Menu
1 / 0
Aktualności /

ANDRZEJ RADIUK: Artur jest mocny psychicznie

W środę o godz. 11.35 do rywalizacji w berlińskich mistrzostwach świata przystąpi piąty płotkarz igrzysk olimpijskich, Artur Noga. Niedawno przygotowania do zawodów zakłóciła mu kontuzja, ale na ostatnich treningach przed startem wygląda imponująco.

W środę o godz. 11.35 do rywalizacji w berlińskich mistrzostwach świata przystąpi piąty płotkarz igrzysk olimpijskich, Artur Noga. Niedawno przygotowania do zawodów zakłóciła mu kontuzja, ale na ostatnich treningach przed startem nasz reprezentant wygląda imponująco.

ARTUR NOGA
- sylwetka zawodnika w bazie PZLA/DOMTEL.

 

O charakterystykę tego zawodnika i przewidywania co do jego startu w Berlinie zapytaliśmy trenera Nogi – Andrzeja Radiuka. Oto, co powiedział o swoim podopiecznym:

 

- Artur miał w tym roku pecha do kontuzji. Najpierw naciągnął pachwinę podczas zawodów w Hengelo, niepotrzebnie tam pobiegł, uzyskał czas 13.82, choć wydawało mu się, że będzie jeszcze gorzej, nawet ponad 14 sekund. Po powrocie lekarze zalecili mu dwutygodniową przerwę od jakichkolwiek treningów. Przed Drużynowymi Mistrzostwami Europy przeprowadziliśmy 2-3 treningi i pojechał do Leirii. Teraz skręcił staw skokowy i stracił kolejnych 9 dni. W sumie więc w trakcie tego sezonu nie trenował już 24 dni. W związku z tym są luki. Oczywiście trochę to nadrobiliśmy, w tej chwili Artur wygląda zupełnie nieźle, ale trudno powiedzieć, na ile to wystarczy.

 

- Ostatni sprawdzian, który przeprowadziliśmy kilka dni temu porównywałem do okresu sprzed igrzysk olimpijskich. Akurat tak się składa, że w Berlinie płotki odbywają się w tym samym czasie co w Pekinie – 19 i 20 sierpnia. Jest więc znakomity punkt odniesienia. Dokładnie tak samo ułożyłem więc plan treningowy. Przed igrzyskami 12 sierpnia biegał na treningu 2x8 płotków i to samo zrobiliśmy w Spale w tym roku, też 12 sierpnia. Teraz wypadł lepiej, ale zobaczymy, jak to się przełoży na zawody.

 

- Widać u niego głód biegania. Z powodu tych kontuzji startował w tym sezonie tylko pięć razy. Na szczęście on tych startów zbyt wielu nie potrzebuje. Spokojnie może w tym czasie trenować. Niektórzy wystrzeliwują się startami, potem nie wytrzymują. Pokazał to Pekin.

 

- W tej chwili Artur jest w strasznym „gazie”. Kłopot w tym, że nie potrafi jeszcze dostosować tej szybkości do rytmu płotkowego. Dlatego zaczyna się nie mieścić pomiędzy płotkami.

 

- Nie ma porównania do zawodników, których miałem w przeszłości. Inne czasy, inna era. Na początku próbowałem porównywać go z moimi dawnymi płotkarzami, ale to nie ma sensu. Inny trening, inny typ zawodnika. Przestałem sięgać po stare materiały.

 

Artur Noga w potyczce z Francuzem Ladji Doucoure podczas Drużynowych ME w Leirii (fot. rb)

 

- On jeszcze rośnie, ostatnio 2 centymetry na 198. Ma nieustabilizowane stawy. Trzeba tu uważać. W porównaniu z tym, co na siłowni robią nasze sprinterki, jego ćwiczenia są jak zabawa. One przysiadają 120-130 kilo, on 50. Mocniejszy trening będzie można z nim robić dopiero, gdy skończy 23 lata, czyli na rok przed Londynem. Na razie jednak więcej mu nie potrzeba.

 

- Dostałem go w 2003 roku. Był niemalże kaleką, do niczego się nie nadawał. Liczono się nawet z tym, że może zakończyć uprawianie sportu. Dlatego trzeba było zmienić trening, na siłowni praktycznie się bawimy. Na szczęście on na razie nie potrzebuje większej pracy pod tym względem. Nic więc dziwnego, że na razie Artur ma słabszą pierwszą część dystansu. Żeby tu mieć „kopa” trzeba wychodzić z siły. Ale i tak się poprawił na starcie w porównaniu z poprzednim sezonem. Sam nie może się doczekać, kiedy wejdzie n ten wyższy poziom obciążeń siłowych. Ale zrobimy to bardzo spokojnie.

 

- W ogóle zrezygnowaliśmy z ćwiczeń skocznościowych, żeby nie obciążać kręgosłupa. Tu ma duże rezerwy. Wykorzystamy je dopiero, gdy stawy i kręgosłup mu się ustabilizują. Ściga się ze światem, trenując spokojnie, bez wielkich obciążeń. Lekarze mówią, że prawdziwy, męski trening będzie można zacząć, gdy Artur skończy 23 lata.

 

- Artur ma bardzo mocną psychikę. Im mocniejsza stawka, tym on czuje się pewniej. Nie ma przypadku w tym, że rok temu podczas igrzysk jako jeden z dwójki naszych reprezentantów – obok Tomka Majewskiego – dwukrotnie poprawiał rekord życiowy. Na nim rekordziści świata nie robią żadnego wrażenia. Nie załamuje się też, kiedy – jak w tym roku – ma dużą przerwę spowodowaną kontuzją. To go nie dołuje. To duży atut.

 

- Na to, co teraz dzieje się z Arturem duży wpływ miała postawa jego rodziców rodziców pierwszego trenera, Karola Szynola. Puścili go z Raciborza tylko pod tym warunkiem, że przyjdzie trenować do mnie. Nie było w tym przypadku wyrywania zawodnika, tylko normalne, płynne przejście do innego szkoleniowca. On to widzi i czuje, ma zaufanie. W ogóle jest bardzo rodzinną, serdeczną osobą.

 

Wysłuchał Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej