Dziesięcioro Polaków rozpocznie w sobotę rywalizację w Pucharze Interkontynentalnym w Marrakeszu. Nasi lekkoatleci, którzy wystartują jako reprezentanci Europy, będą musieli walczyć nie tylko z przeciwnikami z innych kontynentów, ale i z piekielnie wyczerpującą aurą.
Dziesięcioro Polaków rozpocznie w sobotę rywalizację w Pucharze Interkontynentalnym w Marrakeszu. Nasi lekkoatleci, którzy wystartują jako reprezentanci Europy, będą musieli walczyć nie tylko z przeciwnikami z innych kontynentów, ale i z piekielnie wyczerpującą aurą.
36 stopni w cieniu, czyli jakieś... 45 w pełnym słońcu - taka temperatura ma być w weekend w Marrakeszu, gdzie odbywają się zawody wieńczące lekkoatletyczny sezon 2014. Do Maroka przyleciało mnóstwo gwiazd, by z przytupem i w wielkim stylu zakończyć tegoroczne starty. Niektórzy zrezygnowali – z powodu słabszej formy lub kontuzji, ale postanowiła zdecydować się – mimo późnej pory (niemal połowa września) – na jeszcze jeden wysiłek. Silnym magnesem jest zapewne pula nagród (2 miliony 900 tysięcy dolarów). Za I miejsce można zarobić 30 tysięcy dolarów, II – 15 tys, III – 10 tys, IV – 7 tys, V – 5 tys, VI – 3 tys, VII – 2 tys, VIII – tysiąc dolarów. W sztafetach nagrody wynoszą: 30, 20, 10 i 8 tysięcy dolarów na zespół. Dodatkowo, w przypadku ustanowienia rekordu świata, IAAF wypłaci 50 tys. dolarów.
Zawodnicy zamieszkali w oddalonym o 10 kilometrów od centrum kompleksie hotelowym Palmeraie. Do wybudowanego na odludziu stadionu mają około 10 minut drogi autobusami, które dość często kursują sprzed hotelowej recepcji. Tuż za murami znajduje się rozległe pole golfowe, a dalej… pustkowie, które porastają dzikie palmy. Krajobraz charakterystyczny dla tej części Afryki. Ale biało-czerwoni, których w drużynie Europy znalazło się aż dziesięcioro – nie narzekają. Dla nich start w Pucharze Interkontynentalnym jest dużym wyróżnieniem. – Fajna impreza, cieszę się, że nagrodą za udany występ w mistrzostwach Europy jest kwalifikacja do Pucharu. Dla mnie to nowe doświadczenie, na pewno nie zlekceważę tego startu – zapewnia Anita Włodarczyk, która, zgodnie z prawdą, uważana jest tu za jedną z największych gwiazd. Nic dziwnego, przecież niespełna 2 tygodnie temu ustanowiła rekord świata (79.58). Nasza młociarka na pytanie o najgroźniejszą rywalkę wskazuje Chinkę Zheng Wang, która w tym sezonie rzucała ponad 77 metrów. Polka twierdzi jednak, że sama jest wciąż w wysokiej formie i może się pokusić w Marrakeszu o kolejny wspaniały rezultat. – Jestem dobrze przygotowana, ostatnie treningi pokazywały, że mam jeszcze siłę daleko rzucać. Czy będzie 80 metrów? No cóż, różne czynniki muszą sprzyjać osiągnięciu takiego wyniku. Trzeba pamiętać, że w tych zawodach mamy tylko po 4 próby, a więc trzeba będzie od początku konkursu być mocno skoncentrowanym. Jestem optymistką – dodaje Anita.
Ona wystartuje w Marrakeszu w niedzielne popołudnie, a pierwszym z Polaków, który będzie rywalizował w ten weekend jest Paweł Fajdek. W sobotę o 19:30 polskiego czasu wejdzie do koła i ma nadzieję, że będzie już w stu procentach wypoczęty po wyczerpującej podróży. – To był koszmar. Z domu wyjechałem po szóstej rano. Pierwszy lot był do Monachium, tam czekałem 5 godzin, później do Casablanki, ale tu na lotnisku… pół godziny czekaliśmy aż ktoś podstawi schody pod samolot, żebyśmy mogli wysiąść! Niestety, nie doleciał mój bagaż, a na dodatek czekałem godzinę na to, żeby ktoś odebrał mnie z lotniska i zawiózł do hotelu. Podróż samochodem trwała ponad 2 godziny i wreszcie… o 3 trzeciej nad ranem znalazłem się w hotelowym pokoju. Naprawdę ciekawie – mówi wyraźnie rozdrażniony rekordzista Polski w rzucie młotem. Jego wynik (83.48) wciąż jest oczywiście najlepszym w tym sezonie na światowych listach. Fajdek przyznaje jednak, że okres najwyższej formy ma już za sobą. – Nie oczekuję tu wielkiego wystrzału, bo energia już trochę ze mnie zeszła. Ostatnie treningi, które robiłem w domu pokazały, że moc zeszła. Nigdy tak późno nie startowałem. Ale jeśli wszystko ułoży się technicznie, powinienem rzucić 80 metrów.
W gronie miotaczy w ekipie Europy są jeszcze dwaj Polacy: Tomasz Majewski i Robert Urbanek. Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą doskonale pamięta pucharowy występ z 2010 roku, kiedy to w Splicie zajął drugie miejsce pchając 21.22 m. – W tym sezonie tylko raz pchnąłem ponad 21 metrów, trudno się spodziewać, bym powtórzył to w Marrakeszu. Ale zamierzam dobrze wystartować i udanie zakończyć sezon 2014. Wielokrotnie byłem w Afryce na zgrupowaniach w RPA, ale nigdy tu jeszcze nie startowałem. Mam nadzieję, że debiut wyjdzie pozytywnie. 4 lata temu Europa biła się o zwycięstwo z drużyną obu Ameryk. Teraz powinno być podobnie – stwierdził Tomek. Również Robert Urbanek chce pozytywnie zakończyć udany dla niego sezon. Przypomnijmy: w sierpniu zdobył w Zurychu brązowy medal ME. – Przyznam, że nie lubię startować w takim upale, to nie jest temperatura dla mnie. Ale oczywiście powalczę. Jestem w przyzwoitej formie, liczę na miejsce w czołowej trójce. Odpoczynek po mistrzostwach Europy mi służy. Generalnie nie trenuję teraz zbyt dużo, a wciąż nieźle prezentuję się w kole – mówi Robert.
Końcówka sezonu to także rewelacyjna forma Pawła Wojciechowskiego. Nasz tyczkarz podczas mityngu w Berlinie uzyskał najlepszy wynik w tym roku (5.80). – Dla mnie to też szok – przyznaje Paweł. – Nie wiem jak to się stało. Skakałem ostatnio wysoko i równo. Mam nadzieję, że w Marrakeszu też uda się powalczyć na najlepszy tegoroczny rezultat, a kto wie, może nawet o rekord życiowy. Ogólnie nie przepadam za upałem, ale jak jest skakanie to jest skakanie i nie trzeba zwracać uwagi na szczegóły. Zadanie nie będzie łatwe bo Francuz, Amerykanin i Chińczyk są bardzo mocni.
Wojciechowski to jedyny Polak startujący w Marrakeszu w skokach, natomiast w biegach mamy aż pięcioro przedstawicieli. W sztafetach 4x400 m wystartują Jakub Krzewina i Małgorzata Hołub. Krzewina jest podekscytowany tym, że ma szansę wystartować w reprezentacji kontynentu. – Będę biegał tylko w sztafecie, pasuje mi to. Zobaczymy, na której zmianie wystawi mnie brytyjski trener, mam nadzieję, że gdzieś w środku. Mamy mocny skład i spodziewam się walki o wysokie miejsce. Przydałoby się trochę wiatru, żeby nie było aż tak gorąco, ale ogólnie jest bardzo dobrze – podkreślił polski czterystumetrowiec.
W niedzielę w Marrekeszu bieg na 3000 metrów z przeszkodami z udziałem m.in. Polaka – Krystiana Zalewskiego. - Jestem pewny siebie, forma jest, mogę się zmobilizować na ten ostatni start. Na pewno rywali mam z górnej półki. W poprzednich latach w Pucharze biegi były różne, czasem 8:10, czasem 8:30. Bez względu na wszystko, postaram się trzymać w czołówce stawki – zapowiedział Krystian.
Również w niedzielę na starcie 800 m stanie nasz wielki faworyt, Adam Kszczot. W ostatniej dekadzie sierpnia podczas mityngu w Sztokholmie pokazał rywalom kto w tym sezonie jest niezwykle mocny na dystansie dwóch okrążeń. Wygrał m.in. z wicemistrzem olimpijskim Nijelem Amosem, z którym jeszcze raz zmierzy się w Marrakeszu. – To ostatni start sezonu, nie każdy jest w najwyższej formie, ale ja czuję się dobrze, więc może być ciekawie. Warunki pogodowe mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, powinny być dla mnie optymalne. Po ostatnich wojażach odpocząłem i zregenerowałem siły. Powinienem być świeży – powiedział mistrz Europy z Zurychu.
Do Maroka przylecieli jeszcze dwaj polscy trenerzy: Henryk Olszewski i Krzysztof Kaliszewski oraz polski fizjoterapeuta, Michał Robakowski, który wraz z czterema innymi europejskimi masażystami dba o dobre samopoczucie zawodników ze Starego Kontynentu. - Dwa dni pobytu w takim klimacie to zdecydowanie za mało, żeby w pełni przyzwyczaić organizm do wysokiej temperatury. Na szczęście zawody odbywają się wieczorem, to oznacza nieco mniejszy upał. Sezon jest długi i pojawiają się u niektórych zawodników sprawy przeciążeniowe, ale na ten ostatni start z pewnością dadzą radę – stwierdził Michał Robakowski.
Cztery lata temu w Splicie na podium Pucharu Interkontynentalnego stanęli dwaj Polacy: kulomiot Tomasz Majewski i 800-metrowiec Marcin Lewandowski.