Podobnie jak w MME w Tallinnie, tak i w Uniwersjadzie w Kwangju polscy lekkoatleci wywalczyli 12 medali. Kropkę nad "i" postawili uczestnicy sztafet, którzy w niedzielę zdobyli krążki ze wszystkich kruszców.
Podobnie jak w MME w Tallinnie, tak i w Uniwersjadzie w Kwangju polscy lekkoatleci wywalczyli 12 medali. Kropkę nad "i" postawili uczestnicy sztafet, którzy w niedzielę zdobyli krążki ze wszystkich kruszców.
Oto, co członkowie polskich medalowych sztafet powiedzieli po zejściu z uniwersjadowego podium w Kwangju:
Sztafeta 4x400 m kobiet - złoto (3:31.98)
Małgorzata Hołub: - Stresu mocnego nie miałam, ale chciałam pobiec jak najszybciej. A wiedziałam, że warunki pogodowe są słabe. Wyprowadzili nas i stałyśmy rozebrane na deszczu. Robili ceremonię medalową, było zimno, padało. Jedyne o czym myślałam to to, żeby wytrzeć pałeczkę w coś suchego. Ruszyłam i... niewiele z tego biegu pamiętam. Tylko tyle, że na końcu, kiedy zawiało w twarz, było bardzo ciężko. Po oddaniu pałeczki Monice byłam spokojna, bo wiedziałam, że dziewczyny sobie poradzą. Na drugiej i trzeciej zmianie pobiegły bardzo dobrze. A jak już Justyna przejęła pałeczkę, wiedziałam, że na końcówce będzie dobrze, czyli tak, jak zawsze.
Monika Szczęsna: - Dziewczyny są bardzo mocne, dobrze nam się razem biega, grupa jest zgrana, znamy się już długo. Jestem bardzo zadowolona, cieszę się z kolejnego sukcesu w tym roku, że stanęłyśmy na najwyższym stopniu podium, bo konkurencja była mocna. Amerykanki, Rosjanki, zawodniczki z RPA. Dla nas to duży sukces. Ja też się cieszę, że mogłam pierwszy i ostatni raz zadebiutować na Uniwersjadzie i zdobyć medal. Obawiałam się drugiej zmiany, bo wcześniej na niej nie biegałam. Miałam różne myśli i uwagi od trenera. Bałam się trochę tego zejścia do wewnątrz, żeby nikomu nie przeszkodzić, żeby nie było dyskwalifikacji. A później, ostatnie 200 metrów starałam się przyspieszyć tyle ile miałam siły. Warunki były trudne - zimno i deszczowo. Ale nie ma co oceniać poszczególnych zmian. Cieszmy się z tego złotego medalu.
Joanna Linkiewicz: - To był bardzo dobry bieg, mimo że warunki pogodowe słabe. Na ostatniej prostej mocno wiało, ale starałam się utrzymać rytm i oddać pałeczkę jako pierwsza. Mam dwa złote medale wywalczone w Korei. Jestem przeszczęśliwa, czego chcieć więcej? Klimat był tu podobny do tego, jaki będziemy mieć podczas mistrzostw świat w Pekinie. Wiemy już, czego się spodziewać, myślę, że będzie w porządku.
Justyna Święty: - Dostałam pałeczkę jako pierwsza, ale po 100 metrach na telebimie zobaczyłam, że goni mnie Rosjanka. Postanowiłam wpuścić ją przed siebie. Biegłam za nią, ale wiedziałam, że będziemy miały złoto, bo miałam jeszcze dużo siły na końcówce. Każdy medal jest ważny, to zwieńczenie trudów treningowych. Ten też jest istotny, ale zdobywałam już w karierze ważniejsze trofea.
Sztafeta 4x100 m mężczyzn - srebro (39.50)
Adam Pawłowski: - Warunki były ciężkie, mocno wiało. Ale byłem spokojny przed startem, czułem, że mamy szansę na medal. Zmiana z Grześkiem była mniej więcej na 4-5 metrze. Na starcie miałem wiatr w twarz, a wychodząc na prostą poczułem podmuch w plecy, przyspieszenie. Cieszymy się z sukcesu, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że cały czas trzeba walczyć o miejsce w sztafecie, mamy w Polsce kilku zawodników na równym poziomie.
Grzegorz Zimniewicz: -Daliśmy z siebie wszystko, mimo tego szalonego wiatru. Czasami podmuchy były większe, czasami mniejsze. Co do moich zmian -ta z Adamem mogła być lepsza, mogłem szybciej wybiec, bo pałeczkę podał mi już na pierwszych metrach. Ta druga, z Arturem była już lepsza, pałeczkę oddałem na 14-15 metrze. Oczywiście zawsze jest jakaś rezerwa na zmianach. Dla mnie ten medal to impuls do działania. Znak, że wracam po dwóch operacjach: na kręgosłup i kolana. Nie marnuję determinacji i talentu, który mam. Walczę o dobry wynik, o rekord życiowy. Pokazuję, że jestem w stanie szybko biegać drugą zmianę i chcę wrócić do seniorskiej sztafety. Mam nadzieję, że trener to widzi. Wkrótce mistrzostwa Polski, tam wszyscy chcemy szybko pobiec i zobaczymy, co będzie dalej.
Artur Zaczek: - Sami nie wiedzieliśmy, jak poustawiać stopki, bo wiatr raz wiał w twarz, raz w plecy. Poustawialiśmy w końcu tak, jak w eliminacjach. Bieg był kontrolowany, poszliśmy mocno. Ten czas – jak na warunki, które były (żaden z nas nie biegał w życiu w gorszych warunkach) – i tak jest niezły. Nie biegaliśmy w tej sytuacji na wyniki, tylko na miejsca. Jesteśmy zadowoleni, że mamy srebro. Oczywiście zmiany mogły być lepsze, na każdej mogliśmy urwać „dziesiątkę” wtedy zbliżylibyśmy się do Japończyków i nawiązalibyśmy z nimi walkę głowa w głowę. Ale i tak się cieszymy. To mój trzeci medal Uniwersjady. W Belgradzie w 2009 miałem srebro, w Kazaniu 2013 brąz i teraz wróciłem do srebra. Jeśli za 2 lata znów pojawię się na Uniwersjadzie na Tajwanie to mam nadzieję, że w końcu zdobędę złoto. To bardzo fajna impreza, największa po igrzyskach olimpijskich.
Kamil Kryński: - Na ostatniej prostej wiatr bardzo mocno wiał mi w twarz, tak silny bardzo rzadko zdarza się na zawodach sportowych. Walczyłem nie tylko z rywalami, ale również właśnie z tym wiatrem. Wynik uzyskany w Kwangju nie jest więc najlepszy, jednak pogoda szalała i biegaliśmy w tej sytuacji na miejsca. To mój drugi, a zarazem ostatni medal Uniwersjady. Za 2 lata będę już za stary, żeby wystartować na Tajwanie.
Jakub Adamski (eliminacje): - Przed finałem normalnie rozgrzewałem się z kolegami, bo zawsze coś mogło się stać i powinienem być gotowy, żeby kogoś zastąpić. Jechaliśmy tu z założeniem, żeby każdy z nas pobiegł i miał medal, o który walczyliśmy. W trakcie biegu oczywiście wspierałem kolegów i kibicowałem im. Udało się i zdobyliśmy medal. Pogoda w Kwangju jest zmienna. Bywały słoneczne dni, ale były też takie jak niedziela, czyli deszczowe i wietrzne. Mieli trudne warunki do biegania, ale i tak z każdym z nich bym się zamienił, żeby tylko wystąpić w finale…
Sztafeta 4x400 m mężczyzn - brąz (3:07.77)
Mateusz Zagórski: - Na pierwszej zmianie starałem się, żeby wyprowadzić naszą sztafetę na dobrej pozycji. Dałem z siebie wszystko. To moja pierwsza tak duża impreza i bardzo się cieszę z tego medalu. Zdobyliśmy go, mimo że nie widziano nas w gronie faworytów. Ale udało nam się.
Michał Pietrzak: - Poszedłem pierwsze 200 metrów bardzo mocno, może za mocno, dlatego końcówka wyglądała tak jak wyglądała. Ale tym się charakteryzuje druga zmiana. Chodzi o to, żeby już na zmianach nie trzeba było na siłę odrabiać kilku metrów strat. Ze sztafetami nigdy nic nie wiadomo, zawsze są emocje, protesty, dyskwalifikacje. Byliśmy przygotowani na to, całe szczęście, że mamy medal i to się liczy. Największym bohaterem jest Kamil Gurdak, który przebiegł prawie 400 metrów bez jednego buta. Nigdy do tej pory nic takiego nam się nie zdarzyło.
Kamil Gurdak: - Nie jestem bohaterem, bo w sztafecie biega kilka osób. Wszyscy walczyliśmy o jak najlepszy wynik. Biegłem na trzeciej zmianie, dostałem pałeczkę chyba na 4. miejscu. W strefie zmian było zamieszanie, któryś z rywali nadepnął mi na piętę, but został. Ale jakoś udało mi się dobiec. Dwie godziny wcześniej startowałem w finale na 800 m. Trochę mi nie poszło, bo zająłem dopiero 8. miejsce. Na szczęście powetowałem sobie to w sztafecie.
Rafał Omelko: - Grupa pościgowa była zwarta, nie było wielkich strat. Odebrałem pałeczkę chyba na 6. pozycji, ale udało się wyprzedzić jedną z drużyn. Po przekroczeniu linii mety nie spodziewaliśmy się, że jednak zdobędziemy medal. Nie znaliśmy sytuacji z dyskwalifikacjami. Ale trenerzy z trybun widzieli zamieszanie w innych ekipach. Później okazało się, że wyrzucono Amerykanów i ekipę RPA. Te zawody indywidualnie nie były dla mnie zbyt udane, więc bardzo się cieszę z medalu zdobytego w sztafecie. Uniwersjada ma swoją specyficzną aurę. Czuć, że to nie są mistrzostwa świata, ale organizacyjnie też stoją na wysokim poziomie.
Robert Bryliński (eliminacje): - Po cichu liczyłem, że chłopaki zdobędą ten medal, mając w pamięci wyniki w eliminacjach. Stojąc na trybunach przeżywałem ten finał wcale nie mniej niż oni, rywalizujący na bieżni. Jestem bardzo zadowolony. Po biegu oczywiście było duże zaskoczenie, gdy się okazało, że medal jest. Podobnie jak w przypadku Mateusza, to mój pierwszy tak ważny krążek. Cieszę się, że przyczyniłem się do tego sukcesu. Moja forma po kontuzji nie jest jeszcze najwyższa. Oczywiście popieram decyzję trenera co do składu finału, okazała się bardzo trafna.