Paweł Wojciechowski w 2008 roku pokonując poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5.40 został w Bydgoszczy wicemistrzem świata juniorów w skoku o tyczce. W wywiadzie dla serwisu PZLA nasz czempion tyczki wspomina swój start na stadionie im. Krzyszkowiaka oraz zaznacza, że wierzy w sukces naszej reprezentacji na lipcowych mistrzostwach.
Paweł Wojciechowski w 2008 roku pokonując poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5.40 został w Bydgoszczy wicemistrzem świata juniorów w skoku o tyczce. W wywiadzie dla serwisu PZLA nasz czempion tyczki wspomina swój start na stadionie im. Krzyszkowiaka oraz zaznacza, że wierzy w sukces naszej reprezentacji na lipcowych mistrzostwach.
6 miesięcy przed rozpoczęciem 16. IAAF Mistrzostw Świata Juniorów w Bydgoszczy nabierają tempa prace nad przygotowaniem tego ważnego wydarzenia. Tymczasem my prezentujemy rozmowę z Pawłem Wojciechowskim – bydgoszczaninem, który na swoim domowym stadionie, zdobył w 2008 roku srebrny medal mistrzostw świata.
Maciej Jałoszyński, PZLA: Paweł, na początku cofnijmy się o 10 lat wstecz. Jest rok 2006 – Bydgoszcz zostaje wybrana gospodarzem Mistrzostw Świata Juniorów 2008, Ty masz już na koncie pierwsze sukcesy na arenie krajowej. Czy wtedy przeszła Ci przez głowę myśl, że na domowym stadionie, przed własną publicznością, zostaniesz wicemistrzem świata?
Paweł Wojciechowski: Na pewno wtedy wiedziałem, że jest cel trenować żeby dostać się na mistrzostwa świata. Wiedziałem, że będzie szansa pokazać się przed własną publicznością, może nawet szansa walki o finał, ale na pewno w 2006 roku nie myślałem o medalu na mistrzostwach świata bo przecież w tamtym czasie byłem zaledwie zawodnikiem skaczącym 4.70. Patrząc na starszych kolegów, Łukasza Michalskiego i Mateusza Didenkowa, wiedziałem, że nawet skacząc 5.30 nie zawsze ma się medal na juniorach, a gdzie mi wtedy było do 5.30.
PZLA: Po 2007 roku, gdy odpadłeś w eliminacjach mistrzostw Europy do lat 20 w Hengelo, przyszła zima 2008. Ten mistrzowski sezon zacząłeś udanie – w pierwszym halowym starcie wynik 5.10 i rekord życiowy. Później 1 czerwca w Żarach, podczas mityngu poświęconego pamięci Tadeusza Ślusarskiego, skacząc 5.51 poprawiłeś rekord Polski juniorów. Zatem kiedy przez myśl przeszło Ci, że naprawdę możesz w Bydgoszczy wskoczyć na podium?
Paweł Wojciechowski: 2007 rok i mały niedosyt bo niewiele zabrakło, aby być w finale ale wiedziałem, że w 2008 wszystko będzie lepiej szło, do przodu w zastraszającym tempie. Sezon halowy faktycznie rozpocząłem nieźle od wyniku, który był minimum do Bydgoszczy z tym trzeba to było skoczyć latem. Latem natomiast pojawiła się mała blokada – to co miało być formalnością okazało się nie lada wyzwaniem. Miałem zrobić minimum w pierwszym starcie i spokojnie przygotowywać się do mistrzostw. Wskaźnik udało się zrobić pod koniec czasu wyznaczonego na robienie minimum – skoczyłem wtedy 5.10, emocje opadły. Dałem się namówić trenerowi Kaliniczence na wyjazd do Żar, na który nie bylem totalnie przygotowany, a tam stało się coś nie do pomyślenia. Dzień wcześniej cieszyłem się niezmiernie z 5.10, a w Żarach skoczyłem 5.51 i zostałem rekordzistą Polski. To, że mogę stanąć na podium przeszło mi przez myśl na następnych zawodach w Toruniu kiedy sam sobie udowodniłem, że to 5.51 to nie był jednorazowy wybryk.
Paweł Wojciechowski w skokach po brązowy medal mistrzostw świata w Pekinie (foto: Marek Biczyk)
PZLA: Jak wspominasz te mistrzostwa z 2008 roku? Odbyły się na obiektach, które doskonale znałeś. Kiedyś rozmawiałem z Gosią Reszką, też uczestniczką bydgoskiego czempionatu, która stwierdziła, że to dziwne jechać na mistrzostwa świata tramwajem…
Paweł Wojciechowski: Wspomnienia z Bydgoszczy są ekstra, w końcu przy aplauzie rodziny i znajomych zostałem wicemistrzem świata. Bydgoszcz 2008 to czas moich pierwszych kroków w drodze na arenę międzynarodową. Oczywiście nie obyło się bez małego dramatu i 5.20 w trzeciej próbie, ale efekt końcowy był taki jaki sobie wymarzyłem.
PZLA: Wielu biało-czerwonych lekkoatletów stanie w lipcu przed szansą walki o medale przed własną publicznością. Rywalizacja o najwyższe cele u siebie w Polsce, gdy na trybunach jest wielu bliskich, dodatkowo mobilizuje ale pewnie też stres i dreszcz emocji jest nieco inny niż przy okazji występów zagranicznych?
Paweł Wojciechowski: Na pewno jest to coś innego. Prawdopodobnie reprezentacja będzie większa niż na wyjazd zagraniczny także atmosfera też będzie inna. Stres jest ale myślę, że obecność bliskich na trybunach motywuje dwa razy bardziej, także liczę że nasi reprezentanci pokażą klasę.
PZLA: Daegu 2011 – Paweł Wojciechowski; Moskwa 2013 – Raphael Holzdeppe. Dwóch medalistów z Bydgoszczy zostało później mistrzami świata. Czy stojąc na podium w Bydgoszczy spodziewałeś się, że raptem trzy lata później w dalekiej Korei wysłuchasz Mazurka Dąbrowskiego?
Paweł Wojciechowski: Na pewno wierzyłem ze stać mnie na wysokie skoki, wiedziałem, że jestem w stanie zrobić progres. Szczerze to liczyłem na jakiś sukces w kategorii U23 i skoki w granicach 5.70 no ale życie zweryfikowało te plany w tym przypadku na plus.
PZLA: 19-24 lipca 2016 to będzie czas ostatecznych przygotowań do startu w Rio de Janeiro, ale z pewnością będziesz śledził rywalizację młodszych kolegów w Bydgoszczy. Kto Twoim zdaniem może być faworytem konkursu męskiej tyczki?
Paweł Wojciechowski: Oczywiście będę śledził wyniki zawodów. W tyczce nazwiskiem które pojawia się od jakiegoś czasu jest Adam Hague, który już w zeszłym roku osiągnął 5.60 i prawdopodobnie to on będzie rozdawał karty w tegorocznym czempionacie.
PZLA: Na koniec, stojąc u progu sezonu olimpijskiego, nie sposób nie zapytać o plany na ten 2016 rok. Cel jest oczywisty – medal w Brazylii. Czy po drodze planujesz walkę o Portland oraz start w europejskim czempionacie, na początku lipca, w Amsterdamie?
Paweł Wojciechowski: Portland odpuszczamy na pewno, skupiamy się na przygotowaniach do lata. Potrzebujemy trochę czasu na zmianę tyczek także wyjazd do Stanów jest nam trochę nie na rękę. Sezon letni i mistrzostwa Europy to ciągle sprawa otwarta ale priorytet to Igrzyska Olimpijskie.
PZLA: Dziękujemy.
Maciej Jałoszyński