyjdzie dobry sezon halowy, liczę na medal halowych mistrzostw świata 2014 w Sopocie – podsumował Majewski.
W wieczornej sesji oglądaliśmy jeszcze jednego Polaka. Karol Zalewski pobiegł w drugiej serii półfinałowej na 200 metrów. Startował na drugim, dość niewygodnym torze, widać było, że miał z tym mały problem. Wbiegł na metę jako ostatni z czasem 20.66. Tę serię wygrał Usain Bolt (20.12). – Bolt to showman, pajacuje. Tak samo jak przed kamerami, zachowuje się w call roomie, na rozgrzewce, naśmiewa się z wszystkich. Nie jest pozytywną osobą w całym tym towarzystwie. W finale pewnie Weir będzie szybki, ale na razie na Bolta nie ma mocnych. Teraz czeka mnie bieg sztafetowy, tam ciśnienie rozkłada się na cztery osoby, powinno być jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że to początek mojej sportowej kariery, chciałbym w kolejnych imprezach zaprezentować się pozytywnie, pobiec w finałach – stwierdził Karol po zejściu z bieżni.
W sobotę na Łużnikach Kamila Stepaniuk i Justyna Kasprzycka powalczą w finale skoku wzwyż, a Dominika Nowakowska w finale biegu na 5000 m.
KOMPLET WYNIKÓW NA: