Tyczkarka szczecińskiego MKL przyćmiła wszystkie pozostałe uczestniczki ulicznego mityngu na placu Zamenhofa. Oklaskiwana przez tłum kibiców ustanowiła rekord imprezy, pokonując poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4.60.
Bezchmurne niebo ucieszyło kibiców i organizatorów, którzy pamiętali ubiegłoroczne zmagania w deszczu. Tym razem skoki utrudniał lekki, przeciwny wiatr. Mistrzyni Polski juniorek Karmen Bunikowska zaczęła od pokonania w trzecie próbie 3,80 (jej rekord to 4,10 m).
- Trzeba przyzwyczaić się do tego rozbiegu, to co innego niż tartan na stadionie. Podest, po którym biegną zawodniczki, może sprawiać techniczne kłopoty. Mocno sprężynuje, więc są problemy ze złapaniem środka ciężkości. Trzeba bardzo pilnować ostatnich sześciu kroków - tłumaczył Wiaczesław Kaliniczenko.
Trener Moniki Pyrek podczas niedzielnych zawodów wszystkim startującym wskazywał właściwy moment skoku, instruował, uspokajał. W pierwszej fazie zawodów największe brawa zbierała Węgierka Krisztina Molnar. Ożywioną reakcję wywoływały jednak nie tyle osiągane wyniki, co wdzięk i uroda tyczkarki.
Przy wysokościach powyżej 4,20 zrobiło się ciekawiej. Żywiołowy doping publiczności i dynamiczna muzyka dodawały sił na rozbiegu. Poprzeczka wędrowała coraz wyżej. Jednak 4,40 okazało się barierą nie do przekroczenia dla wszystkich oprócz Moniki Pyrek.
4,40 m to minimum na Uniwersjadę, o które walczyła Kasprzak. Szkoda, że się nie udało. Pozostałe zawodniczki: Niemka Caroline Hingst, Amerykanka Mery Sauer-Vincent, Ukrainka Natalia Kushch również nie zdobyły tej wysokości.
Kibice mogli być rozczarowani po kilkunastu zepsutych skokach, ale na szczęście wtedy na rozbiegu pojawiła się Pyrek. Bez trudu zaliczyła 4,50 i po konsultacji z trenerem zdecydowała się na podniesienie poprzeczki o 10 centymetrów. Udało się za trzecim podejściem! Później zdecydowała się na zaatakowanie 4,70. Nieskutecznie. - Czułam, że niewiele brakuje, ale się nie udało. Zmęczenie podróżą i piątkowym występem w Rzymie dało o sobie znać. Ale i tak jestem bardzo zadowolona z dzisiejszych skoków. Dziękuję publiczności za wspaniały doping - mówiła zwyciężczyni.
Kibice żegnali ją owacjami, bo zawodniczka MKL-u zaprezentowała się znakomicie. Wygrała, ustanawiając nowy rekord mityngu. To dobry prognostyk przed Mistrzostwami Świata w Osace. - Jedziemy po medal. Widać, że Monika jest w formie. Czeka nas dwutygodniowy obóz we włoskim Formi. Będziemy trenować razem z Jeleną Isinbajewą, a w takim towarzystwie można liczyć na jeszcze lepsze wyniki - powiedział po mityngu Wiaczesław Kaliniczenko.
[Gazeta Wyborcza Szczecin]
FOTORELACJA