To był bardzo udany sezon halowy dla polskich lekkoatletów. Nasi zawodnicy z powodzeniem startowali w mityngach halowych, a ukoronowaniem był spektakularny triumf w 34. Halowych Mistrzostwach Europy w Belgradzie – z Serbii biało-czerwoni przywieźli 7 złotych medali.
To był bardzo udany sezon halowy dla polskich lekkoatletów. Nasi zawodnicy z powodzeniem startowali w mityngach halowych, a ukoronowaniem był spektakularny triumf w 34. Halowych Mistrzostwach Europy w Belgradzie – z Serbii biało-czerwoni przywieźli 7 złotych medali.
Rok 2017 zaczął się miłym akcentem – Sofia Ennaoui, która w grudniu 2016 roku zwyciężyła w kategorii U23 podczas mistrzostw Europy w biegach przełajowych została wybrana lekkoatletką miesiąca w głosowaniu użytkowników serwisów European Athletics. Triumf w 82. Plebiscycie Przeglądu Sportowego odniosła natomiast Anita Włodarczyk, która sukcesem tym przypieczętowała znakomity rok, w którym wywalczyła olimpijskie złoto i wyśrubowała własny rekord świata.
Zmiany nastąpiły w biurze PZLA – dyrektorem sportowym został Krzysztof Kęcki, który dotychczas odpowiadał za szkolenie młodzieży. Podczas konferencji w Centrum Olimpijskim przedstawiono natomiast nowy projekt – Orlen Mityng Tour. Cykl obejmował w sezonie halowym 2017 trzy imprezy – Copernicus Cup, Orlen Cup oraz halowe mistrzostwa Polski. Podczas cyklu Orlen Mityng Tour, wzorowanym na Diamentowej Lidze, była prowadzona dodatkowa klasyfikacja w wybranych konkurencjach, a zwycięzcy zostali nagrodzeni podczas halowych mistrzostw Polski.
Mocnym akcentem rozpoczął starty w nowym sezonie Konrad Bukowiecki. Przebywający na zgrupowaniu w RPA kulomiot w rozegranym tam mitingach uzyskał znakomity wynik 21.17, będący nieoficjalnym rekordem Polski do lat 23.
Niesamowicie otworzył sezon także Piotr Lisek, którego śmiało można okrzyknąć królem sezonu halowego w polskiej lekkoatletyce. 25 stycznia w Cottbus podopieczny Marcina Szczepańskiego pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5.92 i śrubując absolutny rekord Polski został liderem światowych tabel. Jeszcze większe emocje i radość przyniósł start Liska w Poczdamie, 4 lutego. Podczas 18. edycji Internationales Indoor Stabhochsprung Meeting Polak w drugiej próbie pokonał 6 metrów, stając się pierwszym biało-czerwonym tyczkarzem, który dokonał tej sztuki. Zawodnik OSOT-u Szczecin dołączył do grona dziesięciu tyczkarzy w historii lekkoatletyki, którzy w hali mają rekordy życiowe z „szóstką” na początku.
- Emocje są nie do opisania! 6.00 to magiczna granica i daje nam power do dalszego działania. – komentował wówczas start Liska jego trener Marcin Szczepański, a Paweł Wojciechowski w rozmowie z serwisem PZLA dodawała, że to co zrobił jego kolega ze skoczni to po prostu kosmos.
W tym samym czasie równie udanie startowali nasi biegacze z Joanną Jóźwik i Adamem Kszczotem na czele. Na samym początku lutego triumfowali oni w mityngu PSD Bank w Düsseldorfie. Dla Kszczota był to już szósty triumf w tych zawodach! Później biegacz Rudzkiego Klubu Sportowego wygrał jeszcze w Hiszpanii, a Jóźwik w Karlsruhe. W tym samym czasie minima na europejski czempionat wypełniły m.in. Sofia Ennaoui oraz Renata Pliś.
Początek lutego był również udany dla Sylwestra Bednarka. W niewielkiej morawskiej miejscowości Hustopeče czysto skakał od 2.20 do 2.30 – tym ostatnim wynikiem wskoczył na pozycję współlidera światowych tabel. Oczywiście Łodzianin wypełnił także minimum na halowe mistrzostwa Europy w Belgradzie. Kilka dni później w Bańskiej Bystrzycy polski skoczek wzwyż zajął, ex aequo z Kanadyjczykiem Derekiem Drouinem, pierwsze miejsce poprawiając wynikiem 2.33 absolutny rekord życiowy.
Na krótszych dystansach m.in. zaimponowała Iga Baumgart. Bydgoszczanka podczas sprawdzianu kontrolnego PZLA w Spale pokonała 400 metrów w 52.55 i przesunęła się na piąte miejsce w tabelach historycznych polskiej lekkoatletyki.
Ważną datą dla lekkoatletyki w tym czasie był 10 lutego. Właśnie tego dnia Arena Toruń – pierwszy raz w historii – stała się areną mityngu cyklu IAAF World Indoor Tour. W tym prestiżowym formacie zadebiutował Copernicus Cup, którego trzecia edycja przyciągnęła do Grodu Kopernika liczne grono znakomitych zawodników oraz ponad 5000 widzów na trybuny miejscowej hali. Ozdobą imprezy był bieg kobiet na dystansie 800 metrów. Żywiołowo dopingowana Joanna Jóźwik, której przez pierwsze 500 metrów pomagała przyjaciółka i koleżanka z bieżni Emilia Ankiewicz, spełniła marzenie o poprawieniu rekordu Polski. Na metę wpadła z czasem 1:59.29 – najlepszy wynik w historii zawodniczka ze stołecznych Bielan poprawiła o ponad pół sekundy (dotychczas 1:59.99 Lidii Chojeckiej z… 1999 roku). Triumfem w Toruniu Jóźwik zapewniła sobie także ostateczny sukces w cyklu IAAF World Indoor Tour – to dało jej „dziką kartę” do udziału w halowych mistrzostwach świata w Birmingham. Podczas Copernicus Cup dobrze spisały się także Iga Baumgart, Justyna Święty czy Sylwester Bednarek. Passę zwycięstw przerwał natomiast Adam Kszczot, który uległ w Arenie Toruń Nicholasowi Kipkoechowi. Piękny gest wykonał natomiast Marcin Lewandowski – osłabiony chorobą był drugi na 1500 metrów, a całe honorarium przeznaczył na cele charytatywne. Minimum na halowe mistrzostwa kontynentu zdobył na 800 metrów Mateusz Borkowski.
Joanna Jóźwik tuż przed biegiem po rekord Polski w Arenie Toruń (foto: Tomasz Kasjaniuk)
Kolejni zawodnicy minima na mistrzostwa Europy w Belgradzie wywalczyli podczas halowego sprawdzianu w Spale skoczkowie – Adrian Świderski oraz Tomasz Jaszczuk.
14 lutego w niedawno zbudowanej hali lekkoatletycznej w Ostrawie odbył się mityng Czech Indoor Gala. Z Polaków najlepiej spisali się tam Konrad Bukowiecki, który uzyskał 21.15 i wygrał oraz Rafał Omelko, który wyśrubował do poziomu 32.73 nieoficjalny rekord Polski w biegu na nietypowym dystansie 300 metrów.
Obok Copernicus Cup drugim wielkim mityngiem halowym w Polsce były zawody Orlen Cup, które kolejny raz w swojej historii odbyły się w łódzkiej Atlas Arenie. W mieście włókniarzy nie zabrakło gwiazd światowego formatu, świetnie startowali także Polacy. W konkursie skoku o tyczce emocje zapewnił kibicom nasz niezastąpiony duet Piotr Lisek – Paweł Wojciechowski. Panowie skoczyli odpowiednio 5.87 i 5.78 sprawiając fanom dużo radości. Również wysoko fruwała w Łodzi Kamila Lićwinko, która wygrała – w pierwszym starcie sezonu – z wynikiem 1.97. Na specjalnie przygotowanej bieżni udanie startowała Karolina Kołeczek – nasza płotkarka wypełniła minimum na halowe mistrzostwa Europy.
Paweł Wojciechowski w akcji podczas Orlen Cup (foto: Tomasz Kasjaniuk)
Najważniejszą krajową imprezą tej części sezonu były halowe mistrzostwa Polski. 18 i 19 lutego Arena Toruń gościła całą czołówkę, która walczyła nie tylko o medale ale także o minima na 34. Halowe Mistrzostwa Europy w Belgradzie. Krajowy czempionat rozpoczął się od dobrych biegów na 400 metrów – Małgorzata Hołub, Patrycja Wyciszkiewicz oraz Rafał Omelko już w eliminacjach wypełnili minima na mistrzostwa Europy. Ozdobą sobotnich zmagań był halowy rekord świata U20 Klaudii Siciarz, o którym pisaliśmy w pierwszej części podsumowania sezonu 2017. Na bieżni dobrze spisały się także Ewa Swoboda i Agata Forkasiewicz – obie zapewniły sobie prawo startu w Belgradzie. Daleko pchała Paulina Guba – jej wynik 17.99 – dał jej przepustkę do Serbii (wywalczyła ją również, rezultatem 17.06, Agnieszka Maluśkiewicz).
Drugi dzień 61. PZLA Halowych Mistrzostw Polski przyniósł rekord imprezy w skoku o tyczce panów –był on dziełem niezawodnego w sezonie halowym Piotra Liska. Szczecinianin pokonał w Arenie Toruń 5.83. Po niedzielnych zmaganiach aż 4 kulomiotów miało minima PZLA na halowe mistrzostwa Europy – ostatecznie w tej imprezie wystartowali Konrad Bukowiecki, Rafał Kownatke i Michał Haratyk, zabrakło Jakuba Szyszkowskiego.
Piotr Lisek poprawił w Toruniu rekord halowych mistrzostw Polski (foto: Marek Biczyk)
Po mistrzostwach Polski PZLA ogłosiło skład reprezentacji na 34. Halowe Mistrzostwa Europy. Zarząd powołał do kadry na te zawody 34. zawodniczki i zawodników. Kapitanem ekipy został wybrany – już w Belgradzie – średniodystansowiec Marcin Lewandowski.
Halowe mistrzostwa Europy gościła Kombank Arena – wielofunkcyjna hala sportowo-widowiskowa położona wśród bloków dzielnicy mieszkaniowej Nowy Belgrad. Dobrze znany kibicom obiekt w przeszłości gościł m.in. finały EuroBasketu 2005 oraz najlepsze ekipy Ligi Światowej FIVB. W marcu 2017 roku przyszła pora na lekkoatletykę – specjalnie na halowe mistrzostwa Europy (a wcześniej na imprezę testową tzn. mistrzostwa Bałkanów) zbudowano – podobnie jak w 2014 roku w Sopocie – specjalne legary, na których zamontowano wszystkie potrzebne urządzenia lekkoatletyczne. Tak przygotowany obiekt od 3 do 5 marca był głównym punktem światowej lekkoatletyki.
Pierwszy dzień przyniósł biało-czerwonej ekipie dwa medale. Były emocje i pokerowa zagrywka – to wszystko przyniósł konkurs skoku o tyczce. Piotr Lisek skoczył 5.85 i dzięki lepszej skuteczności od Greka Konstandinosa Filipidisa (też pokonał 5.85) zapewnił sobie złoty medal. Trenowany przez Marcina Szczepańskiego zawodnik został pierwszym od 1979 roku polskim tyczkarzem, który zwyciężył w halowych mistrzostwach Europy. Za plecami Liska i Filipidisa skakał Paweł Wojciechowski, który po zaliczeniu w drugim skoku 5.70 opuścił 5.70 i 5.80, a brąz zapewnił sobie skacząc w trzeciej próbie 5.85!
Tyczkarze Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski otworzyli medalowy worek w Belgradzie (foto: Marek Biczyk)
Sobota przyniosła pięć kolejnych medali. Największą niespodzianką był zdecydowany triumf Konrada Bukowieckiego. Kulomiot Gwardii Szczytno w drugiej próbie posłał kulę na rekordową odległość 21.97 i odbierając Tomaszowi Majewskiemu wszystkie rekordy Polski zapewnił sobie złoto halowego czempionatu. Trzeba przypomnieć, że gdy na tablicy wyświetlono wynik Konrad przez długi czas nie mógł uwierzyć w to co się stało, chodził po bieżni hali trzymając ręce na głowie w geście niesamowitego niedowierzania we własny wynik! Drugie sobotnie złoto było dziełem Marcina Lewandowskiego, który w niełatwym biegu nie dał szans rywalom i został halowym mistrzem Europy w biegu na 1500 metrów. Brązowy medal z 2015 roku w biegu na 400 metrów zdobył Rafał Omelko – w 2017 po pasjonującej i zwycięskiej walce z Liemarvinem Bonevacią zdobył on srebrny medal. Znakomity finisz dał Justynie Święty brązowy medal w biegu na 400 metrów – choć w połowie dystansu podopieczna Aleksandra Matusińskiego była piąta to na drugim okrążeniu zaprezentowała się imponująco i zdobyła brąz. Walecznością popisała się także Sofia Ennaoui – w biegu na 1500 metrów zdobyła brązowy medal, pierwszy w swojej karierze na imprezie seniorskiej.
Zespół Niebiesko-Czarni śpiewał kiedyś przebój pt. „Niedziela będzie dla nas”. W Belgradzie słowa tej piosenki sprawdziły się doskonale. 5 marca przeszedł do historii polskiej lekkoatletyki jako jedna z najwspanialszych niedziel. Najpierw w przeciągu zaledwie kilku minut złote medale zdobyli koledzy z klubu i – dawniej – jednej klasy z liceum. W biegu na 800 metrów, trzeci raz w karierze, złoto halowych mistrzostw Europy zdobył Adam Kszczot. Po chwili ze złota cieszył się natomiast skoczek wzwyż Sylwester Bednarek. Po nerwowym oczekiwaniu na wynik półfinału i nerwach na początku finałowego biegu na 60 metrów brązowy medal zdobyła sprinterka Ewa Swoboda. Mistrzostwa Europy kończyły natomiast sztafety 4 x 400 metrów. Najpierw cieszyliśmy się z sukcesu naszych pań, które pobiegły w składzie Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub, Iga Baumgart, Justyna Święty. Kilkanaście minut później do medalowego worka złote krążki dodali panowie – Kacper Kozłowski, Łukasz Krawczuk, Przemysław Waściński oraz Rafał Omelko. Dzięki temu iście biało-czerwony był bankiet po mistrzostwach, na którym dwukrotnie słuchaliśmy Mazurka Dąbrowskiego.
Adam Kszczot triumfujący w halowych mistrzostwach Europy (foto: Marek Biczyk)
Reprezentacja Polski zdobyła w Kombank Arenie 12 medali – 7 złotych, 1 srebrny oraz 4 brązowe. Ten dorobek dał biało-czerwonym triumf w klasyfikacji medalowej – Polacy byli też najlepsi w zestawieniu punktowym (103 oczka).
Maciej Jałoszyński i Zespół Prasowy PZLA