Marek Plawgo dołączył do długiej listy sportowców, których leczył Sakari Orava. We wtorek Fin zoperował jego rozścięgno podeszwowe. Lekkoatleta liczy, że za miesiąc będzie już trenował.
Marek Plawgo dołączył do długiej listy sportowców, których leczył Sakari Orava. We wtorek Fin zoperował jego rozścięgno podeszwowe. Lekkoatleta liczy, że za miesiąc będzie już trenował.
65-letni Orava przeprowadził ponad 20 tysięcy zabiegów. Jego pacjentami byli m.in. sprinter Frankie Fredericks, tyczkarz Siergiej Bubka i etiopski długodystansowiec Haile Gebrselassie, czy piłkarze Josep Guardiola, a niedawno David Beckham.
- Oravę polecił mi szwedzki lekarz, który operował mój staw skokowy. To on wskazał mi specjalistę z Finlandii. W Polsce nikt nie chciał podjąć się tego zabiegu. Słyszałem tylko, że lepiej poszukać kogoś za granicą. Dlatego zdecydowałem się na wyjazd do Turku - powiedział Plawgo.
Zabieg trwał około dwóch godzin. Usunięto bliznę na rozścięgnie podeszwowym oraz osteofity na stawie skokowym.
- Postanowiliśmy dwie rzeczy zrobić na raz. Blizna stała się nieplastyczna, łączyła się ze zdrowymi tkankami i przez to, że rozciągliwość była różna dochodziło ciągle do naderwań. Przyczyną tej kontuzji były z kolei osteofity i je również usunęliśmy - opisał wicemistrz Europy z 2006 i brązowy medalista mistrzostw świata z 2007 roku w biegu na 400 przez płotki.
29-letni zawodnik w Turku pozostanie do soboty. O kulach będzie musiał poruszać się tydzień, a pierwsze bardziej intensywne ćwiczenia będzie mógł przeprowadzić za miesiąc.
- Zaskoczyły mnie te informacje. Myślałem, że kule będą moimi przyjaciółkami przez przynajmniej 30 dni. To na pewno ułatwi mi życie. Gdzie zostanie przeprowadzona rehabilitacja jeszcze nie wiem. W grę wchodzą trzy miasta - Wrocław, Poznań i Warszawa - poinformował.
Dwukrotny halowy mistrz Europy z Wiednia (400 i 4x400) od dłuższego czasu boryka się z kłopotami zdrowotnymi. W zeszłym roku z powodu urazu stawu skokowego nie wystartował w mistrzostwach świata w Berlinie, dwa lata temu z kolei doznał kontuzji stopy tuż przed igrzyskami w Pekinie.
Marek Plawgo tuż po biegu w ME w Goeteborgu, gdzie zdobył srebrny medal (fot. rb)
- Ale ja jeszcze wrócę. Lekarzowi też już powiedziałem, że więcej nie chcę go widzieć. Nie poddam się tak łatwo. Nie zrealizowałem jeszcze swoich największych sportowych celów. Jeden miałem nadzieję spełnić w tym sezonie, ale znowu na drodze stanęła mi kontuzja. Chciałem zdobyć w mistrzostwach Europy w Barcelonie złoto - o ten jeden medal Paweł Januszewski jest ode mnie lepszy i zrobię wszystko, by to zmienić. Kolejnym marzeniem jest olimpijskie podium, a igrzyska w Londynie w 2012 roku będą do tego ostatnią okazją - przyznał podopieczny Jana Widery.
Najbardziej w tej chwili martwi Plawgę, że zawody w Katalonii będzie śledził w telewizji. - Chciałem pojechać, by przeprowadzić kampanię. Kandyduję do rady zawodniczej European Athletics i chciałem parę osób przekonać, by na mnie głosowały. Obecnie ciężko określić moje szanse - powiedział.
Źródło: PAP