Największą gwiazdą polskiej ekipy w pierwszym dniu Drużynowych Mistrzostw Europy w Sztokholmie była Anna Rogowska. Jak na kapitana przystało nie zawiódł też Tomasz Majewski, który przegrał po zaciętej walce z Niemcem Davidem Storlem.
Największą gwiazdą polskiej ekipy w pierwszym dniu Drużynowych Mistrzostw Europy w Sztokholmie była Anna Rogowska. Jak na kapitana przystało nie zawiódł też Tomasz Majewski, który przegrał po zaciętej walce z Niemcem Davidem Storlem.
- To był słaby konkurs, byliśmy jacyś tacy senni i stąd kiepskie wyniki. Z pewnością lepiej by mi się pchało, gdyby padał deszcz – kręcił głową po zejściu z rzutni Tomasz Majewski. Wydawało się, że najgroźniejszym rywalem naszego mistrza olimpijskiego będzie Białorusin Andriej Michniewicz, który w tym roku pchnął już 21.69 m. To właśnie on jako pierwszy pokonał granicę 20 metrów (20.22). Jednak później nie poprawił już tego wyniku. Natomiast Majewski rozpoczął od 19.90, a w trzeciej próbie uzyskał 20.51. Identyczną odległość zmierzono Storlowi (prowadził, bo w pierwszej kolejce miał dalsze pchnięcie od Polaka – 19.95). O losach konkursu decydowała więc ostatnia, czwarta kolejka. Majewski pchnął 20.18 i przez chwilę był liderem. Jednak Storl zmobilizował się i posłał kulę na odległość 20.81. Majewski nie odniósł więc trzeciego zwycięstwa w DME. Za drugie miejsce zebrał natomiast 11 punktów – bardzo potrzebnych drużynie, która po pierwszych sobotnich konkurencjach była bardzo daleko.
Tomasz Majewski (fot. Marek Biczyk)
Jako pierwsza z biało-czerwonych wystartowała Joanna Fiodorow. Nasza młociarka wypadła bardzo słabo, uzyskując zaledwie 62.19 m (jej rekord życiowy wynosi 66.82). W pierwszym rzucie poślizgnęła się i upadła, a przy trzeciej próbie młot uderzył w siatkę. W konsekwencji Fiodorow zdobyła dla Polski zaledwie punkt (gdyby wystartowała na poziomie swojej życiówki zdobyłaby 5 pkt). Zwyciężyła rekordzistka świata, Niemka Betty Heidler (73.43 – to jednocześnie rekord stadionu, bo na tym obiekcie po raz pierwszy rozgrywano rzut młotem kobiet).
Rafał Ostrowski startował w słabszej serii biegu na 400 m pł. Polak nie zdołał złamać bariery 51 sekund (uzyskał 51.01). W tej serii zajął czwarte miejsce, a łącznie z pierwszą – szybsza serią – został sklasyfikowany na 9 miejscu. Wygrał Brytyjczyk David Greene (to jego trzecie z rzędu zwycięstwo w DME).
W mocniejszej serii biegu na 100 metrów startowała Marta Jeschke. Jej tegoroczny rekord życiowy wynosi 11.33. Przypadł jej drugi tor, obok mistrzyni świata w sztafecie 4x100 m, Niemki Marion Wagner. Falstart popełniła Brytyjka Anyika. Po chwili sprinterki ruszyły, przy sprzyjającym wietrze (1,5 m/s). To jednak nie był dobry występ Marty, która ukończyła rywalizację na ostatnim miejscu w tej serii (łącznie zajęła 9. lokatę) z czasem 11.55.
Najlepsza czwórka na 100 m w Sztokholmie - od lewej: Dariusz Kuć, Dwain Chambers, Christophe Lemaitre i Francis Obikwelu (fot. Marek Biczyk)
Lepiej poradził sobie na tym samym dystansie Dariusz Kuć, ale nie był do końca zadowolony ze swojego czwartego miejsca i wyniku 10.24. – Niedawno w Krakowie pokonałem Francisa Obikwelu, tym razem z nim przegrałem. Liczyłem na trzecie miejsce, nie udało się. Ale 10.24 to i tak jeden z najlepszych wyników w mojej karierze – powiedział.
Nieźle spisał się Marcin Marciniszyn na 400 m, choć nie udało mu się poprawić najlepszego wyniku w tym sezonie (uzyskał 46.28 zajmując 4. miejsce). Na tym samym dystansie rekord życiowy ustanowiła Agata Bednarek, która po raz pierwszy w karierze pobiegła poniżej 53 sekund (52.93). W dobrym tempie rozgrywany był bieg na 800 metrów. Wygrała Rosjanka Maria Sawinowa, a Angelika Cichocka zajęła siódmą pozycję (2:01.75). Powody do zadowolenia miała inna reprezentantka Polski na średnich dystansach, Lidia Chojecka. Brązowa medalistka ostatnich halowych mistrzostw Europy była czwarta na 3000 m (8:55.73). Jedno miejsce niżej zajęła w trójskoku Małgorzata Trybańska (13.98), podobnie jak Bartosz Nowicki na 1500 m (3:40.48). Długo biegł jako drugi, ale w końcówce rywale go wyprzedzili. – Zabrakło mi energii na ostatnich dwustu metrach – przyznał. – Jak trochę odpocznę to na pewno jestem w stanie zbliżyć się do wyniku 3:35, który oznacza minimum na mistrzostwa świata w Daegu.
Agata Bednarek (fot. Marek Biczyk)
Bieg w Sztokholmie na 3000 m z przeszkodami mocno wymęczył nasza reprezentantkę, Martynę Szlęzak, która dotarła na metę jako dziesiąta, z czasem 9:57.38. – Nie jestem zadowolona, ale traktuję to jako przetarcie przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy. Mam nadzieję, w Ostrawie powalczę o medal – powiedziała. Pozytywnie wypadł Łukasz Parszczyński – szósty na 5000 m (13:42.21). – To mój rekord życiowy, choć muszę przyznać, że ten bieg bardzo dużo mnie kosztował – powiedział Łukasz. – Przygotowuję się do 3000 metrów i na tym dystansie zamierzam walczyć o minimum na Daegu. Ale punkty dla drużyny są ważne i cieszę się, że mogłem dołożyć swoją cegiełkę do dorobku reprezentacji.
Na zakończenie pierwszego dnia rywalizacji odbyły się biegi sztafetowe 4x100 m. Polki startowały w pierwszej, słabszej serii. Zajęły drugie miejsce (za Białorusią) i czasem 43.77 wypełniły normę na MŚ w Daegu. – Dedykujemy ten występ Darii Korczyńskiej i Weronice Wedler, które nie mogły tu z nami być ze względu na kontuzje – powiedziała Marika Popowicz. – Ale one też są częścią tego zespołu – dodał Anna Kiełbasińska. Oprócz tej dwójki w sztafecie wystartowały też Marta Jeschke i Ewelina Ptak.
Marta Jeschke przekazuje pałeczkę Annie Kiełbasińskiej (fot. Marek Biczyk)
Naszej męskiej sztafecie nie udało się wypełnić normy na Daegu. Zabrakło 0.09 sek. (Polacy uzyskali 39.09 i w łącznej klasyfikacji zajęli 4. miejsce).
Po pierwszym dniu rywalizacji biało-czerwoni plasują się na ósmej pozycji z dorobkiem 124 pkt. Prowadzą Rosjanie (213 pkt), przed Niemcami (183,5) i Wielką Brytanią (166).
Komplet wyników I dnia pod adresem:
Ze Sztokholmu
Rafał Bała