Nie zakwalifikował się do finału biegu na 3000 m przeszk, bo nie trafił z formą
Nie zakwalifikował się do finału biegu na 3000 m przeszk, bo nie trafił z formą, zbyt późno decydując się na trening w wysokich górach.
Wygląda na to, że debiutujący na igrzyskach Parszczyński popełnił w przygotowaniach ten sam błąd, co przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata w Daegu. Wysokogórski trening prawdopodobnie przyniesie efekt dopiero za kilkanaście dni, kiedy... nie będzie już doi niczego potrzebny. Polak nie mógł jednak szukać "dotlenienia" organizmu w bardziej odpowiednim momencie, bo startował wtedy w ME w Helsinkach.
W piątkowe popołudnie, w trzeciej - ostatniej - serii eliminacyjnej w Londynie zawodnik trenera Marka Jakubowskiego pobiegł niestety znacznie poniżej nie tylko rekordu życiowego (8.15.47), ale i swego najlepszego tegorocznego rezultatu (8.21.80).
Rozmowa z Łukaszem Parszczyńskim
Rozmawiał w Londynie Tomasz Wolfke www.pzla.pl