Reprezentanci Polski odnieśli w Sztokholmie dwa indywidualne zwycięstwa. Adam Kszczot triumfował na dystansie 800 metrów, a Anna Rogowska wygrała konkurs tyczkarek. Mistrzyni świata z Berlina zaprezentowała się znakomicie, mimo przeziębienia skoczyła 4.75.
Reprezentanci Polski odnieśli w Sztokholmie dwa indywidualne zwycięstwa. Adam Kszczot triumfował na dystansie 800 metrów, a Anna Rogowska wygrała konkurs tyczkarek. Mistrzyni świata z Berlina zaprezentowała się znakomicie, mimo przeziębienia skoczyła 4.75.
- W Sztokholmie najważniejsze było zwycięstwo i 12 punktów dla Polski – mówi Ania. - Niestety, w sumie zabrakło nam sporo, żeby znaleźć się drużynowo na podium. 4.75, które skoczyłam to mój najlepszy wynik w tym sezonie. Wszystko wskazuje na to, że moja forma zwyżkuje. Cieszę się, tym bardziej, że przez ostatnie dwa dni przed startem w Szwecji walczyłam z przeziębieniem, próbowałam odzyskać zdrowie. Przeziębienie dopadło mnie po zawodach Diamentowej Ligi w Oslo, gdzie skakałam w deszczu. W Sztokholmie czułam osłabienie organizmu. Ale mam nadzieję, że teraz ze zdrowiem będzie zdecydowanie lepiej. Do następnego konkursu jeszcze kilka dni. W sobotę wystartuję na Memoriale Kusocińskiego w Szczecinie.
fot. Marek Biczyk
- Po udanej próbie na 4.75 poprosiłaś o zawieszenie poprzeczki na 4.86. Do absolutnego rekordu Polski tym razem jeszcze trochę zabrakło.
- Chcę się oskakać na tych większych wysokościach. Celem numer jeden na ten sezon jest dla mnie uzyskanie rezultatu 4.90. Mam w perspektywie mistrzostwa świata, a tam do miejsca na podium potrzebne będzie co najmniej 4.80. Dlatego muszę możliwie jak najczęściej podchodzić do takich wysokości.
- Przed zawodami obawiałaś się o pogodę. Na szczęście pierwszego dnia mistrzostw była ona dla was łaskawa.
- To prawda. Dzień wcześniej było chłodno i wietrznie. Modliłam się o lepszą aurę. Słońce pojawiło się nad stadionem, nie padało. Tylko jeśli chodzi o wiatr – wcale nie był on sprzyjający. Dosyć mocno kręcił na rozbiegu i przeszkadzał. Ale poradziłam sobie z tym wszystkim. Wytrzymałam presję. Cieszę się, że Silke Spiegelburg również skakała wysoko, dzięki temu nie musiałam zostawać sama w konkursie, to mnie mobilizowało. W ogóle liczę na to, że w tym sezonie konkurencja będzie mocna. To sprzyja dobrym rezultatom.
- Masz za sobą trzy starty – czas na występ w Polsce. W sobotę w Szczecinie Memoriał Janusza Kusocińskiego.
- Marzę o tym, żeby skakać jak najwyżej i to jak najszybciej. Ale wiem, że muszę uzbroić się w cierpliwość. Tak naprawdę kluczowe są dobre warunki pogodowe. Człowiek może być w formie, lecz gdy trafi na złą pogodę. Taka konfrontacja jest bardzo trudna, ciężko coś dobrego w tej sytuacji osiągnąć. Szczególnie w skoku o tyczce. W Oslo udało mi się skoczyć tylko 4.40. Dobrze, że zaliczyłam jakikolwiek skok w tamtych warunkach. Na to nie mamy wpływu. Czuję się świetnie, jestem przygotowana do sezonu. Liczę, że będę zdrowa i forma będzie zwyżkować.
fot. Marek Biczyk
- Gdzie znaleźliście rezerwy w przygotowaniach przed tym sezonem? Już teraz, na początku sezonu wyglądasz bardzo dobrze, a ze startu na start forma pewnie będzie rosła.
- Stać mnie już na rezultaty w granicach 4.80 może nawet więcej. Jeśli chodzi o przygotowania – to jasne – nie były one zakłócone przez żadne kontuzje. Dopisywało mi zdrowie i szczęście. Już sezon halowy przepracowałam bardzo mocno, wynik 4.85 był dla mnie jak zastrzyk energii. Ten ostatni rok to świetnie wykonane treningi z ogromną mobilizacją. To pozytywnie wpływa na rezultaty. W poprzednich latach głównym powodem nieregularnych skoków były problemy zdrowotne. Nie mogłam w 100 procentach wykonać treningu, to skutkowało niepewnością na rozbiegu podczas zawodów. Teraz wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Na wszystkie zgrupowania jeździ już ze mną fizjoterapeuta. To ma ogromny wpływ na mój trening. Mój organizm szybciej się regeneruje, mogę wykonać dużo mocniejszy trening. Dobrze, że udało się to w ten sposób załatwić.
- Sezon zapowiada się fantastycznie jeśli chodzi o żeńską tyczkę. Ty już jesteś w wysokiej formie, podobnie Spiegelburg. Fabiana Murer skacze dobrze, czekamy na to, co pokaże Jelena Isinbajewa i na mocny powrót Moniki Pyrek. Między wami powinna się rozstrzygnąć kwestia zwycięstwa w Daegu.
- Nie ma co ukrywać, że pań skaczących 4.80 i wyżej będzie więcej niż miejsc na podium. Nie ma co dziś zakładać konkretnego wyniku, bo w Korei może się okazać, że 4.80 da miejsce na podium, a z drugiej strony ta wysokość zaliczona w drugiej próbie może nie wystarczyć na medal. Tak naprawdę tego dnia trzeba dać z siebie wszystko.
fot. rb
- Godzinę po zawodach w Sztokholmie czeka cię specyficzna kąpiel…
- Za chwilę wchodzę do wanny z lodem. To pomaga w regeneracji mięśni po tak dużym wysiłku. Nie jest to oczywiście przyjemne, ale świetnie działa na moje mięśnie.
Rozmawiał Rafał Bała