Już we wtorek, 12 sierpnia rozpoczyna się długo wyczekiwana, najważniejsza impreza lekkoatletycznego sezonu letniego. Kulminacja formy polskich lekkoatletów ma nastąpić właśnie podczas 22. Mistrzostw Europy w Zurychu.
Już we wtorek, 12 sierpnia rozpoczyna się długo wyczekiwana, najważniejsza impreza lekkoatletycznego sezonu letniego. Kulminacja formy polskich lekkoatletów ma nastąpić właśnie podczas 22. Mistrzostw Europy w Zurychu.
W polskiej ekipie widać już pozytywne napięcie, poziom adrenaliny podnosi się odwrotnie proporcjonalnie do upływu czasu, jaki pozostał do rozpoczęcia mistrzostw.
Pierwszym z biało-czerwonych, który zaprezentuje się na stadionie Letzigrund będzie Tomasz Majewski. Początek eliminacji pchnięcia kulą o 10:04, w innej grupie będzie pchał mniej doświadczony Jakub szyszkowski. Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski, który w poniedziałek - tradycyjnie dzień przed zawodami - miał trening siłowy - doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wielkim faworytem jest Niemiec David Storl. - On jest poza zasięgiem, chyba że stanie się coś nieprzewidzianego. Pozostaje mi więc walka o srebro. Rozpoczynam starty Polaków w Zurychu i chciałbym dobrze otworzyć te mistrzostwa, żeby pociągnąć za sobą resztę ekipy na podium - mówi Majewski, który podczas wieczornego spotkania całej kadry ponownie został wybrany na kapitana reprezentacji.
W poniedziałek od rana nasi lekkoatleci udawali się na stadiony treningowe oraz na oficjalny stadion Letzigrund. Mimo że lało jak z cebra, na głównym obiekcie treningi przeprowadzili m.in. Adam Kszczot, Artur Kuciapski, Patryk Dobek, Joanna Jóźwik, Jakub Krzewina, Renata Pliś, Katarzyna Kowalska, Mateusz Demczyszak, Krystian Zalewski oraz członkinie sztafety 4x400 m. Skocznię do skoku w dal i trójskoku sprawdzali: Anna Jagaciak-Michalska oraz Adrian Strzałkowski i Tomasz Jaszczuk, a pełne wody koło oglądali nasi młociarze. - Jest mokro, ale mimo to nie aż tak ślisko jakby się mogło wydawać - mówiła sunąc po kałuży Joanna Fiodorow. - Organizatorzy straszyli wszystkich, że ten tartan jest specyficzny i potrzebujemy innych, cieńszych wkrętów. To chyba bardziej działa na psychikę niż ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale przyznaję, że niespecjalnie mi się dziś biegało po tej nawierzchni - opowiadał Krzewina, który ma trzeci w tym roku czas wśród startujących w Zurychu czterystumetrowców.
Anna Jagaciak, która tak rewelacyjnie wystartowała 4 lata temu w Barcelonie... w skoku w dal, tym razem zaprezentuje się w trójskoku. - Wreszcie, w tym roku stwierdziłam, że jestem trójskoczkinią i postawiłam wszystko na tę konkurencję. Wracając pamięcią do mistrzostw w Barcelonie, przyznaję, że chciałabym prezentować teraz taką formę jak wtedy. Ciekawa rzecz, bo na stadionie w Zurychu na dwóch rozbiegach w jednym kierunku jest zupełnie inny tartan. Jeden twardy, drugi miękki. Wolałabym wystąpić w eliminacjach na tym miękkim, ale warunki muszą przecież być dla wszystkich jednakowe. Zobaczymy, co postanowią organizatorzy - powiedziała Ania.
Dobrze na poniedziałowym treningu prezentował się przeszkodowiec Krystian Zalewski. - Moja forma jest tu na pewno nie słabsza niż w Rzymie, kiedy pobiegłem 8:16. Jestem przygotowany nawet na dwa mocne biegi. Nie będę odstawał od rywali i powalczę o wysokie lokaty - powiedział podopieczny trenera Jacka Kostrzeby, który kilka tygodni wcześniej w Brunszwiku doznał groźnie wyglądającej kontuzji.
W skupieniu swoją pracę trenignową na stadionie Letzigrund wykonywali też Kszczot, Kuciapski i Jóźwik. - Startuję za dwa dni, więc dziś miałam normalny trening. Czułam się dobrze, pobiegałam szybsze rytmy i mogłam sprawdzić tartan. Patrzę z nadzieją na środę, wtedy zaczynam eliminacje. To mój debiut na imprezie seniorskiej, ale nie nakładam na siebie żadnej presji. Muszę uwierzyć we własne siły - mówiła po powrocie do hotelu Asia.
Popołudniu rzutowe treningi mieli m.in. Piotr Małachowski, Paweł Fajdek i Anita Włodarczyk. - Anita postanowiła oddać 13 rzutów, żeby podkreślić, że eliminacje ma 13-stego sierpnia. Nie ma problemów z tą liczbą, więc i teraz podchodzimy do tego pozytywnie - mówił zadowolony trener Krzysztof Kaliszewski. Uśmiech pojawił się też na twarzy mistrza świata sprzed roku, Pawła Fajdka. - Rzucałem i wcale aż tak bardzo nie bolało - mówił, mając na myśli problemy z plecami, na które narzekał jeszcze kilka dni temu. Popołudniowe treningi odbyły też nasze skoczkinie wzwyż - Justyna Kasprzycka i Kamila Lićwinko, a oszczepnik Łukasz Grzeszczuk rzucał... 600-gramowym sprzętem. - Miałem krótki trening, 5-6 rzutów lekim sprzętem, żeby tuż przed startem "przyśpieszyć" rękę. Oszczep lądował na 84-tym metrze. A muszę przyznać, że takie odległości jak na trenigach 600-tkę zazwyczaj później w trakcie zawodów uzyskuję 800-tką. To chyba dobry prognostyk - powiedział nasz najlepszy oszczepnik.
Wieczorem cała ekipa (bez kilku osób, które dojadą do Zurychu bezpośrednio na start) zebrała się w dużej hotelowej sali. Zawodnicy, trenerzy, lekarze i fizjoterapeuci odebrali tam nominacje do kadry na ME, wybrali kapitana (został nim Tomasz Majewski) zapoznali się z regulaminem zawodów i... otrzymali pamiątkowe torby z logo ME w Zurychu i kilkoma gadżetami w środku. Jednym z nich był solidny, szwajcarski scyzoryk formy Victorinox.
Prezes PZLA, Jerzy Skucha mówił krótko i treściwie: - Spotykamy się w tym roku po raz trzeci na bardzo ważnej imprezie: Sopot, Brunszwik i teraz Zurych. Walczcie tak, jak to robiliście w Sopocie i Brunszwiku. Tam nikogo nie trzeba było mobilizować, każdy dawał z siebie wszystko. Reprezentacja Polski wypadła więc znakomicie. Róbcie swoje, bo jesteście bardzo dobrze przygotowani i umotywowani. Życzę, żeby w trakcie tych sześciu dni zawody odbywały się w dobrej pogodzie i żeby nie brakowało Wam ambicji - powiedział.
Rozmowy z reprezentantami Polski na ME w Zurychu na oficjalnym kanale YouTube PZLA: