Menu
1 / 0
Aktualności /

HME W PARYŻU: Spokojne eliminacje Rogowskiej

HME W PARYŻU: Spokojne eliminacje Rogowskiej

Mistrzyni świata w skoku o tyczce, Anna Rogowska w pięknym stylu przeszła eliminacje HME w Paryżu. Potrzebowała do tego dwóch skoków.

Mistrzyni świata w skoku o tyczce, Anna Rogowska w pięknym stylu przeszła eliminacje HME w Paryżu. Potrzebowała do tego dwóch skoków.

 

Pierwszy (na 4.45 - rozpoczęła najwyżej ze wszystkich uczestniczek rywalizacji) oddała o godz. 10.19, czyli... godzinę i 14 minut po rozpoczęciu zawodów (!). Próba była oczywiście udana, Polka pofrunęła wysoko nad poprzeczką. Później Rogowska opuściła kolejną wysokość, czyli 4.50. Kiedy wydawało się, że nie będzie musiała już skakać (dzięki uzyskaniu 4.45 w I próbie była sklasyfikowana wysoko), Finka Minna Nikkanen ustanowiła rakord kraju (4.50). To spowodowało, że w konkursie zostało 9 zawodniczek – jedna musiała zostać wyeliminowana. Poprzeczka powędrowała więc na 4.55. Pierwsza próba Rogowskiej – znów udana i znów w znakomitym stylu. Bez strąceń tę wysokość pokonały jeszcze Niemki – Silke Spiegelburg i Elizaveta Ryzih – oraz rewelacyjna tego dnia Finka Nikkanen (kolejny rekord kraju). Okazało się, że z poprzeczką na 4.55 uporała się cała dziewiątka zawodniczek i tyle wystąpi w niedzielnym finale. Niespodzianką jest z pewnością odpadnięcie z rywalizacji rekordzistki świata juniorek (w tym roku już 4.63) szwedki Angeliki Bengtsson (skoczyła tylko 4.35).

- Rozgrzewka była dość trudna, bo w eliminacjach brało udział naprawdę sporo dziewczyn, a czasu na przećwiczenie rozbiegu i skoki próbne miałyśmy niezbyt dużo – powiedziała nasza mistrzyni świata. – Założenie na dziś spełniłam. Miałam oddać jeden, maksymalnie dwa skoki i tak zrobiłam. Rozpoczęłam od 4.55. To dla mnie naturalna wysokosć jeśli chodzi o pierwsze próby. Zazwyczaj zaczynam właśnie między 4.40, a 4.50. Eliminacje rządzą się swoimi prawami. Na przykład w zeszłym roku wystarczył mi jeden skok, by znaleźć się w finale halowych mistrzostw świata. Teraz oddałam dwa skoki. Dziewczyny dziś walczyły do końca. To są trudne mistrzostwa, bo już od wielu lat nie było takiej sytuacji, żebyśmy między eliminacjami a finałem nie miały dnia przerwy. Nie należę do osób, które skaczą dzień po dniu. Nawet w treningu nie mam dwóch dni z rzędu z ćwiczeniem techniki. Nie mam obaw jeśli chodzi o moją formę. Na treningach wszystko wygląda bardzo dobrze. Jak będzie w finale? Jest tu kilka zawodniczek, które mają opanowane skoki na 4.60. Silke Spiegelburg skoczyła w tym sezonie tyle co ja, czyli 4.76. Będzie z kim walczyć.

Anna Rogowska (fot. Marek Biczyk)

Ania jak zwykle podchodzi do każdych zawodów profesjonalnie. Potrzebuje m.in. dużo czasu na rozgrzewkę. Jednak dziś spotkał ją zawód. Kiedy przyszła pod halę o godz. 6.30 (początek konkursu eliminacyjnego zaplanowano na 9.05) okazało się, że bramy są zamknięte. – Specjalnie wstałam o piątej, żeby mieć wiecej czasu na przygotowanie do eliminacji. Potrzebuję godziny na rozgrzewkę, a o 7.40 mieliśmy już call room – opowiada. – Niestety, organizatorzy nie poinformowali nas, że otwierają dopiero o 7. Przez pół godziny rozciągałam się więc na zewnątrz, przy temperaturze około 2 stopni Celsjusza... Zresztą, nie tylko ja,  również wielu innych lekkoatletów.

Finał skoku o tyczce pań zaplanowano na godz. 15.00 w niedzielę.

W eliminacjach biegu na 3000 metrów wystartowały dwie Polki (Renata Pliś – choć wypełniła normę PZLA, ostatecznie nie została zgłoszona do rywalizacji; chciała się skoncentrować na dystansie 1500 m). Po wczorajszym zakwalifikowaniu się do finału 1500 m również Sylwia Ejdys chce się skupić na dzisiejszym, popołudniowym finale na tym dystansie. Wcześniej została zgłoszona na obu dystansach, wiec musiała wystartować dziś przed południem. Przebiegła jedno okrażenie, po czym zeszła z bieżni. Dziś o godz. 17.15 - razem z Pliś – będzie walczyla o medal na 1500 m.

Lidia Chojecka podczas eliminacyjnego biegu na 3000 m (fot. Marek Biczyk)

Tymczasem Lidia Chojecka zaprezentowała się w II serii eliminacyjnej na 3000 metrów bardzo dobrze. Nie miała żadnych problemów na całym dystansie, trzymała się prowadzącej dwójki – Layes Abdullajewej z Azerbejdżanu i Brytyjki Helen Clitheroe. Na mecie zameldowała się jako trzecia (czas 9:06.44). Jutro o godz. 15.15 wystartuje w trzecim finale HME w swojej karierze (srebro 2000, złoto 2005 i złoto 2007). – Eliminacje były bardzo spokojne. Biegłam w czołówce i obserwowałam to, co dzieje się za mną. Przewaga nad resztą stawki była ogromna. Za radą trenera zwolniłam więc, żeby zachować wiecej sił na finał. Końcówkę właściwie przetruchtałam. Jstem optymistycznie nastawiona, bo zawsze gorzej czuję się w eliminacjach. W finale jest dużo lepiej. Czego można się spodziewać jutro? Nigdy nie wiadomo. Są Rosjanki, Brytyjka Clitheroe, Turczynka i zawodniczka z Azerbejdżanu. Będę chciała się ich trzymać. W każdym razie jestem przygotowana na każdą sytuację. Czuję się zdecydowanie lepije niż w ostatnich latach. To nie jestem ja sprzed kilku miesięcy, chociażby z Barcelony, gdzie byłam fizycznie i psychicznie zmęczona. Teraz jest dużo lepiej. Od listopada zaczęłam treningi od zera, to jszcze nie jest szczyt mojej formy. Ten ma przyjść latem w Daegu.

Biegu eliminacyjnego (z powodu kontuzji) nie ukończyła broniąca tytułu halowej mistrzyni Europy z Turynu Turczynka Alemitu Bekele.

 

 

Z Paryża

Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej