Menu
1 / 0
Aktualności /

MŚ W BERLINIE: Włodarczyk pewnie awansuje do finału

Anita Włodarczyk (AZS AWF Poznań) nie miała najmniejszego problemu z zakwalifikowaniem się do finału rzutu młotem. Już w pierwszej próbie eliminacyjnej Polka uzyskała rezultat 74.54 m i może się już koncentrować na sobotnim finale.

Anita Włodarczyk (AZS AWF Poznań) nie miała najmniejszego problemu z zakwalifikowaniem się do finału rzutu młotem. Już w pierwszej próbie eliminacyjnej Polka uzyskała rezultat 74.54 m i może się już koncentrować na sobotnim finale.

 

Dalej w eliminacyjnej grupie najmniejszego rzuciła tylko Betty Heidler. Niemka posłała młot na odległość 75.27, ustanawiając rekord mistrzostw świata. Włodarczyk jeden z rzutów próbnych oddała poza promień. Ale już w pierwszej kolejce konkursowej wypełniła normę (ustalono ją na 72 metry), uzyskując 74.54 m. - To co sobie założyłam, czyli wywalczenie kwalifikacji w pierwszym rzucie, udało się. Jestem bardzo szczęśliwa – powiedziała schodząc ze stadionu. - Nie było nerwów, czułam się bardzo dobrze. Najważniejsze, ze nie bolały mnie plecy. Tydzień temu w czwartek podczas treningu naciągnęłam mięsień grzbietu. Przez trzy dni nie rzucałam, ale w Berlinie nie czuję już bólu. Na ostatnim treningu rzucałam luźno, a wiadomo było, że w eliminacjach trzeba się sprężyć. Stać mnie na to, bym rzuciła daleko i zdobyła tu medal. Będę walczyć. Konkurs zapowiada się na fascynujący. Heidler ładnie rzuciła w pierwszej kolejce. Ale nie „zagotowało” mnie to. Już kilka takich konkursów było, w których Niemka na początku rzuciła daleko, a następnie ja jej odpowiadałam i tak nawzajem się przerzucałyśmy.

Dziennikarze zastanawiają się, czy na berlińskim stadionie padnie rekord świata. Jak najbardziej prawdopodobne w tej materii wymienia się konkurencje 200 m mężczyzn i właśnie rzutu młotem kobiet. – Zobaczymy, to są mistrzostwa świata, nie można porównywać tego do jakiegoś zwykłego mityngu – kontynuuje Włodarczyk. - Jest Heidler, Łysenko ja, zobaczymy. Będę walczyła do końca.

Przed każdymi ważnymi zawodami Włodarczyk podczas śniadania zjada jajka na miękko. – Dziś przed eliminacjami połknęłam cztery, mam nadzieję, że w sobotę też będą i znów wypadnę dobrze – śmiała się nasza młociarka. W czwartek musiała sobie radzić w kole sama. Kilka tygodni temu przerwała współpracę z trenerem Czesławem Cybulskim. Od strony technicznej miał jej pomagać inny znany szkoleniowiec, Grzegorz Nowak, ale nie pojawił się w Berlinie. Wbrew wcześniejszym informacjom, Włodarczyk nie doradzał też szkoleniowiec dyskobolki Zanęty Glanc, Jerzy Sudoł. - Już dwa lata na mityngi międzynarodowe jeżdżę sama i radzę sobie. Mam więc nadzieję, że w berlińskim finale też będzie dobrze, tym bardziej, że w eliminacjach nie miałam problemów – tłumaczyła rekordzistka Polski.

Podczas eliminacji Włodarczyk wspierali rodzice i znajomi, którzy zasiedli na trybunach stadionu olimpijskiego. – Na sobotę szykuje się jeszcze większa ekipa z mojego rodzinnego Rawicza. Mam nadzieję, że dostarczę im wiele emocji – powiedziała Anita.

Po eliminacjach Włodarczyk nie pojechała bezpośrednio do hotelu, tylko wybrała się na stadion treningowy. Tam oddała jeszcze kilka rzutów młotem 5-kilogramowym. – Muszę otrzymać taki bodziec. W piątek jeszcze trening siłowy i zaczynamy finał! – zakończyła nasza reprezentantka.

Finałowy konkurs rzutu młotem kobiet zaplanowano na sobotę, na godz. 19.30.

 

rb

Powrót do listy

Więcej