Wszystkie cztery reprezentantki Polski, startujące w piątkowej sesji eliminacyjnej halowych mistrzostw świata w Portland awansowały do kolejnej rundy. Święty i Hołub pobiegną w półfinale na 400 m, a Pliś i Urbanik w finale na 1500 m.
Wszystkie cztery reprezentantki Polski, startujące w piątkowej sesji eliminacyjnej halowych mistrzostw świata w Portland awansowały do kolejnej rundy. Święty i Hołub pobiegną w półfinale na 400 m, a Pliś i Urbanik w finale na 1500 m.
W porannych eliminacjach na 400 m mieliśmy dwie reprezentantki: Justynę Święty i Małgorzatę Hołub. Święty biegła w 3. serii, bardzo dziwnej i pełnej dramaturgii. Na przedostatnim wirażu z bieżni wypadła faworytka - Jamajka Chrisaan Gordon i nie ukończyła rywalizacji. Polka wykorzystała szanse i z 4. pozycji po 200 metrach wysunęła się na prowadzenie, którego nie oddała do końca. Wynik był słaby - 54.25 sek. - ale w eliminacjach chodzi przecież głównie o to, by awansować jak najmniejszym nakładem sił. - Ten bieg był dla mnie bardzo stresujący, miałam dobra serię, ale nie lekceważyłam rywalek. Założyłam sobie, że mogę zejść do bandy nawet na ostatnim miejscu. Liczyło się to, bym nie straciła kontaktu z rywalkami i zaatakowała na drugim kole. Udało się, zachowałam siły na wieczorny półfinał - powiedziała Justyna.
W 4. serii wystartowała Małgorzata Hołub. W tym biegu również nie zabrakło dramaturgii. Zdyskwalifikowano Tjipekaporę Herungę z Namibii. Na szczęście Polka spokojnie dobiegła do mety - na drugim miejscu i awansowała do półfinału z czasem 53.15. - Cieszę się, że nie wdawałam się w żadne przepychanki, bo nie zawsze potrafię sobie radzić w tego typu sytuacjach. Ten bieg był jak po sznurku, dobry. Mogłam pobiec minimalnie szybciej, ale zostawiłam siły na półfinał. Powalczę o finał, ale będzie ciężko. Czuję, że w sztafecie pójdzie nam bardzo dobrze. Co prawda Stany Zjednoczone jeszcze nie są w naszym zasięgu, ale reszta ekip jak najbardziej - stwierdziła Gosia.
Małgorzata Hołub podczas eliminacji w Portland (fot. A. Szmigiel-Wiśniewska)
Kilkadziesiąt minut po zakończeniu eliminacji na 400 m na zielonej bieżni w Portland delektowaliśmy się rywalizacją pań na 1500 m. Również tutaj Polskę reprezentowały dwie zawodniczki: Renata Pliś oraz Danuta Urbanik. Ta pierwsza, znacznie bardziej doświadczona (4. na tym dystansie w HME 2011 i w ME 2014) startowała z dwiema medalistkami HMŚ z Sopotu - wicemistrzynią świata Axumawit Embaye z Etiopii oraz brązowa medalistką, Kanadyjką Nicole Sifuentes. Polka jest jedną z najładniej biegających zawodniczek w czołówce specjalistek od średnich dystansów. A co chyba ważniejsze - bardzo skutecznie. Polka prowadziła przez 900 metrów, później została zamknięta przy bandzie, ale utrzymywała się w czołówce. Awans do finału zapewniało miejsce w trójce każdej serii. Finisz był szybki, Pliś ukończyła bieg na 4. pozycji (4:10.44) i musiała liczyć na awans z czasem. To był ósmy rezultat dnia, więc Polka pobiegnie w 9-osobowym finale. – Taką miałam taktykę, żeby poprowadzić ten bieg, zaczęłam bardzo szybko. W pewnym momencie rzeczywiście zostałam trochę zamknięta. Ale to mi nie przeszkadzało, bo robiło się miejsce do wyprzedzania. Dawno nie mieliśmy dwóch Polek w finale halowych MŚ, będziemy walczyć! – zadeklarowała Renata.
Renata Pliś w drodze po awans do finału na 1500 m w Portland (fot. A. Szmigiel-Wiśniewska)
W drugiej serii - z Danutą Urbanik - biegła m.in. medalistka MŚ w Pekinie, Sifan Hassan. Polka długo utrzymywała się na 5. Pozycji, ale w pewnym momencie zaatakowała i z wynikiem 4:09.41 (to jej nowy rekord życiowych w hali) zajęła 3. miejsce, dające awans do finału. – Trener Król powiedział mi przed biegiem, że stać mnie na miejsce w pierwszej trójce, żebym powalczyła. Starałam się wykorzystać każdy moment, żeby awansować, choć nie było łatwo. Dwa koła do mety zobaczyłam, że jestem blisko dziewczyn i zaatakowałam. Mam nadzieję, że zostało mi sił na finał. We dwie z Renia na pewno będzie nam raźniej – powiedziała z uśmiechem Danusia.
W eliminacjach na 60 m mieliśmy jednego sprintera – Remigiusza Olszewskiego. Wystartował w II serii, na ósmym torze i bez problemu zajął 3. miejsce, dające awans do półfinału (z czasem 6.71). – Niestety, w naszej serii był falstart i to mnie trochę uśpiło. Czekam z niecierpliwością na półfinał, bo stać mnie na szybsze bieganie, chyba w granicach 6.60, może trochę poniżej. Jestem zadowolony z awansu, ale ze stylu biegu nie za bardzo – powiedział nasz sprinter.
Największe brawa podczas poranno-południowej serii w hali w Portland zebrał oczywiście rekordzista świata w siedmioboju - Ashton Eaton. W skoku w dal Amerykanin uzyskał jeden z najlepszych swoich wyników pod dachem 8.08 m!
W popołudniowej sesji kolejne polskie szanse medalowe: finał pchnięcia kulą mężczyzn z Michałem Haratykiem i Konradem Bukowieckim.