Po I dniu rywalizacji w Drużynowych Mistrzostwach Europy w Czeboksarach reprezentacja Polski zajmuje 5. miejsce. Wyprzedzają nas Rosjanie, Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy. Indywidualne zwycięstwa odnieśli Paweł Fajdek i Sofia Ennaoui.
Po I dniu rywalizacji w Drużynowych Mistrzostwach Europy w Czeboksarach reprezentacja Polski zajmuje 5. miejsce. Wyprzedzają nas Rosjanie, Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy. Indywidualne zwycięstwa odnieśli Paweł Fajdek i Sofia Ennaoui.
Pierwszą konkurencją, rozgrywaną na Stadionie Olimpijskim w Czeboksarach był damski skok o tyczce. Pasjonującą walkę stoczyły w tym konkursie Niemka Sielke Spiegelburg i ulubienica miejscowej publiczności, Anżelika Sidorowa. Zwyciężyła Spiegelburg, wynikiem 4.75 rekord mistrzostw, należący od 2011 roku do Anny Rogowskiej. Sidorowa była druga z rezultatem 4.70, a nasza Justyna Śmietanka uplasowała się na 11. pozycji. Jej wynik to 3.75 zaliczony w II próbie. Później Polka trzykrotnie strąciła 3.95. – To był dla mnie ciężki konkurs. Byłam zestresowana, a za każdym razem, gdy stawałam na rozbiegu wiatr zrzucał poprzeczkę. Przy pierwszym skoku na 3.95 ściągnęłam poprzeczkę, a ona spadając uderzyła mnie w głowę. Mam ogromnego siniaka. Najważniejsze, że zadebiutowałam w reprezentacji. To dobre przetarcie przed młodzieżowymi mistrzostwami w Tallinie – powiedziała nasza tyczkarka.
Początek mistrzostw w Czeboksarach to również rywalizacja sprinterek i sprinterów na 100 metrów. Wśród pań najszybsza w tym sezonie Polka – Ewa Swoboda startowała w drugiej serii. Wiatr -1,4 m/sek, a wynik naszej juniorki to 11.48. – Przy takim wietrze ten rezultat jest „miodzio” – cieszyła się Swoboda, kilka minut po tym, jak wpadła na metę jako trzecia. – Bieganie z doświadczonymi seniorkami i ukończenie biegu na podium jest bardzo satysfakcjonujące. Wyjście z bloku miałam średnie, bo obawiałam się falstartu, a starter dość długo nas trzymał – dodała.
W męskim sprincie debiutujący w tego typu imprezie Przemysław Słowikowski uzyskał rezultat 10.75 (przy wietrze -1,7 m/sek). To dało mu 8. miejsce, a Polsce 5 punktów. – Taki wiatr to dla sprinterów spora przeszkoda. Walczyłem tutaj o miejsce. Jestem zadowolony ze startu, choć nie z wyniku – przyznał podopieczny trenera Rafał Hasa.
W piątkowym programie zawodów znalazły się też biegi na dystansie jednego okrążenia. Wśród pań na 400 metrów startowała Justyna Święty. Zajęła w swojej serii 5. miejsce, a w klasyfikacji generalnej 6. lokatę. Czas 52.67 jest jej drugim w tym sezonie wynikiem. – Przyjechałam tutaj z czwartym rezultatem i liczyłam, że zajmę co najmniej takie miejsce. Plamy nie dałam, ale zawsze mogło być lepiej. Chyba zbyt szybko jak na mnie zaczęłam pierwszą cześć dystansu, zapłaciłam za to w końcówce – tłumaczyła czwarta zawodniczka ubiegłorocznych halowych MŚ. W męskiej rywalizacji na 400 m padły znakomite wyniki. Zwycięzca, Brytyjczyk Jarryd Dunn uzyskał 45.09. Nasz Kacper Kozłowski miał czas 46.92, zajął 10. pozycję i nic dziwnego, że nie był zadowolony. – Wynik beznadziejny. Nie wiem, co się stało, bo przed biegiem byłem bardzo dobrze nastawiony. Chciałem pobiec poniżej 46 sekund. Jestem rozczarowany…
800 metrów pań rozgrzało kibiców do czerwoności. Bieg był dość szybki, nasza Joanna Jóźwik ustawiła się w końcu stawki. Długa biegła zamknięta przez rywalki, dopiero 300 metrów przed metą zaczęła wyprzedzać, ale na ostatnia prostą wychodziła jak 6-sta lub 7-ma. Asia ma znakomity finisz, a tym razem znów dała z siebie 120 procent. Mijała rywalki i zabrakło niewiele, by zwyciężyła. Jednak Francuzka Renelle Lamote okazała się szybsza o 0.12 sekundy. Czas Polki – 2:00.30 – jest jej najlepszym wynikiem w tym sezonie. – To był dla mnie chyba najtrudniejszy bieg w tym roku. Jak zobaczyłam, że dziewczyny mi uciekają, zaczęłam gonić. Całe szczęście, że wystarczyło mi sił na finiszu. Chyba nie potrafię się ustawić odpowiednio w trakcie biegu. Szkoda, bo chyba była szansa tu wygrać… - żałowała Asia.
Mężczyźni, a wśród nich Adam Kszczot, będą rywalizować w Czeboksarach w niedzielę. Na razie za „średniakami” wyścig na 1500 metrów. Marcin Lewandowski – podobnie jak Joanna Jóźwik – popisał się tu dobrym finiszem, ale minimalnie przegrał z Rosjaninem Waletinem Smirnowem (czas Polaka 3:52.06). – Nie wiem, jak to się stało, chyba doping rosyjskiej publiczności dodał mu skrzydeł. Wolny bieg mi sprzyjał i zrobiłem wszystko zgodnie z planem. Zdobyłem 11 punktów dla reprezentacji, a teraz będę kibicował reszcie ekipy – powiedział tegoroczny halowy mistrz Europy na 800 m z Pragi. Na najdłuższym rozgrywanym w DME dystansie – 5000 m – Mateusz Demczyszak zajął 8. miejsce (14:30.21), a na 3000 m z przeszkodami Katarzyna Kowalska była szósta (10:03.44). – Trudny bieg ze względu na wysoką temperaturę. Liczyłam na miejsce w pierwszej trójce, ale miałam trochę przerwy w treningu ze względu na kontuzję. Walkę o kwalifikację na mistrzostwa świata w Pekinie odkładam na lipiec. Dziś dobrze mi się biegło ponad 2 kilometry, ale później mnie „odcięło”. W tej chwili w kraju nie ma następczyń na 3000 metrów z przeszkodami. Czekam na jakąś nowa gwiazdę, żeby móc w spokoju odejść… - mówiła po zejściu z bieżni Kowalska.
Za to na tym samym dystansie, ale bez przeszkód mamy nowa gwiazdę. Jest nią Sofia Ennaoui, 19-latka, która zrobiła na wszystkich w Czeboksarach ogromne wrażenie. Jej sprint na ostatniej prostej biegu na 3000 m z przeszkodami przejdzie do historii. Rywalki były bardzo zdziwione, gdy filigranowa Polka mijała je jedną po drugiej i zwyciężyła z czasem 9:20.39. – A to przecież nie jest mój koronny dystans. Nie ukrywam, że chciałabym tu biegać na 1500 metrów, ale rozumiem, że trzeba odpowiednio rozdzielić poszczególne konkurencje między wszystkich reprezentantów. Dlatego w sposób taktyczny ustawiono tu najmocniejszymi polskimi biegaczkami. Rozumiem to i cieszę się, że mogłam wystartować i zdobyć 12 punktów dla zespołu. Mamy cel, żeby zdobyć medal. Chciałabym złoty, ale jeśli się uda jakikolwiek to będę szczęśliwa– mówiła jak zwykle uśmiechnięta Sofia.
Rozmowa z Sofią Ennaoui.
Na dystansie 400 metrów przez płotki Joanna Linkiewicz była siódma (56.47), a wśród mężczyzn kolejny dobry bieg w tym sezonie zaliczył Patryk Dobek. Wynikiem 49.04 ustanowił rekord życiowy, zajął drugie miejsce i zdobył 11 punktów. – To był naprawdę dobry bieg, choć zrobiłem parę błędów. Jest jeszcze sporo do poprawy. Mam nadzieję, że w tym sezonie złamię barierę 49 sekund. Po raz kolejny wypełniłem dziś minimum na mistrzostwa świata i mam otwartą furtkę na następne imprezy. Mogłem już dziś złamać 49 sekund, ale trzeba było jeden lub dwa płotki więcej pobiec na 13 kroków – stwierdził Patryk.
Po biegach kończących sobotnią rywalizację, czyli w sztafetach 4x100 metrów mieliśmy mieszane uczucia. Nasze panie zajęły dobrą, czwartą lokatę z rezultatem 43.28. To wynik plasujący naszą sztafetę wysoko w światowym rankingu, branym pod uwagę przy kwalifikacjach do mistrzostw świata w Pekinie. Polki pobiegły w składzie: Marika Popowicz-Drapała, Anna Kiełbasińska, Marta Jeschke i Ewa Swoboda. – Cieszę się, że udało nam się dziś płynnie zmieniać, to ma odzwierciedlenie w wyniku – powiedziała Popowicz-Drapała. Z kolei Kiełbasińska na swojej zmianie mocno rywalizowała z Francuzką i tej rywalizacji nie przegrała. – To rewelacyjna sprawa, bo ja lubię taka bezpośrednią walkę. Miałam ja blisko siebie, a przecież na tym etapie sztafety nie ma jeszcze pełnego wyrównania szans i to dodało mi skrzydeł. Ta zmiana była dla mnie w sam raz.
Drugi wiraż to domena Marty Jeschke, która odebrała pałeczkę od Kiełbasińskiej. – Oczywiście jeszcze mamy rezerwy na każdej zmianie, ale dziś wszystko wyszło wyśmienicie. Wielkie podziękowania dla dziewczyn, że potrafiłyśmy się zmobilizować, Ewie Swobodzie, która nas wspomogła. Fajnie, że tworzymy znowu taki team. Mam nadzieję, że ta droga dobiegniemy do Pekinu – powiedziała sprinterka SKLA Sopot. Jeschke oddała pałeczkę Ewie Swobodzie. – To bardzo dobry team, mam nadzieję, że ta sztafeta będzie na igrzyskach w Rio. Z Martą zmieniamy już… drugi dzień. Całkiem ładnie nam się to zgrało. Trochę się stresowałam, ale dobiegłyśmy na dobrym miejscu – mówiła 17-letnia Ewa.
Męska sztafeta 4x100 m w składzie: Adam Pawłowski, Przemysław Słowikowski, Artur Zaczek i Kamil Kryński – zajęła w łącznej klasyfikacji 8. Miejsce (czas 39.30). Trener Tadeusz Osik nie miał zastrzeżeń do samego biegu poszczególnych sprinterów, ale do zmian jak najbardziej. – Właśnie na zmianach straciliśmy dziś około 6-7 dziesiątych sekundy – mówił, kręcąc głową z dezaprobatą.
W konkurencjach technicznych Polacy zdobyli w sobotę 51 punktów. Najwięcej – aż 12 – za zwycięstwo w rzucie młotem przypadło Pawłowi Fajdkowi. Mistrz świata z 2013 roku rzucił 81.64 m, ustanawiając rekord DME. Drugiego w konkursie, Brytyjczyka wyprzedził o ponad 5,5 metra. – To był dobry konkurs w moim wykonaniu, szkoda, że miałem tylko 4 próby. Wykonałem pan mojego trenera, Czesława Cybulskiego, któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Zadzwonił do mnie ze szpitala, powiedział, żebym się nie przejmował i rzucał ponad 80 metrów. Posłuchałem i wygrałem… - powiedział Fajdek.
Rozmowa z Pawłem Fajdkiem
Po 11 punktów dla Polski zdobyli: dyskobolka Żaneta Glanc (58.92) i kulomiot Tomasz Majewski. Nasz dwukrotny mistrz olimpijski przegrał tylko ze zdecydowanym faworytem, Niemcem Davidem Storlem. – Walczyłem o drugie miejsce i udało się. Nie było dziś jakiegoś wielkiego pchania, ale liczą się punkty dla drużyny. To moje ostatnie drużynowe mistrzostwa Europy, mam wiele wspaniałych wspomnień z imprez tej rangi. Na swoim pierwszym Pucharze Europy w 2003 roku ustanowiłem rekord życiowy. Przez te lata przewinęło się przez reprezentację wiele osób, będę miło wspominał tę przygodę – powiedział Majewski.
W rzucie oszczepem pań w Czeboksarach dwie zawodniczki przekroczyły 61 metrów (Niemka Obergfoll i Białorusinka Chaladowicz). Żeby zająć 3. miejsce wystarczyło rzucić 55.33, a to było w zasięgu naszej Marty Kąkol. Dlatego po rzucie na 53.44 i 9. miejscu nie była zadowolona. – Wiatr nam sprzyjał, wiał lekko w twarz, więc można było się pokusić o dobry rezultat. Nie wykorzystałam warunków. Ale muszę powiedzieć, że trochę zabolała mnie kostka przy pierwszym rzucie. Dla mnie to debiut, zdobywam doświadczenie, cieszę się, że mogłam tu wystartować – mówiła 23-latka z AZS AWFiS Gdańsk.
Na skoczni w dal warunków nie wykorzystał Tomasz Jaszczuk. Mimo wiatru w plecy skoczył tylko 7.60 i zajął 9. miejsce. Na skoczni wzwyż nie poszło Sylwestrowi Bednarkowi, który trzy razy strącił poprzeczkę zawieszona na 2.18. Wynik 2.14 dał mu 10. pozycję. W trójskoku 9. była Anna Starzak, żona naszego najlepszego do niedawna skoczka w dal, Marcina Starzaka. Skoczyła 13.55 (jej najlepszy w tym sezonie wynik). – Niedosyt jest, myślałam, że poprawię życiówkę, która wynosi 13.78. Miałyśmy bardzo dobre warunki do skakania. Ciepło, wiatr w plecy, szybki tartan. Niestety, nie wykorzystałam tego. Chciałam zdobyć jak najwięcej punktów dla drużyny. Start w takiej imprezie to dla mnie dodatkowa motywacja – powiedziała Ania.
Stadion w Czeboksarach podczas rywalizacji tyczkarek.
W I dniu rywalizacji w Czeboksarach Polacy zgromadzili 153 punkty i zajmują 5. Lokatę. Prowadzą Rosjanie (186), przed Niemcami (181), Francuzami (175,5) i Brytyjczykami (166,5). Na szóstym miejscu są Ukraińcy (150,5), na siódmym Włosi (143), później Hiszpanie, Białorusini, Szwedzi, Finowie i reprezentacja Norwegii. Do rozegrania zostało jeszcze 19 konkurencji. Wśród nich m.in. młot kobiet z Anita Włodarczyk, dysk mężczyzn z Robertem Urbankiem, sprint na 200 m z Karolem Zalewskim, 800 m z Adamem Kszczotem, tyczka z Piotrem Liskiem, wzwyż z Kamilą Lićwinko, 1500 m z Angeliką Cichocką, bieg przeszkodowy z Krystianem Zalewskim oraz sztafety 4x400 m.