Menu
1 / 0
Aktualności /

MŚ W BERLINIE: Ogromne zamieszanie u płotkarek

Anna Jesień nie obroni brązowego medalu na dystansie 400 m pł, wywalczonego dwa lata temu w Osace. Polka odpadła w półfinale. Ale po jej biegu w kuluarach zawrzało. Wszystko z powodu dyskwalifikacji Kaliese Spencer.

Anna Jesień nie obroni brązowego medalu na dystansie 400 m pł, wywalczonego dwa lata temu w Osace. Polka odpadła w półfinale. Ale po jej biegu w kuluarach zawrzało. Wszystko z powodu dyskwalifikacji Kaliese Spencer.

 

Jesień rozpoczęła spokojnie, starała się nie reagować na tempo rywalek. Bieg w jej wykonaniu wyglądał nieźle, choć przed siódmym płotkiem zgubiła rytm. Przy wyjściu na prostą była jednak niemal na równi z drugą w stawce Amerykanką Tiffany Williams. Prowadziła ze sporą przewagą Jamajka Kaliese Spencer. Nagle zza pleców wyskoczyła Ukraina Anastazja Rabczeniuk i finiszowała jak szalona. Jesień jeszcze raz drobiła przed dziesiątym płotkiem. Atakując go zahaczyła i przewróciła przeszkodę. To wybiło ją z rytmu i sprawiło, że straciła co najmniej 1-1,5 metra. Tej straty nie udało się już odrobić. Polka wbiegła na metę jako czwarta z czasem 54.82. Już w tej chwili, po dwóch seriach wiadomo było, że nie wejdzie do finału ani dzięki miejscu, ani z czasem (pierwszy bieg był szybszy). A przecież do rozegrania została jeszcze trzecia seria. Polka była więc rozczarowana. Ale wtedy na tablicy wyników ukazała się informacja, że zwyciężczyni – Spencer – zostaje zdyskwalifikowana. Jako podstawę takiej decyzji sędziowie podali punkt 168,7 regulaminu mówiący o nieprzepisowym sposobie pokonywania płotków. W tej sytuacji Jesień wskakiwała na ostatnie, ósme miejsce, kwalifikujące się do finału.

Anna Jesień (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Jednak radość w polskim obozie trwała zaledwie kilka minut. To czas, jaki upłynął od momentu złożenia protestu przez ekipę jamajską do rozpatrzenia go przez specjalną komisję odwoławczą. Ta ostatnia uznała, że błąd Jamajki nie był tak ewidentny jak na początku sądzono i odwołała dyskwalifikację. Tym samym Spencer wróciła na pierwsze miejsce w II serii i awansując do finału wypchnęła z niego Annę Jesień.

Polka nie ukrywała rozczarowania. Przyznała też, że popełniła w trakcie biegu poważny błąd. – Pogubiłam rytm na siódmym i dziesiątym płotku – powiedziała. – Wszystko przegrałam przez ten ostatni płotek. W ostatniej chwili musiałam dodać krok. W tej sytuacji wyprowadzenie nogi nie było takie łatwe. Może gdybym nie przewróciła tego płotka, chyba by mnie aż tak nie powstrzymał. Wytraciłam rytm, szybkość. Do ostatniej prostej wszystko było w miarę pod kontrolą. To właśnie ten końcowy odcinek był w tym roku u mnie mocny. Nie bałam się więc tego, że rywalki chwilowo są przede mną. Szkoda, zabrakło mi 4 setnych sekundy…

Kilkanaście dni temu Jesień doznała urazu mięśnia uda. To mogło mieć wpływ na gorszą dyspozycję naszej płotkarki w Berlinie. Jednak ona nie zamierzał się tłumaczyć w ten sposób. - Dziś w ogóle nie odczuwałam bólu, czułam się bardzo dobrze – zapewniała. - Nie myślałam nawet o ostatniej kontuzji. Ale musze przyznać, że przez ten uraz chyba trochę zabrakło mi biegów na płotkach. Musieliśmy trochę odpuścić z treningiem, wypadły ćwiczenia na płotkach. Musieliśmy nawet zamieniać treningi z płotkarskich na płaskie, żeby nie obciążać zbytnio nogi.

Choć mistrzostwa świata nie wyszły naszej płotkarce tak, jakby się tego spodziewała, twierdzi, że sezon się jeszcze dla niej nie skończył. - Zostało mi kilka startów. Czuję się dobrze, jestem solidnie przygotowana. Po prostu zawiodłam, bo w berlińskim półfinale nie pobiegłam dobrze technicznie. Jestem na siebie wściekła. Ja, najstarsza z całej biegającej na tym dystansie w Berlinie stawki, popełniłam ewidentne błędy. Ale taki jest sport. Na pewno obecny system, czyli trzy serie eliminacyjne w fazie półfinałowej zamiast dwóch, sprawia, że jest trudniej. Trzeba się bardzo sprężać. Dlatego wydaje mi się, że finał będzie wolniejszy, bo niektóre dziewczyny są naprawdę zmęczone. Trzeba jednak przyznać, że wyglądają na dobrze przygotowane, co rzadko zdarza się w roku poolimpijskim. Zazwyczaj jest on luźniejszy.

Na rozważania o sposobie przygotowań i planach na kolejny sezon przyjdzie czas we wrześniu. Ale Ania nie ukrywa, że razem z Pawłem zastanawiali się już nad tym, co robić dalej. - Rozmawiałam już wcześniej z moim trenerem i mężem, że chyba muszę mieć jeden rok luźniejszy, żeby odpocząć. Zmęczenie się nawarstwia, rok po roku treningi są naprawdę ciężkie i jest coraz trudniej. Wyciągniemy wnioski po sezonie i zobaczymy, co dalej – zapewnia polska płotkarka.

 

Joanna Kocielnik (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Wcześniej w eliminacjach biegu na 100 m pł piąte miejsce w swojej serii zajęła Joanna Kocielnik. Awans do drugiej rundy (półfinałowej) wywalczyła dzięki czasowi 13.16 sek. Nie wyglądała jednak na zadowoloną. – Ten wynik uzyskałam już w tym roku po raz czwarty. Nie spodziewałam się… tak kiepskiego biegu. Chciałam tu pobić rekord życiowy, ale na razie jeszcze mi do niego trochę brakuje. To dziwne, bo niby wszystko zrobiłam jak trzeba. Nie pogubiłam się technicznie. Widocznie tak po prostu biegam. Bieżnia jest taka jak lubię, dość miękka, przyczepna. Wszystko jest super, tylko… wynik nie bardzo.

Półfinały biegu na 100 m pł zaplanowano na środę na godz. 18.45. Kocielnik pobiegnie w III serii m.in. z mistrzynią olimpijską Dawn Harper i z halową mistrzynią świata Derval O’Rourke. Finał również odbędzie się w środę o godz. 21.15.

 

Z Berlina Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej