W środę 5 lutego Anna Rogowska wyleci do Sztokholmu, gdzie w czwartek po raz pierwszy w tym sezonie stanie przed szansą wywalczenia minimum uprawniającego do startu w 15. Halowych Mistrzostwach Świata, które w dniach 7-9 marca odbędą się w Sopocie. Poza mityngiem XL Galen w stolicy Szwecji tyczkarka SKLA Sopot ma w planie jeszcze trzy starty.
W środę 5 lutego Anna Rogowska wyleci do Sztokholmu, gdzie w czwartek po raz pierwszy w tym sezonie stanie przed szansą wywalczenia minimum uprawniającego do startu w 15. Halowych Mistrzostwach Świata, które w dniach 7-9 marca odbędą się w Sopocie. Poza mityngiem XL Galen w stolicy Szwecji tyczkarka SKLA Sopot ma w planie jeszcze trzy starty.
- Bezpośrednio ze Sztokholmu lecimy do Gandawy, gdzie 9 lutego czeka mnie rywalizacja w zawodach Flanders Indoor. Z Belgii wracamy na dwa dni do Spały, a następnie udajemy się do Doniecka. Na Ukrainie skakać będziemy 15 lutego, a dzień później meldujemy się w Sopocie i do mistrzostw Polski, które odbędą się 22 i 23 lutego, trenować będziemy w ERGO ARENIE na nowej bieżni. Po krajowym championacie nie mamy już planie żadnych startów. Chcemy w spokoju, przy pełnej koncentracji, przygotowywać się do mistrzostw świata - zrelacjonowała sopocka tyczkarka.
Z tą najważniejszą w tym sezonie imprezą Rogowska wiąże ogromne nadzieje. - Mam już w dorobku srebrny i brązowy medal halowych mistrzostw świata. Do kompletu brakuje mi zatem złotego krążka. Wierzę, że uda mi się go wywalczyć właśnie w ERGO ARENIE. Fantastycznie byłoby stanąć na najwyższym stopniu podium i usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego przed polską publicznością, w dodatku w Sopocie. Ćwiczę już na sto procent i jestem przekonana, że do mistrzostw świata będę optymalnej dyspozycji - dodała.
Przygotowania do HMŚ zakłócił wypadek, który sopocka tyczkarka odniosła ósmego grudnia podczas zgrupowania w Spale. W trakcie ćwiczeń na drążku niespełna 32-letnia zawodniczka upadła na głowę i z tego powodu miała prawie miesięczną przerwę w treningach.
- Co prawda w grudniu przeprowadziłam kilka delikatnych rozruchów, niemniej właściwie przygotowania wznowiłam w Spale 3 stycznia. Dzień wcześniej przeszłam badanie tomografem komputerowym, po którym lekarze wydali zgodę na rozpoczęcie normalnych treningów. Na początku ćwiczyłam dwa razy dziennie, ale później ograniczyliśmy się do jednych zajęć. Intensywnie pracujemy nad szybkością, skocznością, siłą i techniką, bo te elementy trzeba umiejętnie połączyć – wyjaśniła.
Rogowska nie zakłada, że już w czwartek w Sztokholmie uzyska rezultat uprawniający ją do startu w mistrzostwach świata, który wynosi 4,71 metra. Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich z Aten w 2004 roku uważa również, że w przypadku tyczkarek to minimum jest niezwykle wysokie.
- W kilku konkurencjach, zwłaszcza w skoku wzwyż, działacze IAAF nie byli już tak wymagający. W Sztokholmie nie wyznaczyliśmy sobie jednak zadania osiągnięcia konkretnego wyniku. Mam jeszcze pewne zaległości, bo w ciągu jednego miesiąca nie jestem w stanie zrealizować planu treningowego, który przewidziany był na dwa razy dłuższy okres. Dlatego też do swoich inauguracyjnych zawodów w Szwecji podchodzę spokojnie. Chcemy stopniowo, krok po kroku, czynić postępy i z zawodów na zawody skakać coraz wyżej. Poza tym prawdziwa rywalizacja jeszcze się nie zaczęła. Wszystkie zawodniczki są na początku sezonu i na razie trudno powiedzieć, w jakiej znajdują się formie – zakończyła Anna Rogowska.
Anna Rogowska jest ambasadorem Halowych Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce SOPOT 2014.
Informacja prasowa