Podczas drugiego dnia zawodów rozgrywanych na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka w Bydgoszczy padło kilka wyników na światowym poziomie. Oto co powiedzieli po swoich zwycięstwach w mistrzostwach Polski niektórzy zawodnicy.
Anita Włodarczyk (1. w rzucie młotem: 75.74)
Nie spodziewałam się, że w Bydgoszczy będę w stanie rzucić prawie 76 metrów. Tym bardziej, że byłam po bardzo ciężkiej pracy na zgrupowaniu w Cetniewie. Oczywiście jestem zadowolona. Tak naprawdę w tym konkursie walczyłam sama ze sobą, ale nigdy nie wolno lekceważyć rywalek, bo różnie bywa. Mogłam wykonać trzy spalone rzuty i byłby klops. Ale jak widać, nic takiego nie miało miejsca. Jestem bardzo dobrze nastawiona psychicznie, pełna optymizmu. Moje słowa się potwierdzają i mam nadzieję, że przez te trzy tygodnie utrzymam formę i będzie dobrze. W tym czasie będę jeszcze ciężko pracowała, jestem zawodniczką, która tego potrzebuje. 8 sierpnia czeka mnie start w Cottbus, a następnie mistrzostwa świata.
Marek Plawgo (1. w biegu na 400 m ppł: 50.39)
Po sobotnich eliminacjach miałem jeszcze cień nadziei na zakwalifikowanie się do mistrzostw świata. Te mistrzostwa miały dać mi odpowiedź, czy jestem w stanie zaliczyć dwa biegi z rzędu na odpowiednim poziomie. Okazuje się, że nie. W tej sytuacji oczywiście nie pojadę do Berlina, tym bardziej, że przecież nie wypełniłem normy. Myślę, że obecnie, przy największej mobilizacji mógłbym się zbliżyć do wyniku 49 sekund. To stanowczo za mało, by myśleć o finale. A tylko takie rozwiązanie w jakimś stopniu by mnie satysfakcjonowało. Trzeba przyznać, że mój organizm nie wytrzymał. Pojawiły się też błędy medyczne. Poszukiwaliśmy właściwej diagnozy mojego urazu, metod leczenia. Od 2004 roku borykam się z jedną kontuzją – chodzi o staw skokowy. Teraz ze stopą jest już w porządku, ale ten sygnł od organizmu nadszedł trochę za późno. Nie było czasu na odpowiednie przygotowanie się. Żeby osiągać wyniki trzeba mocno trenować przez cały okres przygotowawczy. U mnie tego zabrakło. Nie jestem już młodym zawodnikiem, dobre rezultaty nie przychodzą i z łatwością. Wynik jest dziś u mnie kwestią czasu spędzonego na treningu i ilości wylanego tam potu. Zdaję sobie sprawę, że refleksje odnośnie mojej obecnej formy z czasem będą tragiczne. Sezonów, w których mogę błyszczeć w mojej koronnej konkurencji nie będze już dużo. Mam świadomość uciekającego czasu. Zamierzam kontynuować karierę do igrzysk olimpijskich w Londynie. Rok, który miał dać odpowiedź, co zmienić, by złamać barierę 48 sekund, po prostu uciekł. Mam jednak nadzieję, że zdołam się przygotować do mistrzostw Europy w przyszłym roku. Na szczęście udało się znaleźć metodę leczenia stopy. Oczywiście w związku z tym w przyszłym roku czeka mnie seria zastrzyków. Ale mając tego świadomość, jestem w stanie ułożyć odpowiedni trening.
Teresa Dobija (1. w skoku w dal: 6.74)
Liczyłam na taki wynik. Na szczęście wszystko ułożyło się dobrze i wyszedł mi bardzo dobry skok. Czułam co prawda, że jest dobry, ale nie sądziłam, że właśnie w tej próbie rezultat będzie tak znakomity. Myślę, że lepszy okazałby się ostatni skok, tak zresztą mówili ci, którzy siedzieli w pobliży skoczni. Ale, niestety, spaliłam go. Mój cel na Berlin to zakwalifikowanie się do finału, uzyskanie tam kolejnego rekordu życiowego. Mam nadzieję, że wyniki pójdą w górę. Przede mną jeszcze bardzo dużo pracy. Skok w dal to konkurencja techniczna. Jest mnóstwo zawodniczek, które mają jednorazowy przebłysk na 6.70. Mam nadzieję, że u mnie to będzie sygnał do pewnej stabilizacji i punkt wjścia do lepszych rezultatów. Nawet w granicach 6.80-6.90.
Tomasz Majewski (1. w pchnięciu kulą: 21.17)
To już mój siódmy tytuł. Cieszy oczywiście zwycięstwo i kolejny dobry wynik. Miałem ostatnio długą serię startów. Na szczęście udało się ją jakoś wytrzymać. To dobrze wróży przed Berlinem. Wiem, że wynikiem w Sztokholmie 21.95 m narobiłem apetytu kibicom. Jednak rekordów Polski nie bije się na zawołanie. Do tego potrzeba innych emocji i innej rywalizacji. Okazja ku temu będzie w Berlinie. Przed mistrzostwami świata nie mam już w planach żadnych startów. Będę się przygotowywał do najważniejszego występu w sezonie. Konkurs kulomiotów zaplanowano na 15 sierpnia. Mam dwóch bardzo silnych rywali. Amerykanie nie składają broni. To będzie bardzo trudny konkurs. Rekord świata to ekstremum, wynik dla mnie nieosiągalny. Myślę realnie. Moja praca idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję jeszcze trochę się poprawić.
Anna Rogowska (1. w skoku o tyczce: 4.80)
4.80 to naprawdę dobry rezutat, znakomity prognostyk przed mistrzostwami świata. Można powiedzieć, że potwierdziłam, iż jestem w formie. W Berlinie będę chciała powalczyć o medal. Nie mam jeszcze krążka z imprezy tej rangi. Zdaję sobie sprawę, że będzie trudno, ale zamierzam zrobić wszystko co w mojej mocy, by stanąć na podium. W Bydgoszczy oddałam naprawdę fajny skok na 4.80. Do rekordu Polski brakuje już niewiele. Liczę na to, że występ w Bydgoszczy doda mi skrzydeł. Po udanym skoku na 4.80 trener podszedł do mnie i powiedział: witaj z powrotem Aniu. Skacząc 4.80 można zdobyć medal w mistrzostwach świata. Ale trzeba to powtórzyć jeszcze za jakiś czas w Berlinie. Powtarzam sobie, że nie mam nic do stracenia. Nie bronię żadnego tytułu, medalu z mistrzostw świata. Jak dotąd mój najlepszy rezultat to szóste miejsce. Wszystko co zdołam zrealizować powyżej tej lokaty będzie dla mnie sukcesem.
Notował rb