Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki awansowali do finału rzutu młotem podczas ME w Amsterdamie – choć w mokrym kole nie obyło się bez nerwów. Zwycięstwa i rekordy życiowe odnosiły w eliminacjach Anna Jagaciak-Michalska i Emilia Ankiewicz.
Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki awansowali do finału rzutu młotem podczas ME w Amsterdamie – choć w mokrym kole nie obyło się bez nerwów. Zwycięstwa i rekordy życiowe odnosiły w eliminacjach Anna Jagaciak-Michalska i Emilia Ankiewicz.
Młociarze, startujący w pierwszej grupie eliminacyjnej rozpoczynali rozgrzewkę w suchym kole, ale w trakcie konkursu rozpadało się i warunki były coraz gorsze. – W sumie specjalnie mi to nie przeszkadzało, bo na treningach rzucamy w deszczu i w słońcu, więc jestem przyzwyczajony – mówił Wojciech Nowicki, który w pierwszej próbie miał 74.33 m., a w drugiej 75.85, co dało mu awans do finału. To trzeci wynik eliminacji. Drugi miał kontrowersyjny Białorusin Iwan Cichoń, swego czasu przyłapany na dopingu (76.10 m), a pierwszy oczywiście Paweł Fajdek. Jednak nasz mistrz świata dostarczył kibicom nie lada emocji. W pierwszej kolejce posłał młot na odległość 80 metrów, ale minimalnie nadepnął na obręcz koła i próba nie została uznana. - W drugim rzucie troszkę się rozluźniłem, przeciągnąłem go i młot wylądował w siatce – opowiada Paweł. Przed trzecią próbą były nerwy, ale to nie pierwsza sytuacja, w której nasz mistrz zalicza dopiero trzeci rzut. – Tak było chociażby na ostatniej Uniwersjadzie – przypomina. Tym razem młot poleciał na odległość 78.82 m, co oznaczało zdecydowane zwycięstwo w kwalifikacjach. – Koło w Amsterdamie jest perfekcyjne, nie chce nawet myśleć, jak daleko jestem w stanie tu rzucić – dodał Paweł.
Wojciech Nowicki podczas eliminacji w Amsterdamie (fot. Marek Biczyk)
W biegu na 110 m pł rozgrywano dziś eliminacje. Dominik Bochenek był w swojej serii piaty z czasem 13.87. To był pierwszy rezultat, który nie dawał awansu do półfinału… - Coś jest w tym sezonie nie tak, chyba popełniliśmy jakiś błąd w przygotowaniach. Nie biegam dobrze, prawdopodobnie był to mój ostatni start w sezonie. Teraz poświęcę trochę czasu na inne sprawy i będę myślał o kolejnym sezonie – powiedział Dominik.
Rewelacyjnie zaprezentowała się w trójskoku Anna Jagaciak-Michalska. W pierwszej próbie przy przeciwnym wietrze (-1,3 m/s) skoczyła 13.98, a w drugiej przy wietrze lekko sprzyjającym aż 14.33! To jej rekord życiowy i drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki! Dalej (14.44) skoczyła tylko Małgorzata Trybańska podczas mistrzostw Europy w Barcelonie. – Bardzo się cieszę, że po pięciu latach oczekiwania wreszcie poprawiłam życiówkę. To dla mnie bardzo ważny start, potwierdzone minimum na igrzyska olimpijskie. Idealnie wykorzystałam belkę, do plasteliny nie został już chyba nawet centymetr. Jestem zadowolona i z niecierpliwością czekam na finał – powiedział Ania, która – podobnie jak dzień wcześniej Karol Hoffmann – wygrała kwalifikacje.
Natomiast swoją serię kwalifikacyjną na 400 m pł wygrała Emilia Ankiewicz. Ustanowiła jednocześnie rekord życiowy (56.43) i zakwalifikowała się do półfinału. Ta sztuka nie udała się Tinie Matusińskiej, która w swoim biegu była piąta z czasem 59.22.
W niedzielnym finale na 3000 m z przeszkodami pobiegnie Matylda Kowal. Pochodząca z Rzeszowa zawodniczka, trenowana przez Zbigniewa Nadolskiego zajęła piątą lokatę w biegu eliminacyjnym z czasem 9:46.25.
Wielkiego pecha już w pierwszej konkurencji siedmioboju – biegu na 100 m pł - miała Karolina Tymińska. Polka uderzyła w szósty płotek, zachwiała się i wpadła w kolejny płotek. Przewróciła się, na szczęście nie stało się nic groźnego. Po chwili wstała i doszła do mety. W skoku wzwyż już nie wystartowała.