Wreszcie ruszyła! Chodzi oczywiście o rywalizację lekkoatletów na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Trzeba było na to czekać aż 7 dni od ceremonii otwarcia, ale warto było!
Wreszcie ruszyła! Chodzi oczywiście o rywalizację lekkoatletów na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Trzeba było na to czekać aż 7 dni od ceremonii otwarcia, ale warto było!
Jako pierwszy z Polaków na stadionie olimpijskim pojawił się Piotr Małachowski. Mistrz świata w rzucie dyskiem musiał wstać o 6-stej rano, by zdążyć na eliminacje, która zeczynały się o 9:30. W pierwszym rzucie uzyskał 64.69 m (minimum kwalifikacyjne 65,5), a w drugim poprawił się na 65.89 i wygrał eliminacje. - Warunki były takie, jakie były, a wiadomo, że niezbyt dobrze rzuca mi się w mokrym kole. Jutro jest kolejny dzień, finał, więc wszystko może być inaczej. Czuję się dobrze i w finale powinno być dalekie rzucanie. Dziś trochę nogi były nie takie jakbym chciał, ale taki jest sport, nie zawsze wszystko jest w porządku, trzeba walczyć nie tylko z przeciwnikami, ale też z samym sobą. Do finału przygotuję się w ciszy i spokoju. Jakiś masaż, wieczorny trucht i w sobotę powinno być dobrze. Nie ukrywam, że przyleciałem tu po złoto i chciałbym je przywieźć do Polski - przyznał Piotr. Jego wielki rywal, Niemiec Robert Harting (obrońca tytułu) odpadł w eliminacjach. Podobnie jak (niestety) nasz Robert Urbanek. Medalista mistrzostw świata i mistrzostw Europy rzucił tylko 61.76 m, co dało mu 17-ste miejsce. - Była moc, ale pojawiłą się też blokada. Bałem się trochę, że wypadnę z koła, a wynikiem tego był brak wykończenia rzutów. Chyba za bardzo kombinowałem. Miałem nadzieję, że zrehabilituję się po nieudanych mistrzostwach Europy, ale nie udało się. To smutne i przykre. Na początku sezonu dysk leciał daleko, ale w miarę rozkręcania się sezonu startowało mi się gorzej. Za szybko złapałem formę, nie starczyło na najważniejsze imprezy. Muszę to przeanalizować - mówił bązowy medalista mistrzostw świata. - Będę kibicował Piotrkowi w finale, jest naprawdę dobrze przygotowany - dodał Robert.
Pewnie do kolejnej rundy w biegu na 800 m awansowali nasi ośmiusetmetrowcy. Adam Kszczot wygrał swoją serię eliminacyjną z czasem 1:45.83 i widać, że jest w wyśmienitej formie. - Bieg dobrze się ułożył, spokojnie wygrałem, czyli zrobiłem to, co najważniejsze. Marzę o złotym medalu i postaram się go zdobyć. Na pewno w półfinale będzie trudno, ale 1:44.8 zawsze daje finał. Zobaczymy, czy tak będzie również jutro - powiedział Adam.
Marcin Lewandowski startował w 6-stej serii eliminacyjnej, a wynik 1:46.35 dał mu tam drugie miejsce i pewny awans. Widać, że bardzo mocny będzie Kenijczyk David Rudisha, natomiast naszej dwójce biegaczy odpadł mocny rywal - Nijel Amos. Wicemistrz olimpijski sprzed dwóch lat uzyskał dopiero 49. czas.
Marcin Lewandowski podczas biegu eliminacyjnego w Rio (fot. Marek Biczyk)
W piątkowy poranek na Stadionie Olimpijskim wystartowała polska kulomiotka, Paulina Guba. Nie udało jej się jednak awansować do finału. Uzyskała wynik 17.70. Do awansu zabrakło 6 centymetrów... - Po pierwszym pchnięciu na 17.70 m myślałam, że będzie dobrze. Potem chyba jednak uszło ze mnie powietrze. Tak naprawdę pchnęłam na swoim poziomie w tym sezonie. Szkoda tych sześciu centymetrów, ale co zrobić - mówiła Paulina, kręcąc głową z niezadowoleniem.
W jedynym piątkowym finale z udziałem Polaków - chodzie na 20 km - wystartowali trzej biało-czerwoni. Łukasz Nowak został zdyskwalifikowany już po kilku kilometrach. Artur Brzozowski zajął 47. miejsce (1:25:29), a najlepszy z naszych - Jakub Jelonek - był 19. (1:21:52).
Niesamowitej rzeczy dokonała w piątek Etiopka Almaz Ayana. W biegu na 10 000 m narzuciła zabójcze tempo i wpadła na metę z czasem 29:17.45, poprawiając o ponad 13 sekund 23-letni rekord świata Chinki Wang Xiunxi.
Oprócz rekordu świata, wydarzeniem dnia podczas porannej sesji na lekkoatletycznym stadionie, była rywalizacja siedmioboistek w skoku wzwyż. Na wysokości 2.01 m zostały aż dwie zawodniczki: Belgijka Nafissatou Thiam i Brytyjka Katarina Johnson-Thompson. Obie zaliczyły próby na 1.98, ale 2.01 było tego dnia zbyt wysoko. To fantastyczny wynik, który także w konkursie skoku wzwyż na igrzyskach pozwala zbliżyć się do podium. Zresztą, Thiam będzie miała w Rio szansę poprawić ten rezultat, bo oprócz siedmioboju została zgłoszona również do skoku wzwyż.