Marcin Lewandowski, Joanna Jóźwik, Piotr Lisek, czy Karol Zalewski – to tylko niektórzy z naszych kandydatów do medali w HME w Pradze. W komplecie awansowali do kolejnych rund (półfinałów) i finałów, choć emocji w ich startach nie brakowało.
Marcin Lewandowski, Joanna Jóźwik, Piotr Lisek, czy Karol Zalewski – to tylko niektórzy z naszych kandydatów do medali w HME w Pradze. W komplecie awansowali do kolejnych rund (półfinałów) i finałów, choć emocji w ich startach nie brakowało.
Pierwszym na liście startujących w piątek reprezentantów Polski był Adrian Świderski. Eliminacji trójskoku nie zaliczy do udanych – wynik 16.12 dał mu 12-ste miejsce. W biegu eliminacyjnym na 60 m pł trochę problemów miała Karolina Kołeczek. Zajęła 4. miejsce w swojej serii z wynikiem 8.13 i długo nie była pewna awansu do półfinału. Okazało się jednak, że Polka awansowała z ostatnim czasem! Również ostatni kwalifikujący do półfinału wynik (7.73) osiągnął debiutujący w seniorskiej imprezie płotkarz Damian Czykier, natomiast Dominik Bochenek awansował do kolejnej rundy, zajmując drugie miejsce w swojej serii (7.79). – Jestem w dobrej formie, tyle razy startowałem już w dużych imprezach halowych, pora wreszcie awansować do finału – przyznał.
Mnóstwo emocji było w konkursie tyczkarzy. Minimum kwalifikacyjne ustalono na 5.75, ostatecznie wystarczyło pokonać 5.60 w pierwszej próbie (bez zrzutek na wcześniejszych wysokościach). Polscy kibice wtrzymali oddech, gdy podczas rozgrzewki naszemu faworytowi - Piotrowi Liskowi pękła tyczka! – Rozpadła się na trzy części, uderzyła mnie w bark, piszczel, a wibracje spowodowały ból ręki. Ale to chyba nic poważnego. Nazwałbym to „złamaniem” w wersji soft – uspokajał Piotr. Musiał użyć innej tyczki stąd problemy na 5.60 i 5.70 (obie wysokości zaliczył w drugiej próbie). Czysto, choć nie idealnie technicznie (jak sam przyznał) skakał w piątek Robert Sobera, który w pierwszych próbach zaliczał 5.45, 5.60 i 5.70. Męczył się natomiast Renaud Lavillenie. Rekordzista świata skoczył 5.70 dopiero za trzecim razem.
Piotr Lisek tuż po złamaniu tyczki podczas rozgrzewki w eliminacjach (fot. Marek Biczyk)
Kiedy na starcie eliminacji w biegu na 400 metrów stanęły panie, a po nich panowie, serca polskich kibiców zaczęły bić mocniej. I w jednej i w drugiej grupie mamy swoich faworytów. Wśród kobiet to czwarta zawodniczka ubiegłorocznych halowych MŚ, Justyna Święty. Była 2. w trzeciej serii (jak się okazało – najwolniejszej) co dało jej automatyczny awans (czas 53.74). – Nie było kiedy wypocząć, ale mam nadzieję, że uda się awansować do finału i tam powalczyć o medal. Z takim celem tu przyjechałam – mówiła opuszczając hotel o godz. 15-stej (na piątkowe popołudnie zaplanowano półfinały). W eliminacjach odpadła Małgorzata Hołub, choć miała lepszy czas od Święty (53.31), ale zajęła 4. miejsce w swojej serii.
W rywalizacji mężczyzn całej trójce: Karol Zalewski (47.24), Rafał Omelko (46.95) i Łukasz Krawczuk (47.14) udało się awansować do półfinału. Na dwukrotnie dłuższym dystansie mądrze taktycznie pobiegł Marcin Lewandowski i wygrał swoją serię (1:48.56), podobnie jak Karol Konieczny. Ten drugi, debiutujący w tak ważnej imprezie, prowadził w końcówce, a na ostatnich metrach został popchnięty przez Austriaka. Rywal wepchnął Polaka w metalowy słupek stojący za metą. Konieczny upadł, trochę się potłukł, ale na szczęście nie stało mu się nic poważnego. – Widziałem, że chce mnie wyprzedzić, utrudniałem mu to, ale nie spodziewałem się, że tak się na mnie rzuci. Kiedy leżałem poza bieżnią początkowo nie wiedziałem, co się stało. Dopiero gdy zobaczyłem powtórkę na telebimie zrozumiałem i le miałem szczęścia. Przecież mogło mi się stać coś poważniejszego – wspomina Konieczny. Jego wynik to 1:49.65. Trzeci z naszych 800-metrowców, Kamil Gurdak, też dzielnie walczył, ale zajął 3. miejsce w swojej serii. Czas 1:50.76 nie wystarczył do awansu. – Atakowałem kilka razy, nieskutecznie. Chyba niepotrzebnie, lepiej było się skupić na jednym, mocnym ataku – przyznał po minięciu mety.
Bardzo ładnie na 800 metrów pobiegła Joann Jóźwik. – Seria była wolna, czułam się dobrze, dlatego zostałam z tyłu. Wiedziałam, że dam radę wyprzedzić rywalki w końcowej części dystansu – tłumaczyła później. Tak też się stało i Jóźwik wygrała swój bieg z czasem 2:04.50, awansując do półfinału. Ta sztuka nie udała się debiutantce, Syntii Ellward. 5. miejsce w I serii i wynik 2:05.68. Sporo sił na końcówkę zachowała natomiast Sofia Ennaoui. Jedyna Polka startująca w Pradze na 3000 m zajęła 3. lokatę (9:04.29) i weszła do finału, choć przyznała, że nie od początku biegu czuła się dobrze. – Coś było nie tak, dlatego zostałam z tyłu. Dopiero z czasem czułam się coraz lepiej i przesuwałam się do przodu. Jak już się rozkręciłam to okazało się, że mijam linię mety. Muszę przyznać, że zostało mi sporo sił, które zamierzam wykorzystać w finale – powiedziała z charakterystycznym dla siebie uśmiechem.