Adam Kszczot w biegu na 800 metrów oraz Piotr Lisek w skoku o tyczce wywalczyli w piątym dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata w Londynie srebrne medale. Piąte miejsce zajął dziś Paweł Wojciechowski. Na półmetku zmagań Polska zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji punktowej londyńskich mistrzostw.
Adam Kszczot w biegu na 800 metrów oraz Piotr Lisek w skoku o tyczce wywalczyli w piątym dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata w Londynie srebrne medale. Piąte miejsce zajął dziś Paweł Wojciechowski. Na półmetku zmagań Polska zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji punktowej londyńskich mistrzostw.
Pochód po medal na olimpijskim stadionie w Stratford Polacy rozpoczęli od bezproblemowego zaliczenia pierwszej wysokości – 5.50. Przed rozpoczęciem skoków na 5.65 obsługa musiała wstrzymać na moment konkurs z powodów technicznych, a wieszana przez nich poprzeczka znajdowała się na różnych wysokościach z dwóch stron. W pewnym momencie była to niemal „wizytówka” konkursu.
- Firma, która miała zajmować się ustalaniem wysokości spóźniła się na finał mistrzostw świata… – opowiadał później zniesmaczony tą sytuacją Paweł Wojciechowski.
Wtorkowy wieczór w Londynie był chłodny, a Lisek dłuższą chwilę czekał na swoją pierwszą próbę na 5.65. W efekcie kłopotów na stadionie oraz warunków atmosferycznych zawodnik OSOTu Szczecin musiał się na tej wysokości poprawiać i zaliczył ją dopiero w trzecim skoku, korzystając z innej tyczki niż przy dwóch poprzednich próbach.
- Miękły nam dziś tyczki, musieliśmy brać twardsze. Piotrek się czuł dobrze, dobrze zakładał i skakał na tyczce 11.0, tutaj na 10.6, to jest praktycznie trzy tyczki dalej, bo taka tyczka jest potrzebna na wysokie loty. – tłumaczył później trener Liska Marcina Szczepański.
Tymczasem drugi z biało-czerwonych uporał się z 5.65 w pierwszym skoku. Ósemka zawodników atakowała 5.75 – Lisek, jakby zapomniał o swoich kłopotach przy poprzedniej wysokości, pokonał ją za pierwszym razem. Przy pierwszej próbie Wojciechowskiego wydawało się, że wszystko będzie dobrze, ale gdy polscy dziennikarze podskoczyli już z radości na trybunie… poprzeczka spadła. Na szczęście poprawka zawodnika bydgoskiego Zawiszy była już udana i ostatecznie dała mu piąte miejsce. Gdy poprzeczka powędrowała na 5.82 na stadionie było już niewiele ponad 10 stopni ciepła. Warunki pogodowe – co potwierdził po konkursie Paweł – nie ułatwiały rywalizacji. Lisek i Wojciechowski po strąceniach 5.82 (choć trzeba dodać, że Paweł był niezwykle bliski zaliczenia) przenieśli swoje dwie próby na 5.89 (podobnie jak Lavillenie). To była dobra decyzja dla Liska – skoczył 5.89 za pierwszym razem i niestety nie dla Wojciechowskiego, który po zrzutkach zakończył zmagania w Londynie na piątym miejscu. Gdy imponujący wcześniej Chińczyk Changrui Xue strącił trzykrotnie 5.91 mieliśmy już pewność – Polak będzie miał medal. Pozostawało pytanie jakiego koloru. W walce o złoto obok Liska pozostali Renaud Lavillenie i nie mający w konkursie żadnej zrzutki Sam Kendricks, późniejszy mistrz globu. 5.95 pokonał Kendricks i przy zrzutkach pozostałej dwójki (w tym jednej Francuza na 6.01) finalnie Piotr Lisek został, po pełnym emocji konkursie, wicemistrzem świata.
- Czułem bardzo dużą presję i stres, ale to już od jakiegoś czasu na mnie dobrze działa. Byłem w szoku, że jestem taki mocny, naprawdę świetnie się czułem. Myślę, że poziom był bardzo wysoki, mimo iż warunki nie były idealne – było nam za zimno. Cieszę się, że jestem w gronie tych, którzy stanął na podium. Trochę nas zaszokował Chińczyk, ale takie są mistrzostwa świata. – komentował konkurs wicemistrz świata.
Piotr Lisek pokazał dziś charakter i moc, wicemistrzem świata został z wynikiem 5.89 (foto: Marek Biczyk)
To co w finale biegu na 800 metrów zrobił Adam Kszczot przejdzie z pewnością do historii polskiej lekkoatletyki. Pierwsze okrążenie było bardzo szybkie, a nasz zawodnik biegł na końcu stawki. Na przeciwległej prostej grupa się rozdarła, a Polak został nieco z tyłu. Gdy można już było mieć smutne przewidywania dotyczące startu naszego świetnego średniodystansowca stało się coś wspaniałego. Kszczot wybiegł z ostatniego wirażu i w imponującym stylu ruszył w pogoń za medalem wyprzedzając kolejnych zawodników. Na metę wpadł, tak jak dwa lata temu w Pekinie, drugi. Polak osiągnął czas 1:44.95, a wygrał – co było sporą niespodzianką – Francuz Pierre Ambroise Bosse (1:44.67).
Przeszczęśliwy Adam Kszczot, który w imponującym stylu ponownie został wicemistrzem świata w biegu na 800 metrów (foto: Marek Biczyk)
- Czegoś dziś zabrakło w taktyce, ale jestem przeszczęśliwy. Ponownie jestem wicemistrzem świata! Trochę kręciłem głową bo tak niewiele zabrakło do mistrzostwa świata. Moim filarem jest rodzina. – przyznał po finale Kszczot.
Anna Kiełbasińska nie awansowała do półfinału rywalizacji na dystansie 200 metrów, Polka uzyskała wynik 23.48, który nie pozwolił nawet na awans z małym q. W imponującym stylu, zwalniając po 170 metrach, wygrała ten bieg Dafne Schippers – Holenderka osiągnęła czas 22.63. W finale biegu na 400 metrów przez płotki nie zobaczymy natomiast Joanny Linkiewicz, która z czasem 56.25 odpadła z rywalizacji. Nasze kulomiotki Klaudia Kardasz i Paulina Guba solidarnie uzyskały w najlepszych próbach 17.52 i niestety nie awansowały do finału.
Na półmetku mistrzostw biało-czerwoni z 1 złotym, 2 srebrnymi i 1 brązowym medalem zajmują czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej. Jeszcze lepiej wygląda pozycja Polski w zestawieniu punktowym – z dorobkiem 51 oczek nasza kadra plasuje się na trzecim miejscu za USA oraz Kenią.
Wyniki: Londyn
Londyn, Maciej Jałoszyński & rav